"Jego wzrok był jak klisza, która bezlitośnie rejestrowała każdy detal. Oczy - dwa obiektywy, mroczne tarcze skrywające ciemnię, w mroku której zastygał obraz."
Jestem wyczerpana prawie dwugodzinną lekcją. Moje palce już są szare od grafitu, a plecy zdrętwiałe, tak jak i całe barki, które mam spięte jak dwa kamienie.
Wzdycham i masuje sobie kark, patrząc na ostatnią kostkę, którą narysowałam. Czy wymaga jeszcze poprawek? Dodaję kilka szczegółów i odkładam ołówek, rozprostowujac obolałe palce. Dawno tak długo nie rysowałam.
Słyszę za plecami szelest. Rafał podchodzi i staje obok mnie, przyglądając się badawczo ostatniemu rysunkowi. Dotyka poszczególnych kwadracików, tak jakby w myślach odgadując, jakie kolory kryją się za gradientami szarości. Potem porównuje rysunek z prawdziwą kostką i rzuca mi nieprzeniknione spojrzenie. Nie odzywam się od kiedy w szorstkich słowach dał mi do zrozumienia, gdzie jest moje miejsce. On w przeciwieństwie do uparcie milczącej mnie, podczas minionych dwóch godzin odzywał się co jakiś czas, udzielając różnych wskazówek. Fakt, były pomocne. Dzięki nim rzeczywiście sporo poprawiłam. Mimo poczucia sukcesu gdzieś w głębi siebie czuję się urażona. Nie musiał być taki niemiły na początku lekcji, kiedy pozwoliłam sobie na o parę słów za dużo. Nie sądzę, żebym zrobiła coś złego. Owszem, powinnam trzymać się z góry ustalonych przez niego zasad, ale bez przesady, potraktował mnie okropnie.
— Dobrze się spisałaś — oznajmia, opierając rozpostarte dłonie na pasku spodni. — Widać postęp. Słuchasz instrukcji, stosujesz się do moich wskazówek na bieżąco. Oby tak dalej.
— Miło to słyszeć — odpowiadam sucho na tę pochwałę, z grubsza wycierając ubrudzone palce w chusteczkę. Nie patrzę mu w oczy.
Rafał sprząta pracownię, chowając przybory w odpowiednie miejsca. Zrywa też kartę, na której pracowałam i zwija ją schludnie w rulon, a następnie chowa do jakiejś dużej tuby.
— Na pewno zgłodniałaś. W kuchni są gofry, możesz je sobie zrobić na słono lub słodko. Jak tam sobie lubisz... — mówi, biorąc kostkę Rubika do rąk.
— Dzięki. Wolę na słodko — odpowiadam.
— Tak przypuszczałem. Ale słodko nie znaczy zdrowo.
Wzruszam ramionami z obojętną miną. W głowie już układam plan: pożrę te gofry z podwójną porcją cukru i konfitury, niech sobie gada, co chce. Głód wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. Sięgam do wstążki, żeby rozpuścić włosy, jednak ten wstrętny kawałek materiału ani drgnie. Szarpię go mocniej, wyrywając kilka włosów. Syczę mimowolnie z bólu i zniecierpliwienia.
— Daj, pomogę ci.
Rafał odkłada kostkę do szuflady i podchodzi, stając tuż za mną.
— Poradzę sobie — warczę przez zaciśnięte zęby. W oczach mam łzy. Umykam przed wyciągniętą ręką Rafała, podchodząc do parapetu. Cały czas rozpaczliwie próbuję wyjąć tę wstążkę z włosów, ciągnąc ją w dół, ale się zaplątała.
— Klara... — słyszę syk przy uchu i czuję dotyk na nadgarstku. — Ja to zrobię w sekundę . Trzeba tylko pociągnąć za jedno miejsce...
— Zostaw! — wiję się, szarpiąc barkiem.
— Hej... Spokojnie. Zaraz to naprawimy... — szepcze tuż za moją głową i zamykam oczy, nieruchomiejąc na moment.
Stanowczo ale wciąż delikatnie odciąga mi ręce od włosów, kierując je w dół i dociskając do mojej talii, po czym jednym sprawnym ruchem uwalnia moje włosy z uwięzi. Dyszę wściekle, rozczochrana i obolała, kiedy wyrywam się z jego uścisku i rzucam mu pełne złości spojrzenie.

CZYTASZ
Chiaroscuro - Age gap 🚩
RomanceOboje noszą w sercu ostatnią prośbę ważnej dla nich osoby. On ma być dla niej jak ojciec, opiekun i nauczyciel. Ona ma wyciągnąć go z mroku, w którym tkwi od lat. Żadne z nich nie spodziewa się, jak łatwo granice wyznaczone przez powinność mogą zat...