Rafał był zrozpaczony, kiedy dowiedział się, że pani Łucja, jego nauczycielka plastyki, odchodziła na emeryturę. Teraz nie będzie miał już nikogo. Znów zostanie całkiem sam.
— No, Rafał... Coś ty taki pochmurny? — zapytała Łucja, zaglądając swojemu najzdolniejszemu uczniowi przez ramię na rysunek wysokich ciemnych murów piętrzących się wokół małej postaci. — Jesteś dziś taki milczący, jeszcze bardziej niż zwykle... Chcesz, żebym cię takiego zapamiętała? To mój ostatni dzień...
Rafał nic nie odpowiedział, ale szczęki zacisnęły mu się mocno, tak że poczuł lekki ból zębów trzonowych. Próbował udawać obojętność, przycisnął ołówek do kartki, ale rysik złamał się z trzaskiem. Nie chciał płakać ani okazać słabości, mimo to z oczu spłynęły mu łzy. Szybko otarł je szorstkim ruchem.
— Rafał... — westchnęła pani Łucja, przyciągając chłopca do siebie i tuląc pierwszy raz. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz ktoś go przytulał, chyba rodzice. — No już... Nie trap się. Na moje miejsce od września będzie nowa pani. Znam ją, to niesamowita kobieta, wybitnie uzdolniona.
Rafał wyswobodził się z objęć Łucji i odwrócił wzrok. Był zawiedziony. Wcale nie chciał nowej nauczycielki, ale widocznie tak już musiało być, że wszystkie bliskie dla niego osoby go opuszczały. Rodzice, Angelika, teraz Łucja...
— Jesteś wyjątkowym chłopcem, Rafał. Mam nadzieję, że będę mogła cię tu odwiedzać. Obiecuję, że zapytam panią dyrektor...
Rafał już nigdy więcej nie spotkał Łucji. Czy ona sama nie chciała go odwiedzać, czy to była sprawka siostry Seweryny? Tego nie wiedział, ale domyślał się, że zakonnica maczała w tym palce. Wkrótce zajęcia zaczęła prowadzić nowa nauczycielka, trochę młodsza od Łucji, z burzą szarych loków na głowie i bursztynowymi, przenikliwymi oczami. Rafał i kilka dziewczyn, które również chodziły na zajęcia plastyczne, patrzył na nową kobietę początkowo z chłodnym dystansem.
— Wspaniali młodzi ludzie. Jak się cieszę, że będę mogła was uczyć — powiedziała na pierwszej lekcji, a Rafał przyjął jej entuzjazm z rezerwą. Wydawała mu się sztucznie przyjazna, na pewno tylko udawała taką sympatyczną. Poza tym nikt nie zastąpi Łucji, nikt. Łucja była najlepsza, a ta Zofia jest jakąś wariatką.
Z tygodnia na tydzień jednak Zofia, cegiełka po cegiełce, rozbierała mur piętrzący się wokół serca Rafała. Aż w końcu sam odkrył, że idzie na kolejne zajęcia z zapałem jeszcze większym, niż na lekcje Łucji.
— Zobaczcie, w rysowaniu ludzkiego ciała najważniejsze jest zachowanie odpowiednich proporcji. To trudna sztuka. Ale im więcej będziecie ćwiczyć, tym lepiej opanujecie ten element.
Rafał ćwiczył więc codziennie. Dostał nawet od pani Zofii szkicownik oraz ołówki, które zostawiał sobie ukryte w jej biurku i mógł korzystać, kiedy tylko miał czas i dyżur miała siostra Ryszarda, która była stara i przymykała oko na wszystko, co wyprawiali wychowankowie. Pewnego dnia pani Zofia zajrzała do szkicownika i to, co ujrzała, jeszcze bardziej uniosło jej loki na głowie.
— Rafał... Zostań po zajęciach, dobrze? — zagadnęła go niepokojąco poważnym tonem.
Rafał kiwnął głową i czekał na połajankę, ale pani Zofia patrzyła na niego ze łzami w oczach, a następnie przymknęła drzwi prowadzące na korytarz.
— Te rysunki... To nie jest tylko twoja wyobraźnia, prawda? — szepnęła.
Rafał pokręcił głową i odpowiedział cicho:
— To wcale nie jest moja wyobraźnia. To wszystko się wydarzyło...
Zofia uniosła drżącą rękę do ust i zastanowiła się przez chwilę. Rafał nie miał wielkich nadziei, ale Zofia powiedziała coś, czego się nie spodziewał.
— Muszę to zgłosić. Pójdę z tym do kuratora. To się musi skończyć... Wezmę twój szkicownik jako dowód, dobrze?
Rafał wątpił, żeby interwencja Zofii cokolwiek zdziałała w ich sprawie. I nie mylił się. Kurator nie uwierzył Zofii. Albo uwierzył, bo o wszystkim wiedział już od dawna, jednak jedyną jego reakcją było przyczynienie się do zwolnienia Zofii Litwin z posady nauczycielki w ośrodku. Tym samym los Rafała i reszty wychowanków tylko się pogorszył. Zakonnice dowiedziały się o tym, że to ten przeklęty, sprawiający tyle problemów Sarzyński poskarżył się swojej nauczycielce i powróciły do najsurowszych kar.
Tym razem do kar fizycznych doszły też długie, wielogodzinne pogadanki. Rafał musiał słuchać tych wszystkich słów, siedząc na twardym krześle w gabinecie dyrektorki. Że jest bezwartościowy. Że nie zasługuje na nic dobrego. Że powinien być wdzięczny za każdy okruch suchego chleba. Że jego niegodna dusza nigdy nie powinna pojawić się na tym świecie. Że kala świat swoją obecnością. Że jest najgorszy. Że jest pyszny. A pycha kroczy przed upadkiem. Że on w końcu sam upadnie na kolana i ze skruchą ich przeprosi za swoje niecne postępki.
Rafał wiedział, że to co mówi mu dyrektorka to fałsz, ale po czasie nakrył sam siebie na tym, że zaczyna myśleć o sobie w ten sposób. Słowa dyrektorki zagnieździły się w jego głowie i odzywały się w przeróżnych momentach. Unosił do ust wyjątkowo świeży kawałek chleba i słyszał wewnątrz siebie: To ci się nie należy. Nie zasługujesz na to, tak jak bezdomny kundel na kiełbasę. Jesteś nikim więcej niż przybłędą. Patrzył, jak Filipek zostaje adoptowany przez młode małżeństwo i myślał: Mnie nikt nigdy nie zechce. Nikt nie adoptuje piętnastolatka. Jestem bezwartościowy. Jestem nikim.
Jeszcze niecałe trzy lata i Rafał opuści ten ośrodek na zawsze. Ale czy on opuści jego? Czy sierociniec kiedykolwiek zniknie z jego głowy? Rafał miał wrażenie, jakby mury sierocińca wrosły w jego myśli, otoczyły je i nie pozwalały na wolność. Dusił się w nich. Te mury były zbyt wysokie, by je sforsować. Nigdy ich nie zburzy, nigdy nie znajdzie z nich wyjścia.

CZYTASZ
Chiaroscuro - Age gap 🚩
RomanceOboje noszą w sercu ostatnią prośbę ważnej dla nich osoby. On ma być dla niej jak ojciec, opiekun i nauczyciel. Ona ma wyciągnąć go z mroku, w którym tkwi od lat. Żadne z nich nie spodziewa się, jak łatwo granice wyznaczone przez powinność mogą zat...