Tym razem nie potrafiłam się rozluźnić w jego objęciach. Jednak to nie groźba Pitch'a to sprawiła, a fakt, że oni... że ja...
- Coś się stało, Elsa? - wcześniej zaślepiona nie widziałam w nim tej sztuczności - Nie martw się o Annę, zajmiemy się nią. Będzie bezpieczna
- Nie o to chodzi... - westchnęłam
- Stało się coś jeszcze? - zapytał ostrożnie
- Później ci powiem... - byliśmy już niemal w Arendell. Jack gwałtownie się zatrzymał
- Powiedz teraz - rzekł twardo. Spojrzałam na niego. W jego oczach nie widziałam już łagodności.
- Właśnie o to - bąknęłam - Wyląduj
- Nie - sprzeciwił się
- Ale przysięgnij, że mimo wszystko będziesz chronił Annę. Daj słowo strażnika - nalegałam
- Przysięgam na księżyc, że będę chronić Annę - przyrzekł po chwili namysłu. Odetchnęłam z ulgą, nieważne jak Jack zareaguje, moja siostra będzie bezpieczna
- Boli mnie to, że... - załamał mi się głos - Pierwszy raz uwierzyłam... ale... nie ufasz mi - zamknęłam oczy - Anna miała rację - powiedziałam cicho - Nic nie wiem o miłości
Poczułam jak jego ramiona napinają się.
Wcześniej uważałam, że stwierdzenie "złamane serce" to przenośnia, nie mająca żadnych podstaw. Dlatego ból w piersi mnie zaskoczył. Czułam jak moje serce rozpadało się na kawałki.
Położyłam mu ręce na piersi i z całej siły go odepchnęłam. Po chwili zorientowałam się, że to było głupie, bo lecieliśmy dość wysoko, ale pod stopami poczułam grunt szybciej niż myślałam. Biegłam przed siebie. Ścieżka wiodła w dół. Wciąż nie otwierając oczu przedzierałam się przez las. Po policzkach spływały mi łzy.
Gdzieś w tle słyszałam krzyki Jack'a, ale nie rozumiałam co mówił, w głowie mi huczało. Biegłam na oślep, byle dalej, byle gdzie...
***
Chyba zemdlałam, bo następne co zobaczyłam to Anna, która okrywała mnie kocem.
- Musisz odpocząć - powiedziała
- On tu jest? - zapytałam
- Kto? - zmarszczyła brwi
- Jack...
- A ma być? Nieważne. Co robiłaś sama w lesie? - zapytała lekko wkurzona
- Nic - skłamałam
- Nic - powtórzyła powoli - Od kiedy "nic" znaczy płacz i ciągłe powtarzanie "nie, nie, nie"?
- Ja... innym razem ci wytłumaczę. - zmieniłam temat - Jack tu przybędzie i zabierze cię w bezpieczne miejsce. - rudowłosa już otwierała usta, by zaprotestować, ale nie dałam jej dojść do głosu - Żadnych dyskusji. I jakby pytał, to nie chcę z nim rozmawiać. - dodałam kategorycznie
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do pokoju. Od razu zamknęłam drzwi na klucz. Chciałam być sama.
Usiadłam przy drzwiach, jak wtedy, gdy moi rodzice utonęli i zaczęłam łkać. Byłam kompletnie załamana. Kiedy zaczęłam wierzyć w miłość i zakochałam się w kimś... a ten ktoś uważał, że jestem w zmowie z wrogiem.
Uniosłam głowę i zauważyłam za oknem Jack'a. Patrzył na mnie tak jakoś... inaczej. Z troską, smutkiem... pisnęłam ze strachu. Wyglądał jakby go to zraniło. Uchylił okno i wślizgnął się do środka. Zaczęłam krzyczeć. Chciał mnie uspokoić, ale strzelałam na oślep lodem. W końcu złapał mnie za nadgarstki, przycisnął do ściany i pocałował, przerywając moje krzyki. Skamieniałam zaskoczona. A potem zanim pomyślałam walnęłam go z całej siły na odlew w twarz.
CZYTASZ
Elsa, strażniczka wiary
FanfictionElsa wiedzie w miarę spokojne życie w Arendell. Dogaduje się ze swoją siostrą, Anną i jej chłopakiem, Kristoff'em. Wszystko pięknie i nagle zjawia się On... " Najpierw wzniosłam dwa lodowe mury po jego bokach, a potem dorobiłam trzeci, który porusza...