Rozdział 34 - Długa historia

1K 122 4
                                    

 - Elsa! - zawołała Anna

- Co? - zapytałam półprzytomnie

- Ostudziłaś mi, delikatnie mówiąc, czekoladę! - odparła z wyrzutem

- Sorry - mruknęłam i machnęłam ręką. Jej napój od razu zaczął parować - Sorry, again - troszkę ochłodziłam kubek, bo czekolada zaczynała już wrzeć.

- Co ty zrobiłaś? - Jack spojrzał podejrzliwie na napój - Miałem wrażenie, że masz moc lodu...

- I dobre miałeś wrażenie. Ale... to skomplikowane. Potrafię różne rzeczy. Uwierz - pstryknęłam palcami, a przed jego oczami pojawiło się kilka błysków

- Wierzę, wierzę - powiedział. Roześmiałam się jak dziecko. - Co się śmiejesz?

- Dlatego - pstryknęłam palcami i przed oczami Kristoff'a pojawiły się białe błyski. Mężczyzna spojrzal na dzieci i zapytał:

- Elisa, czemu cię jest dwie? - zachichotałam

- Moc Strażnika - powiedział oczarowany chłopak

- Czyli co? - spytałam ciekawsko

- Każdy Strażnik ją ma. Ząbek daje wspomnienia, Piasek daje piękne sny, North - zachwyt, Zając - nadzieję, a ja radość. Z tego co zaobserwowałem Pitch ma strach, a ty wiarę. Tyle, że wy nie jesteście Strażnikami - podrapał się po głowie

- Ty miałeś tą moc przed wybraniem na Strażnika - zauważyłam

- W sumie to tak - przytaknął - Ale... Pitch? - nie mógł powstrzymać grymasu. Spojrzałam na niego ponuro - No co? Może i jest dla ciebie rodziną, ale i tak go nie lubię. Pewnie jakąś strasznie daleką, bo nie jesteś do niego zbyt podobna.

- Ekhm... Elsa? - Anna pokazała palcem na zdezorientowanego Kristoff'a - Możesz nie robić z Kristoffka królika doświadczalnego?

- Przepraszam! - pstryknęłam palcami i zachichotałam. Kristoff nagle uświadomił sobie, że usiłuje zabawiać Jake'a lalką Elisy. Minę miał niezapomnianą. Stłumiłam chichot. - I wcale nie taką daleką. To ojciec mojej matki. - Jack zakrztusił się gorącą (w jego mniemaniu;tak serio była ledwo ciepła) czekoladą.

- Żarty sobie stroisz... - wychrypiał. Westchnęłam ciężko

- Dobra, wracamy na biegun. Chyba musisz mi wytłumaczyć parę spraw, Jack. Pa, słodziaki - potarmosiłam włosy dzieciaczkom - Wpadnę w najbliższym czasie - przytuliłam Anną i cmoknęłam Kristoff'a w policzek. Mężczyznę wmurowało

- Ej, bo będę zazdrosny... - mruknął niezadowolony białowłosy chłopak

- Nie masz o co. Po prostu moje lekcje etykiety nie zawierały pożegnań, więc zrobiłam to po licealnemu. - wzruszyłam ramionami

- Co to znaczy lica... licean... licealnemu? - zapytała Anna

- Długa historia. Opowiem wam to innym razem - moja siostra już otwierała usta by coś powiedzieć, ale jej przerwałam - Mało dziś nie zginęłam przez twoją straż, więc mi daruj, dobra? Muszę potrenować jeszcze z Pitch'em.

***

- Własna siostra nasłała na ciebie strażników, ona cię nienawidzi. Zaprosiła Szwądękanta na bal, tego Szwądękanta, który chciał cię zabić... - mówił Mrok

Wkurzyłam się, ale to nie była Furia. Ją kontrolowałam już bez problemu.

Stałam z założonymi rękami naprzeciw Pitch'a. Siłą woli utworzyłam nad nim lodową łapę. Uśmiechnęłam się uroczo, zaskakując tym mężczyznę i pstryknęłam.

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz