Rozdział 36 - NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁAŚ!!!

1.2K 119 8
                                    

 - Jaja sobie robisz - wtrąciłam skołowana

- ...i dlatego przerwałem wam trening - skończył - To pierwszy taki przypadek, żeby dwie osoby naraz...

- Jaja sobie robisz - powtórzyłam

- Czy ja bym cię nabierał? - przekrzywił uroczo głowę

- Tak! Ty ciągle mnie nabierasz! - skrzywił się jakby coś mu się przypomniało. Niemiłe coś. Zmarszczyłam lekko brwi, zaskoczona jego reakcją. Chłopak uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.

- Nie w takiej sprawie. - odparł

- Ale jak? Mówisz, że jednocześnie, ale jak? Z tego co wiem, zawsze była jedna osoba naraz!

- Promień się rozdzielił na dwa, w jednym pojawił się kontur twojej postaci, a w drugim jego. Księżyc was wybrał na Strażników.

***

Minął tydzień. Tydzień odkąd ja i Pitch zostaliśmy wybrani. Po złożeniu przysięgi, starałam się poprawić stosunki reszty do Mroka. W drugą stronę zresztą też. Ale oni są strasznie oporni... udało mi się tylko sprawić, że tolerowali się nawzajem. I to tylko dlatego, że straciłam kontrolę nad darem od Księżyca i mocą przekonałam ich, że są po jednej stronie. Załamać się można...

Rozległ się dźwięk chatu. Spojrzałam na laptopa. Drżącą ręką rozwinęłam pasek i odtworzyłam nagranie.

- JAK MOGŁAŚ?! MY TU OD ZMYSŁÓW ODCHODZIMY!!! GDZIE BYŁAŚ PRZEZ TE CHOLERNE PÓŁ ROKU?! U MNIE ZA GODZINĘ I MASZ SIĘ WYTŁUMACZYĆ!!! - skuliłam się. Moja najlepsza kumpela, Wika, była serio wściekła - Jak miałaś epicki romans i uciekłaś z chłopakiem, to ci wybaczymy! - usłyszałam głos Kingi. Uśmiechnęłam się - ALE JEŚLI NIE MASZ ŻADNEGO WYTŁUMACZENIA, TO NIE MA PRZEBACZ! ZNAJDĘ I ZATŁUKĘ!!! - wydarła się jeszcze Wiktoria i nagranie się skończyło

Do pokoju wpadł jak burza Jack.

- Kto ci grozi?! - spojrzałam na niego jak na idiotę. Widać usłyszał tylko trzy ostatnie słowa.

- To tylko Wika - powiedziałam uspokajająco. Opuścił laskę, ale nie wydawał się przekonany. Przewróciłam oczami - Tak się tylko mówi

- Co z wami jest nie tak? - zapytał Jack, wzdychając

- Wszystko - wyszczerzyłam się - Czemu zawdzięczam twoją wizytę?

- Raczej wiesz...

- Aha - zaczęłam odpisywać Wice na Facebook'u. Nagle gwałtowny wiatr zatrzasnął mi pokrywę laptopa i wyrwał go z rąk. - Jack! Oddawaj to! - próbowałam mu zabrać komputer, ale cały czas mi się wyślizgiwał. W końcu przestałam i spojrzałam na niego ze złością - Czyli czas na środki ostateczne - wycedziłam. Machnęłam ręką i Jack'a otoczył niebieski kokon.

- Elsa? Co ty wymyśliłaś? - zapytał niepewnie. Zrobiłam palcem kółeczko i kokon z chłopakiem w środku zaczął wirować. - ŁOOO!!! - zachichotałam i pstryknęłam. Kokon zniknął i Jack zatoczył się na biurko. Na jego widok zgięłam się wpół ze śmiechu. Łzy mi leciały ciurkiem z rozbawienia.

- Całkiem ci ładnie w moich ciuchach - powiedział - I co w tym takiego strasznego, że nazwałaś to środkami ostatecznymi?

- Lustro... jest... tam! - wykrztusiłam między napadami śmiechu. Chłopak zmrużył podejrzliwie oczy i spojrzał w skazaną stronę. Zachłysnął się powietrzem, a ja wyrwałam mu swoją własność z rąk.

- ELSA! NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁAŚ!!! - krzyknął zdruzgotany - Przestań się śmiać albo cię zamrożę! - dodał ze złością, celując we mnie palcem. Tak się trzęsłam ze śmiechu, że cudem odstawiłam komputer. Nie chciał mi oddać laptopa (z zalogowanym Facebookiem! jeszcze mi karniaka by wstawił!), to zamieniłam nam ciuchy. Teraz ja byłam ubrana w oszronioną bluzę i odwiązane rzemykami spodnie, a on w moją suknię...

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz