Rozdział 41 - Ty...

931 111 2
                                    

 Razem z Czkawką poszłam do kuźni, bo mężczyzna musiał znaleźć kogoś.

- Oj, chłopcze, Astrid się to nie spodoba - powiedział niewysoki, grubszy wiking z blond wąsami związanymi w warkocze i zrośniętymi brwiami. Ubrany był w żółtą koszulę z krótkim rękawem, brązowe spodnie w pasy i futrzaną kamizelkę, a na głowie żelazny hełm z dwoma rogami. Zamiast prawej nogi miał metalową protezę, a na miejscu lewej ręki... kowalski młot. Okeeej...

- Nie no, czemu wszyscy myślą, że zdradzam Astrid?! - Czkawka wyrzucił ręce w górę, a Szczerbatek wydał z siebie dźwięk podobny do śmiechu.

- Wiesz, tak jakby wyleciałeś w podróż i wróciłeś z dziewczyną - zwróciłam mu uwagę - Swoją drogą macie tu sporo wypadków jak widzę... - zmierzyłam wzrokiem protezy starszego mężczyzny

- To z czasów wojny ze smokami, już aż tylu nie ma. Czkawka, matka cię nie nauczyła, że należy zająć się gościem? Dziewczyna pewnie zamarza! A tak właściwie jak się nazywasz, ślicznotko? Ja jestem Pyskacz Gbur - skłonił się szarmancko. Księżycu, czy oni nie mogą dać dzieciom normalnych imion, jak Anna czy Jack tylko Czkawka, Pyskacz, Valka...

- Jestem Elsa, Strażniczka Wiary, dziecię zimy, Pani z Arendell - dygnęłam po królewsku - I ja naprawdę nie marznę. - miałam ochotę dodać słowa "Czy to tak trudno zrozumieć?!", ale uznałam, że zabrzmiałoby to wybitnie niewłaściwie.

- No nie wiem, ta twoja sukienka nie wygląda na ciepłą...

- Bo jest z lodu... długo by tłumaczyć! - odparłam lekko zniecierpliwiona. Czy oni naprawdę muszą zadawać tyle pytań? Czkawka widząc, że chociaż się uśmiecham, to jednak lekko zaciskam usta, wtrącił szybko:

- Nie uważasz, Pyskacz, że wypadałoby urządzić ucztę z okazji przybycia gościa?

- Dobry pomysł, wodzu. - nie mogłam się powstrzymać i utworzyłam za jego plecami śnieżkę, a potem cisnęłam ją prosto w tył jego głowy - Ej, które to?! - krzyknął odwracając się do grupki dzieciaków. Zachichotałam, zakrywając dłonią usta, patrząc jak gania maluchy, które rozpierzchły się na wszystkie strony.

- Ty to zrobiłaś - bardziej stwierdził niż zapytał. W odpowiedzi tylko uśmiechnęłam się szeroko - Dobra, Pyskacz wszystko zorganizuje. Jak tylko przestanie gonić dzieci...

- Czepiasz się. - mruknęłam

***

Przyznaję, że wikingowie umieją ucztować. Stoły były suto zastawione różnego rodzaju mięsem, serami, jaczym mlekiem, a także piwem i wybornym miodem pitnym. Przyznaję się bez bicia, spróbowałam trochę. Sączysmark pokazał mi jak zrobić pyszny napój z miodu i piwa z odrobiną mleka jaka. Smakowało to wspaniale, więc wypiłam ze trzy kufle, zagryzając chlebem z serem.

Miałam już lekkie zawroty głowy i było mi trochę za ciepło, ale mimo to była zadowolona. Chociaż usiłujący ze mną flirtować Sączysmark nie był zbyt miłym towarzystwem.

- Kotku, mam w piwnicy siłownie, może wpadniesz poćwiczyć? - powiedział lekko bełkocząc, kładąc mi rękę na ramieniu

- Zabierz rękę jeśli ci na niej zależy, mam chłopaka i drugiego nie potrzebuję - odepchnęłam go lekko

- Ostra jesteś, mała - przysunął się nieco zbyt blisko. Kopnęłam jego krzesło, sprawiając, że lód rozsadził jedną z nóg i mężczyzna zwalił się na podłogę z hukiem.

- Ups - powiedziałam złośliwie - Mówiłam łapy przy sobie.

- Elso, a kim są tak właściwie Strażnicy? - zapytała Valka, matka Czkawki.

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz