Rozdział 42 - Nie...

976 112 13
                                    

 Ciepło stawało się już nieznośne. Płonęłam od środka, mimo że wokół mnie szalała śnieżyca. Spojrzałam błędnym wzrokiem na zamrożone ściany jaskini. A gdyby tak... Z całej siły spróbowałam się skupić, ignorując ból i nieznośny gorąc. Lód, szron i sople zaczęły znikać, a zawarte w nich zimno wracać do mnie. Pozwoliłam sobie na cichą nadzieję, że może mi się uda, gdy rozmroziłam już połowę jaskini.

Ale właśnie wtedy wspomnienie uderzyło we mnie z siłą kuli do wyburzania, pochłaniając całą moją wolę.

Cofnęłam się w czasie i znów była przerażona swoją mocą i faktem, że po raz kolejny poraziłam Annę. " Szczęście, że nie dostała w serce. Serce jest bardzo trudno odmienić". Tym razem prosto trafiłam ją prosto w pierś. Po raz kolejny skrzywdziłam ją, naraziłam na śmierć. Ściany mojego pałacu były czerwono-granatowe.

- Weź się w garść - powiedziałam do siebie - Okiełznaj to! Nie czujesz nic, a nic. Nic nie czujesz, nie czuj nic! - ale nie potrafiłam zapanować nad moim lodowym demonem. Zaczął zwracać się przeciw mnie; ze ścian zaczęły wyrastać sople.

Nagle upadłam i iluzja znikła, zostawiając mnie łkającą na ziemi. Zwinęłam się w kłębek na twardej skale. Przypomnienie czasu, gdy byłam potworem, bolało.

Jednak wspomnienia nie miały zamiaru dać mi spokoju. Byłam na przyjęciu z okazji koronacji. Miałam na sobie suknie, zakrywającą mnie od szyi do stóp. Do tego korona i purpurowy płaszcz, oznaka pozycji społecznej i rękawiczki, by poskromić moc. Na głowie miałam misterny kok. Rozmawiałam z dygnitarzami sąsiednich państw. Ale te obrazy były inne. Widziała salę balową i jaskinię jednocześnie, a wszyscy wokół byli z lodu.

- Elsa! Znaczy Wasza Wysokość, można na chwilę? - odwróciłam się do Anny, ciągnącej za rękę Hansa - Pozwól, że przedstawię. Jego Wysokość Hans, książę Nasturii.

- Wasza miłość - skłonił się mężczyzna. Skinęłam mu uprzejmie głową. - Czy możesz... - zaczęli razem - pobłogosławić nasze... małżeństwo? - Anka położyła mu głowę na ramieniu, z uwielbieniem wpatrując się w jego oczy.

- E, małżeństwo? - spytałam zaskoczona

- Tak! - pisnęła podekscytowana dziewczyna

- Nie rozumiem, jak to? - starałam się zachować spokój. Miałam cichą nadzieję, że się przesłyszałam.

- No sami jeszcze nie wiemy wszystkiego. Potrzeba paru dniu, żeby wszystko obmyśleć. Na pewno będzie zupa, lody i szampan i goście... Ej, zamieszkamy tu? - złapała go za ręce

- Tu? - zdziwiłam się

- Ja bardzo chętnie! - odpowiedział mężczyzna

- Anno... - próbowałam zatrzymać słowotok siostry, ale ona właśnie zaczęła się rozkręcać

- I ściągniemy tu twoich dwunastu braci, co? Spokojnie, wszyscy się pomieszczą... - rzuciła w moją stronę. Jakby mi o to chodziło!

- Co? Jak to? Momencik. Chwileczkę - udało mi się w końcu przykuć jej uwagę - Nikogo tu nie ściągniesz, ani nie wyjdziesz za mąż - powiedziałam

- Zaraz, proszę? - spytała zaskoczona

- Możemy porozmawiać same? Na osobności? - spytałam błagalnie

- Nie! Jak chcesz nam coś powiedzieć, to słuchamy oboje - przysunęła się do niego

- Proszę - westchnęłam - nie wychodzi się za nieznajomego.

- Wychodzi się, jeśli się go kocha - zaprotestowała. Anka miała wielkie serce, ale była naiwna jak dziecko.

- Anno, co ty wiesz o miłości - odparłam

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz