Rozdział 15 - Jesteś Elsa Frozenchild

1.5K 158 6
                                    

Było ciemno i wilgotno. Potem zobaczyłam księżyc. Był piękny... jego promienie delikatnie wyciągnęły mnie z... czegoś. Uniosły mnie nad ziemię, a w mojej głowie rozbrzmiał głos:

- Jesteś Elsa Frozenchild, Pani z Arendell, dziecię zimy - potem przed oczami przebiegły mi dziesiątki obrazów.

Gdy wizje zniknęły, wylądowałam na ziemi. Zerknęłam na dłonie. Na palcu lśnił srebrny pierścionek z cienkiego metalu, z dziwnym oczkiem.

W lśniącym kamieniu, stojącym przede mną, widziałam swoje odbicie. Opalona skóra, ciemnobrązowe, niemal czarne włosy, opadały falami do połowy pleców, złote oczy okolone gęstymi rzęsami... Na sobie miałam dziwną suknię, zupełnie do mnie nie pasującą. Machnięciem ręki poprawiłam go. Ubrana byłam teraz w cienką białą koszulę w kropki, czarne spodnie i szpilki tego samego koloru.

Ku swojemu zdziwieniu zauważyłam, że na kamieniu są runy.

- Tu spoczywa Elsa, królowa Arendell, która umarła w obronie swojej siostry Anny i księżniczki Korony, Roszpunki. - odczytałam na głos. Niżej zobaczyłam inne symbole - Spoczywaj w pokoju pani mego serca. - zniknęły, gdy księżyc schował się za chmurami, ale powróciły kiedy tylko się z nich wynurzył - To musiała być wielka królowa - mruknęłam. Musnęłam palcami nagrobek tworząc na nim lodowy wieniec.

Gdzieś na granicy mojej świadomości rozległ się głosik:

- Czas na ciebie, dziecko

Więc ruszyłam przed siebie.

***

Od tamtych wydarzeń minęło kilka miesięcy. Szybko odnalazłam się w nowym życiu.

- Elsa! Nie jesteś tu sama! - usłyszałam głos. Znowu się zasiedziałam w łazience

- Już wychodzę! - odkrzyknęłam i zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Była już 7:45, więc musiałam zbierać się do szkoły. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki, po drodze mijając zirytowaną Emmę.

- Co ty tam tyle robisz? - zapytała. Emma była brązowowłosą dziewczyną o oczach w tym samym odcieniu i śniadej cerze

- Sorry - mruknęłam wymijając ją. Zastąpiła mi drogę

- Miałaś pomóc Kalinie dziś rano w lekcjach, ale znowu siedziałaś w łazience. - mimo delikatnych rysów twarzy, wyglądała groźnie z powodu umięśnionej sylwetki

- Pomogę jej jutro - odparłam - Ale muszę już lecieć, Sorka mnie zabije za spóźnienie - dziewczyna przewróciła oczami z tajemniczym uśmiechem, ale zeszła mi z drogi.

Złapałam kartonik soku, wskoczyłam na rower i popędziłam do szkoły. Na miejscu zorientowałam się, skąd u Emmy ten uśmieszek...

Była SOBOTA. A ja jak ostatnia idiotka pędziłam na rowerze do szkoły, omal nie wywalając się na lodzie.

Puszczając pod nosem wiązanki, zawróciłam do Bursy, gdzie mieszkałam w pokoju z Emmą.

Gdzieś w połowie drogi stwierdziłam, że bez sensu jest siedzenie w pokoju, no bo co tam będę robić? Lekcje odrobiłam wczoraj.

Chociaż powinnam się pouczyć z geografii, bo Sorka ciśnie i sypią się jedynki. Miałam to szczęście, że szybko się uczyłam, więc nie mogła mnie zagiąć, ale lepiej nie ryzykować.

Stwierdziłam, że jednak posiedzę sobie w parku, a dopiero potem się pouczę. I ochrzanię Emmę. No jak tak można nie wyprowadzać biednego ucznia drugiej liceum z błędu?! Się teraz pewnie ze mnie śmieje... już chyba 8 raz tak zrobiła.

Usiadłam na ławce, ścierając uprzednio z niej warstwę śniegu. Uwielbiałam zimę. Jednak w ludzkiej postaci szybko marzłam. Ale nie chciałam zdejmować pierścionka, bo w drugiej postaci... w sumie nie wiem czemu. Nikomu nie mówiłam o swojej mocy. Z wizji, które zobaczyłam tamtego dnia, wynikało, że nie powinnam.

W sumie bez różnicy. Po prostu tego nie robiłam. Zdarzało mi się użyć mocy, ale rzadko.

W parku było sporo ludzi. Przysiadłam w pewnej odległości od głównej ścieżki na ławce. Było tam zacisznie, chociaż obok przechodziły tłumy.

Niedaleko pod drzewem siedział chłopak. Przykuł moją uwagę wyglądem. Wysoki, blady chudy, to pierwsze co rzuciło mi się w oczy. Na głowie miał białą czuprynę. Niebieskie oczy lustrowały twarze przechodzących osób z bólem. Widać było, że coś go dręczy. Tak się na nie zapatrzyłam, że dopiero po chwili zrozumiałam co mi się wydawało nieodpowiednie w jego wyglądzie. Był ubrany w granatową bluzę i brązowe spodnie, związane na dole rzemykami. Czy jemu nie jest zimno? Ja marzłam w grubej kurtce!

W pewnym momencie jego spojrzenie spoczęło na mnie. Przez chwilę widać było w jego oczach nadzieję, ale potem wróciła rozpacz. Pokręcił głową, chwycił haczykowaty kij i wzbił się w powietrze.

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz