Rozdział 14 - Zostawiłam Jack'a samego

1.5K 165 5
                                    

Mimo tego, że umierałam, poczułam się bezpiecznie. Jego ciepłe usta muskały delikatnie moje zamarznięte wargi. Ogarnął mnie jego lodowy zapach... poczułam jak się odsuwa. Chciałam więcej, ale byłam zbyt słaba, by przyciągnąć go do siebie.

Miałam wrażenie, że coś mnie ciągnie w górę.

- Dzię... kuję - szepnęłam. Mój oddech zmienił się w parę.

- Nigdy nie będę kochał nikogo prócz ciebie. Przysięgam... - głos mu się załamał

Z wysiłkiem uniosłam dłoń, wytężając resztki sił, by utworzyć srebrny łańcuszek na jego szyi. Ręka opadła mi bezwładnie, a on zaskoczony ujął w ozdóbkę. Uniósł brwi.

- Wrócę... dla ciebie... - para z mojego oddechu przemieniła się w zawieszkę-serduszko z lodu na jego naszyjniku.

Coś wyszarpnęło mnie z ciała. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na Jack'a, już unosząc się nad nim.

Moja głowa spoczywała na jego kolanach. Moje ciało zmieniło się w lód. Z twarzy chłopaka spływały łzy i kapały na posąg w jego ramionach.

Nagle znalazłam się na zewnątrz. Unosiłam się w stronę księżyca w pełni. Jego promienie otulały mnie delikatnie i przyzywały. Byłam coraz bliżej niego, aż nagle wchłonął mnie.

Oślepiło mnie światło. Znalazłam się w dziwnym miejscu.

Było tam pięknie... srebrzyste kolumny podtrzymywały białe sklepienie, wokół kwitły połyskujące kwiaty...

Nagle za plecami usłyszałam głos. Obcy, ale zarazem znajomy...

- Jeden z najczystszy z duchów Obdarzonych nareszcie przybył do nas - odwróciłam się gwałtownie

Stał tam srebrzysty mężczyzna. Jego blask, a także fakt, że cały czas zmieniał postać, nie pozwalał mi skupić na nim wzroku.

- Kim jesteś? - zapytałam, chociaż już znałam odpowiedź

- Jestem Księżyc - odparł - A ty w końcu odnalazłaś drogę do nas

- Nas?

- To miejsce, gdzie spotykają się wszyscy. Zaświaty.

- Ja muszę wrócić - powiedziałam - Jack... nie mogę go zostawić. Zrobię wszystko! - zawołałam z rozpaczą

- Obdarzeni nie wracają - powiedział nie patrząc mi w oczy

- Kiedy ja muszę! - krzyknęłam. Księżyc westchnął

- Umarłaś w obronie Strażnika, Obdarzonej i siostry. Czy to ci nie wystarcza?

- Zostawiłam Jack'a samego - spojrzałam na niego twardo

- Będziesz mogła wrócić pod dwoma warunkami. - westchnął

- Jakiekolwiek by nie były - stwierdziłam od razu

- Po pierwsze, jeśli wrócisz, nie będziesz nic pamiętać - skinęłam głową - Drugie to raczej prośba.

- Jaka? - zapytałam rzeczowo

- Pomóż Pitchowi

- Słucham?! - z zaskoczenia mój głos podwyższył się o dwie oktawy - Dlaczego?! On spowodował moją śmierć!

- On też wrócił jak ty - powiedział cicho - Chciał chronić córkę, ale pozbawiony pamięci... przez lata był przy niej, aż któregoś dnia spotkał Strażników. Oni nie są nieomylni. Odrzucili go. Ale ciemność nie zawsze oznacza zło, mrok nie jest sam z siebie ani dobry, ani zły. Jednak to co zrobili pchnęło go w złą ścieżkę. Zajął się nim jeden z Lordów i podporządkował sobie Starożytną Magią. Potem wysłał w przeszłość. Ale nadal możesz mu pomóc - dodał z mocą

- Kim są Lordowie? - zapytałam unosząc brwi

- Siedem postaci. Rada. Jeden zawsze jest w tym wymiarze, inni pojawiają się tu tylko w Zaćmienia. Tylko tyle powinnaś wiedzieć.

- Opowiesz mi historię Pitch'a? - poprosiłam

- Niektóre opowieści muszą poczekać na swój czas. - odparł enigmatycznie.

Po jego policzku potoczyła się jedna, srebrzysta łza. Nie mogłam na to patrzeć, więc starłam ją. Ujął moją dłoń i zamknął ją. Gdy ją otworzyłam w środku był pierścionek z połyskującym oczkiem, które wyglądało jakby kłębiła się w nim księżycowa mgła.

- Noś go na palcu, a wszyscy będą cię widzieć. Będziesz wyglądać tak, jakbyś wyglądała gdybyś nie miała mocy. Będziesz na początku żyć jak inni ludzie. A i będziesz młodsza.

- W jakim będę wieku? - spytałam zaciekawiona

- Będziesz 17-latką jak Jack - uśmiechnął się i musnął dłonią moje czoło.

Ogarnęła mnie ciemność.

Elsa, strażniczka wiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz