Rozdział 32 - Elsa!

1.2K 123 12
                                    

 Dziś jest TEN dzień.

Od Pitch'a dowiedziałam się, że dziś odbędzie się bal w Arendell. Musiałam sama zorganizować sobie transport, więc wykradłam North'owi dwie kule do tworzenia portali. Wolałabym polecieć tam z Jack'iem, ale on nie wiedział. Twierdził, że lepiej byłoby, gdybym nie pokazała się Annie. Uważał, że tak tylko przysporzę jej cierpienia. Ale ja musiałam się z nią zobaczyć. Niby mówił, że Anna zebrała się już do kupy, jednak nawet to, że ten jeden dzień w roku była załamana, raniło mnie. Trzynaście lat odpychałam ją od siebie, chciałam to teraz naprawić.

Spokojnie, pomyślałam. Nie ma co się denerwować...

Otworzyłam oczy, wybudzając się całkiem z transu. Spowrotem zaczęłam oddychać, a moje serce bić. Jęknęłam cicho. Cały pokój już zdążył zamarznąć. Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do lodowej toaletki. Szybko wyciągnęłam z szuflady pierścien od Księżyca i nałożyłam na palec.

Po ciele rozlało mi się ciepło i po chwili znowu wyglądałam jak człowiek. Ciemnobrązowe włosy, opalona skóra, złote oczy. Czy Anna mnie rozpozna? Zerknęłam na zegarek. Zostało mi półgodziny.

Ubrałam się w suknię z dnia koronacji i zaplotłam włosy w luźny warkocz. Spojrzałam z wahaniem na purpurową pelerynę, leżącą na krześle. Na moją prośbę Jack odnalazł ją, a w bonusie przyniósł mi jeszcze koronę. Coś mi mówi, że jak wrócę do lodowego pałacu to zastanę Puszka w ścianie...

Zamyśliłam się, poprawiając makijaż. Czy wolno mi nosić purpurę? Królową już nie jestem... Po namyśle zapięłam pod szyją pelerynę i nałożyłam koronę. Większe szanse, że Anna mnie pozna.

  

 Spojrzałam jeszcze raz na zegarek. Zostało pięć minut do rozpoczęcia balu! Chwyciłam jedną z kul North'a i cisnęłam na podłogę. Przez chwilę widziałam wnętrze mojego pałacu, po czym obraz zaczął wirować. Weszłam do wiru i po chwili stałam już na posadzce z lodu. Tak jak podejrzewałam Puszek był znowu wkomponowany w ścianę.

- Jack... - westchnęłam. Machnięciem wyciągnęłam śnieżnego olbrzyma. "Bałwan na sterydach" popatrzył na mnie zdziwiony i poszedł. Nigdy go nie zrozumiałam... chyba coś schrzaniłam tworzac go. No nic, czas na bal.

I nagle coś sobie uświadomiłam. Wzięłam jedną kulę, druga została na biegunie. Innymi słowy - idę na piechotę. Dobrze, że założyłam buty na niskim obcasem, bo bym nie wytrzymała...

Ruszyłam w stronę zamku. Buty co prawda mi się nie zapadały, ale szybko znudził mnie marsz. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że od czegoś mam moc. Stworzyłam sobie skrzydła i poleciałam. Zaczęło mi się robić chłodno. Minusy letniej sukienki w chłodną wiosnę... Wylądowałam przed bramą na rynek. Strażnik patrzył się na mnie z otwartymi ustami.

- Witaj, Carter - uśmiechnęłam się do członka Rady - Mogę się wkręcić na imprezę? - spytałam

- Pani, jak cię zwą? - zapytał zszokowany

- Elsa Frozenchild, dziecię zimy, Pani z Arendell. Przepraszam, że nie pogawędzę z tobą, ale i tak się już spóźniłam. - prześlizgnęłam sie koło mężczyzny. Nawet nie zauważyłam kiedy moje skrzydła rozpadły się i znikły - Przepraszam, przepraszam... mogę przejść? - przeciskałam sie pomiędzy ludźmi. Nie ma mowy, żeby przed zobaczeniem siostry powstrzymał mnie tłok, a szczególnie gdy już byłam w Arendell.

Nareszcie! Dostałam się na salę. Szybko odnalazłam wzrokiem Annę. Rozmawiała z Kristoffem, który miał coś na rękach. Na głowie miała koronę należącą kiedyś do naszej mamy. Podeszłam do nich, przywołując z pamięci wszystkie zasady etykiety dworskiej. Opanowałam rozszalałe emocje i już miałam się odezwać, gdy zobaczyłam co trzymał mąż mojej siostry... a raczej kogo. No i całą etykietę szlag trafił. Dziewczynka o włosach o pare tonów jasniejszych od Anny, trzymała się koszuli mężczyzny i patrzła złotymi oczkami na mamusię. Jej ojciec w tym czasie usiłował ściągnąc sobie z głowy blondwłosego synka o niebieskich oczach.

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz