Rozdział 30 - TO jest nic?

1.1K 123 8
                                    

 - Taka słaba... Jak niby chciałaś ocalić siostrę, skoro nawet siebie nie potrafisz uratować? Dlaczego w ogóle walczysz? Przecież nie masz szans, jesteś za słaba... Jesteś tylko płatkiem śniegu w letni dzień, nie dasz rady... - głos Pitch'a był jak trucizna - Ciągle tylko ranisz, niszczysz... Jesteś jak Emma, opętana rządzą zdobycia tego, co nie jest dla ciebie. Jesteś taka jak ona... - wściekłość, która wcześniej kryła się na granicach świadomości, teraz powoli wsączała mi się w umysł. W oczach trochę mi poczerwieniało. Zacisnęłam pięści. - Ona chciała odzyskać brata, a ty siostrę, więc czym się od niej różnisz? Też zrobisz wszystko by dopiąć swego...

Teraz już nie wytrzymałam. Furia przysłoniła mi wszystko. Cisnęłam w niego lodem, ale był na to przygotowany i osłonił się swoją mocą. Rozpętałam burzę, która uderzała w Mroka z taką siłą, że ledwo stał na nogach. Zadałam kolejny cios, który pchnął go na ścianę.

Z wściekłością uderzałam w niego raz po raz mocą. Mężczyzna próbował się bronić, ale nie dawał rady. Nagle coś się zmieniło w jego wyglądzie. Byłam zamroczona gniewem, więc dopiero po chwili zorientowałam się co.

Jego oczy stały się czerwone, a ubranie nabrało szkarłatnego połysku. Posłał w moją stronę wiązkę ciemności, której z trudem uniknęłam. Utworzyłam pod jego stopami lód, przez który stracił równowagę i znowu uderzyłam nim o ścianę. Wyciągnęłam w jego stronę rękę i wielka lodowa dłoń schwyciła go, raz po raz uderzając nim o posadzkę czy mury. W końcu rzuciła Pitch'em w ścianę tuż koło drzwi...

... przez które właśnie ktoś wszedł.

- Elsa, Ząbek... - Jack urwał rozglądając się po sali treningowej i widząc Mroka, który leżał tuż koło jego stóp. Mężczyzna był mocno poraniony, rękę miał do dziwnym kątem, a z rany na głowie sączyła się krew. Poczułam triumf, który jednak szybko stłumił strach. - Co tu, na Jasność Księżyca, się stało?!

Powoli odzyskiwałam jasność umysłu, a czerwień znikała z przed oczu. Opadłam na posadzkę, stając na nogach. Nawet nie zauważyłam kiedy uniosłam się metr nad ziemię. Gdy tylko uświadomiłam sobie, co tu tak właściwie się stało, podbiegłam do Pitch'a.

- Żyjesz? - zapytałam głupio, kucając przy nim

- Nie - stęknął - Umarłem już dawno - mruknął

- Przepraszam...

- I tak poszło ci lepiej niż ostatnio. Dłużej wytrzymałaś. - powiedział, siadając. Dotknęłam jego ręki, tworząc mu z lodu temblak

- Przepraszam! - pisnęłam, słysząc jego jęk. - Dasz radę dojść do pokoju?

- Raczej tak - pomogłam mu wstać - Chociaż nieźle mnie poobijałaś

- Moment, wyjaśni mi ktoś, co tu się stało? - zapytał skołowany Jack

- Nic - uśmiechnęłam się niewinnie

- Nic... - powtórzył chłopak, patrząc na mnie z powątpiewaniem - TO jest nic? - spytał patrząc na salę. Złapałam się za głowę, widząc jakie pobojowisko teraz tu było.

- O Księżycu... Serio, aż tak było źle? - zapytałam drżącym głosem

- Szczerze? Lepiej nad sobą panujesz, ale i stajesz się silniejsza... - odparł Pitch. Jęknęłam głośno.

- Elsa, ty zrobiłaś ten bajzel? - Jack otworzył szeroko oczy - Myślałem, że trenujesz z Mrokiem walkę, ale byłaś... czerwona

- Pomaga mi zapanować nad Znakiem - przyznałam - Chociaż zbyt przyjemne treningi to nie są.

- Podczas następnego treningu będę tu - uparł się chłopak, zakładając ramię na ramię

- Jack...

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz