Rozdział 2 - Złe wieści...

2.8K 258 11
                                    

 Następnego dnia wstałam wcześnie i udałam się do jadalni na śniadanie. Popijałam sok pomarańczowy, gdy do pomieszczenia wpadła zadowolona Anna.

Rudawe włosy splotła w dwa warkocze, na jasne czoło opadała jej grzywka, z pod której wyglądały jasnoniebieskie oczy.

Ubrała się jak zwykle - w gorset i spódnice w kolorze brudnej zieleni, a pod tym miała beżową koszulę.

- Elsa! Hej! - zawołała rozpromieniona, dosiadła się do mnie i zaczęła nawijać - Kristoff zabrał mnie wczoraj w góry! Byliśmy niedaleko twojego pałacu! Ale musieliśmy wrócić, bo Olaf spadł z klifu i rozpadł się, więc musieliśmy mu pomóc...

Przyznaję, nie słuchałam. Co jakiś czas tylko kiwałam głową, albo wtrącałam jakieś monosylaby. Jej to wystarczało.

Ale jej paplanina nie była w stanie wyciszyć moich rozmyślań. Co się działo w Di Lare? Coraz bardziej się denerwowałam. Zacisnęłam dłonie na blacie stołu.

- Elsa, co się stało? - spytała Anna łapiąc mnie za rękę i wyrywając z rozmyślań.

- Nic, nic. Zamyśliłam się tylko - uśmiechnęłam się przepraszająco

- Zamrażasz stół - zauważyła. Natychmiast oderwałam dłonie od blatu

- Myślałam o rodzicach - skłamałam

Anna nie odpowiedziała tylko ścisnęła lekko moją dłoń, by okazać mi wsparcie.

Nagle do jadalni wbiegł strażnik. Zerwałam się z krzesła.

- Carter wrócił... - wydyszał - Jest z nim źle... musi natychmiast się z królową widzieć... mówi, że to sprawa najwyższej wagi...

Od razu ruszyłam za nim, zostawiając zaskoczoną siostrę. Byłam na tyle zdenerwowana, że zostawiałam za sobą lodowe ślady butów. Weszłam bez pukania do szpitalika. Carter wyglądał źle. Miał rozcięty policzek, wiele ran od miecza i siniaków. Sandie położyła mu wilgotną szmatkę na czoło i zabierała się za inne obrażenia.

- Królowo - powiedział słabo, gdy mnie zobaczył

- Carterze, co się stało?

- Byłem na zamku w Di Lare. Gdy pytałem o ta służkę, to odpowiedzieli, że jej nie ma. Zobaczyłem jednak jak idzie korytarzem. Stwierdziłem, że jest przecież tam, ale zatrzasnęli mi drzwi przed nosem. Z Erikiem i Nicodemusem miałem się spotkać w gospodzie, ale nie zjawili się. Zamiast nich przyszło kilku zamkowych strażników. Wywlekli mnie do lasu i zaatakowali. Nagle zerwał się silny wiatr. Mnie omijał, ale na nich naparł z całą siłą. Uciekłem, lecz niedaleko potknąłem się i straciłem przytomność. Obudziłem się w Arendelle, tuż koło zamku.

- Kto cię przeniósł? - spytałam

- Nie wiem - odparł - Obok mnie leżał kawałek lodu, na którym ktoś wyciął jedno słowo: Uwierz.

Coś drgnęło w mojej pamięci. Jakaś historia... czy może raczej bajka... zamyślona ruszyłam w stronę biblioteki.

Po jakimś czasie wpadła tam Anna.

- Co się stało? - zapytała bez żadnego wstępu.

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz