Rozdział 5 - Muszę wracać

2.4K 231 13
                                    

 Gdy dotarłam do granicy lasu, odważyłam się spojrzeć za siebie. Jeszcze nie zaczęli mnie gonić.

W sumie nie dziwię się, jeśli grzebyk zadziałał jak planowałam, to byli unieruchomieni na 24 godziny. Margines bezpieczeństwa musi być. Ale tam nie było tego chłopaka, więc jak wróci to ich uwolni.

Dopiero po godzinie, gdy była wyczerpana, przerwałam bieg i zaczęłam myśleć. Gdzie ja właściwie jestem? Ile byłam nieprzytomna? Miałam nadzieję, że Anna nie słyszała mojego krzyku i się nie martwi. Chociaż darłam się tak, że musiałaby być głucha... albo spać. Wtedy też nic do niej nie dociera.

Zerwał się wiatr, więc szybko ukryłam się w jaskini. Ale wtedy uświadomiłam sobie co przeoczyłam - śnieg! Zostawiłam ślady!

- Elsa! - krzyczał chłopak. Wycofałam się w głąb jaskini, ale byłam tak przestraszona, że wszystkie ściany pokryły się lodem. Nagle wpadłam na pomysł. Wsunęłam się do wnęki i zamknęłam ją lodem tak, że nie różniła się wyglądem od reszty ścian. - Elsa! - jakiś kształt przeszedł cały czas nawołując. - Ona musi gdzieś tu być, przecież się nie rozpłynęła w powietrzu - mruczał pod nosem - Elsa!

Kiedy minął moją kryjówkę, bezgłośnie usunęłam lód i cichcem wymknęłam się.

- Elsa - usłyszałam głos za plecami. Odwróciłam się gwałtownie

- Nie zbliżaj się - ostrzegłam

- Ej, no przepraszam! Nie pomyślałem jak to wyglądało z twojej strony! Po prostu byłem ciekawy, a gdy zobaczyłem, że masz moc taką jak ja to tak się ucieszyłem... przepraszam! - kajał się. Spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami... wyglądał tak uroczo jak szczeniak... eee znaczy: teraz to przeprasza? A nie pomyślał o tym wcześniej zanim mnie porwał?!

Już otwierałam usta, by powiedzieć, że mu wybaczam, gdy usłyszałam jakiś szelest za plecami. Odwróciłam się gwałtownie. Był tam Zając. Kichnęłam, w sumie nie wiem czemu. Nie mam uczulenia na futro, ale przy nim swędział mnie nos. Zwierzak był wściekły. Dobrze, że nie na mnie.

- Jack! Może byś zaczął dbać o gości?! Elsa przymroziła nas do ścian, bo nie byłeś łaskaw jej nic wytłumaczyć! - warknął. Przezornie przylgnęłam plecami do ściany i powoli zaczęłam się przesuwać w stronę wyjścia.

- Zając! Nie mów, że znów masz mi coś za złe. Masz? - odparł z zawadiackim uśmieszkiem opierając się na drewnianej lasce.

- Mam. Ale nie o to tu chodzi. Może byś wtajemniczył Elsę? - wycelował w niego bumerangiem

- W sumie racja. Wygląda jak ty przy charcie Jamie'go - wyszczerzył się

- Nie przeginaj koleś - Zając zmrużył oczy

Byłam już przy drzwiach, gdy coś niebiesko-zielono-żółtego złapało mnie w ramiona i uniosło w górę, by po chwili opuścić.

- Już się martwiłam, że się zgubiłaś! - zbeształa mnie kobieta-koliber. Wpatrywałam się w nią zaskoczona. Nie tego się spodziewałam, przecież, jak to ujął Zając, przymroziłam ich do ściany! Normalnie w tej chwili powiedziałabym coś bardzo królewskiego i dyplomatycznego, ale wyszło mi tylko:

- Że co?

- Jack mówił, że się go przestraszyłaś i dlatego tak zareagowałaś. On zachowuje się jak dziecko. Jest taki lekkomyślny! - uśmiechała się, więc mimo narzekań było widać, że traktuje go jak syna

- Eee... - stać mnie było tylko na tyle w takiej sytuacji

- Nic ci się nie stało? - spytała z troską - Nie zmarzłaś? Jesteś głodna? Nie miałaś problemów po drodze? - teraz to już zbaraniałam. Ona się o mnie martwi?

- Zwykle nie marznę w samej sukni, ale tym razem musiałam wziąć płaszcz. A głodna nie jestem, bo wzięłam jedzenie z szafki. - powiedziałam, jak już się otrząsnęłam

- Skąd właściwie wzięłaś płaszcz i torbę? - zmarszczyła lekko brwi - Z tego co wiem, żadnego tam nie było, a ty miałaś inne ubrania.

- Tak ta suknia wyglądała wcześniej. Gdy uciekłam rok temu, to przemieniłam ją. A reszta to prześcieradło i poszewka na poduszkę, tylko zaczarowane - uśmiechnęłam się lekko

- Ja jednak wolę drugą wersję tej sukienki. - odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam Jack'a, który przykucnął na szczycie swojej laski - O wiele lepiej w tamtej wyglądasz. Ta jest taka... - zawahał się - sztywna

- Muszę wracać do Arendell - oznajmiłam przypominając sobie o siostrze

- Powinnaś odpocząć - powiedział postawny, siwy facet

- Anna będzie się martwić, bo na pewno usłyszała albo ktoś jej doniósł o moim krzyku - spojrzałam ciężko na białowłosego

- A co się stało? - zapytał Zając

- Krzyczała, żeby ją puścić, to puściłem - wyszczerzył się chłopak

- Kilkanaście metrów nad dachem zamku - wykrzywiłam usta

- Jack... - westchnęła kobieta

- Ale naprawdę powinnam wracać. Możemy porozmawiać w moim pałacu - zaproponowałam - Wytłumaczycie mi wszystko.

- Ja jestem za - powiedział Zając - Zimno tu.

- Jesteśmy na biegunie, koleś - powiedział Jack naśladując jego ton

- Piasek ma rację - powiedział Wielki Facet - Przenieśmy się sprawnie, bo on niedługo zacznie pracę.

- Ja może pójdę tunelami... - zaproponował Zając

- O nie stary. - zagwizdał przeciągle i po chwili obok wylądowały sanie. Wsiedliśmy, ale Zając się ociągał. Mężczyzna przewrócił oczami i łapiąc go za pokrowiec na bumerangi, wsadził do pojazdu - Zapnij się, Elso!

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz