Rozdział 44 - Zaczekaj!

1.1K 109 12
                                    

 Już chyba piąty raz opowiadałam tą samą historię, bo Strażnicy przybywali pojedynczo i każdy chciał wiedzieć co się stało. Księżycu...

- ...okazało się, że tym głosem była Emma, zresztą to ona za tym wszystkim stała. - skończyłam starannie ukrywając rozdrażnienie - Nie wiem co chciała przez to osiągnąć, ale jej nie wyszło.

- Mało oryginalny sposób - skwitował zniesmaczony Pitch - Niemal zawsze korzysta z czyichś pomysłów.

- A ten był niby czyj, twój, koleś? - sarknął Zając

- Owszem, ja go pierwszy użyłem. Z tą różnicą, że mi się powiodło. - odparł Mrok z niezmąconym spokojem. Jack się zjeżył słysząc to. Temat mojej śmierci nadal był dla niego drażliwy.

- Nie do końca, koleś. Elsa nadal żyje - wytknął mu "Kangur" Wielkanocny

- Do końca. Umarła. - powiedział Pitch

- Moment! - Czkawka uniósł nieco ręce - Wyjaśni mi ktoś o co teraz chodzi? Pogubiłem się.

- Mrok wcześniej był naszym wrogiem. Troszkę to pogmatwane... Ukrył mnie przed Strażnikami na wiele lat. Jacka spotkałam przypadkowo, gdy opuszczałam pałac. Zabrał mnie do bazy bez mojej zgody - spojrzałam na niego ciężko. Chłopak wyszczerzył się tylko - W ten sposób Strażnicy w ogóle zdali sobie sprawę z mojego istnienia. Pitch zrobił się nieco... no dobra, bardzo zazdrosny i doszło do walki. Pokonałam go, ale wmówił mi, że umieram. No i zginęłam. Po jakichś dwóch latach się odrodziłam i zamieszkałam w niemagicznym świecie, pozbawiona pamięci. Porwała mnie Emma, potem uratował mnie Mrok.

- Zabił cię, a następnie uratował? - zdziwił się wiking - A ja myślałem, że to kobiety są niezdecydowane...

- Zmienił się - odparłam, a w mój ton wkradła się nutka irytacji. Ale mówiłam jak było. Jego kolory się zmieniły. Niegdyś szara cera nabrała zdrowszego odcienia, a czerń, którą kiedyś określałam mianem "zimnej i okrutnej", teraz miała "ciepły" odcień [wiem, że czarny nie ma odcieni, no ale chyba wiecie o co mi chodzi? dop. aut]. Nawet mrok, którym się posługiwał, stał się inny. Taki... przyjazny. Nie podejrzewałam, że użyję takiego określenia względem ciemności...

Ciszę przerwał portal, który znikąd pojawił się w środku pomieszczenia.

- Co na Thora... - wykrztusił Czkawka. Nie wiedział co to jest, bo North przyleciał saniami na Berk. Swoim zaprzęgiem wywołał niemałe zamieszanie wśród mieszkańców. Do sali wpadł zdyszany yeti. Nie byłam pewna co po wiedział, bo dla mnie to brzmiało jak mieszanina warknięć, chrząknięć i losowych sylab.

Ale North rozumiał. I raczej nie były to dobre wieści.

- Sprawdziliście na pewno?! Żadnego kontaktu?!! - krzyknął Mikołaj. Yeti coś odpowiedział. Wściekły North uderzył ogromną pięścią w stół, podrywając się - Strażnicy natychmiast do Bazy!!

- North, co jest? Coś się stało? - spytałam zaniepokojona

- Asmodeusz zaatakował Zębowy Pałac, Norę i Bazę. Nora jest spustoszona, pałac Zębuszki w kawałkach, ale nie wiadomo co z mleczuszką i pozostałymi. Phil nie mógł ich znaleźć - z ust Ząbek wyrwał się cichy okrzyk, za to oczy Zająca ciskały błyskawice - Yeti jakoś bronią Bazy, ale nie wytrzymają długo. Sam Asmodeusz tam jest.

Zmroziło mnie na te słowa. Asmodeusz, okrutny anioł-psychopata, w którego cytadeli byłam więziona i torturowana.

- Będzie dobrze, Elsa - Jack położył mi dłoń na ramieniu. Uśmiecham się w odpowiedzi, ale to nie jest prawdziwy uśmiech. Miałam przeczucie, że coś złego się stanie.

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz