Adam wziął szmatkę w rękę i zaczął szorować, tak naprawdę, czyste szklanki z braku klientów. Rozejrzał się po sali. Było po czwartej, a ludzi coraz mniej. Przysłuchiwał się tandetnym rozmową o pracy i dzieciach z powodu ogromnej nudy. Niektórzy musieli być wyganiani ze względu na ich stan trzeźwości. Drugą ręką włączył telefon, a nie widząc, żadnej wiadomości od Parkera westchnął głośno. Pewnie znowu gdzieś polazł naćpany i wróci do domu dopiero za parę godzin, jak wytrzeźwieje. Na szczęście chłopak umiał się bić, więc miał pewność, że nikt mu nic nie zrobi.— Znowu czekasz aż napisze? — mruknął Micheal, wpatrując się od paru minut w przyjaciela. Adam obrócił do niego głowę, lecz po chwili znowu skupił wzrok na szklankach. Pokiwał głową, cicho wzdychając. — Adam, każdy ci to mówi, dałeś mu tyle, a on dalej się zachowuje jak skurwiel.
— Ma trudny czas w życiu — westchnął, nie mogąc słuchać tych bzdur. — On tak to odreagowuje.
— Będąc po prostu skurwielem? — prychnął. — Nie wyjdzie to na jego korzyść.
— Micheal.. kurwa.. to dziecko — mruknął, opierając dłonie na blacie baru. — Ma dopiero szesnaście lat, a wtedy jeszcze miał piętnaście. My w tym wieku piliśmy w lesie, a później wracaliśmy do domu, gdzie mieliśmy rodziców. A on? Nie miał domu nigdy, a to co i tak wiemy jest kroplą w morzu tego całego bagna — powiedział cicho, na co sędzia zamilkł.
Nagle usłyszał charakterystyczny dzwoneczek mówiący o tym, że ktoś wszedł do baru. Mężczyzna w mgnieniu oka podniósł wzrok, a widząc dwójkę policjantów przełknął głośno ślinę. Obrócił się do sędzi, który momentalnie wstał, a każdy kto siedział w barze przestał rozmawiać i skupił całą swą uwagę na funkcjonariuszach. Barman momentalnie spuścił wzrok, dalej wycierając naczynia. Po paru sekundach kobieta i mężczyzna stanęli obok baru. Adam ponownie podniósł wzrok, unosząc pytająco brew.
— Słucham państwa? — spytał odkładając szklanki.
— Kto jest menadżerem lokalu? — spytała kobieta, rozglądając się po barze.
— Ja — mruknął szatyn, wyprostowując się. — W jakiej sprawie państwo do mnie przyszli?
— Dostaliśmy doniesienie o.. pewnej osobistości — powiedział policjant, wkładając dłonie do kieszeni. Z niej wyciągnął małą fotografię, którą przystawił barmanowi pod sam nos. Adam przeleciał oczami po fotografii rozpoznając w niej Petera, choć miał na sobie kominiarkę. Barman wszędzie rozpozna jego czekoladowe oczy spłowiałe pustką i chłodem . Jego serce mocniej zabiło, lecz nie mógł tego okazać — Znasz go?
— Nigdy nie widziałem kogoś takiego — wzruszył obojętnie ramionami, na co funkcjonariusz prychnął. — Jak pokażecie zdjęcie jego twarzy, a nie gówniarza w kominiarce to może go poznam.
— Ma zarzuty związane z pobiciem ze skutkiem śmiertelnym i handlowaniem narkotykami — dodała kobieta. — Widzieliśmy nagranie, jak jeszcze dziś wchodzi do baru.
Adam spojrzał z zastanowieniem na funkcjonariuszy. Udawał zamyślonego, a tak naprawdę kliknął pod barem czerwony przycisk. Każdemu z gości baru przyszedł SMS o treści, aby za dwadzieścia sekund założyć maski, które są ukryte pod stołami. Chwilę później z ścian zaczął ulatniać się gaz, a policjanci spojrzeli się na siebie. Oboje chcieli wyjąć broń, lecz sędzia wraz z Westernem, którzy wcześniej założyli maski szybko i bezproblemowo ich ubezwładnili. Gdy oboje leżeli nieprzytomni na podłodze, we trójkę poszli na zaplecze, wcześniej dając sygnał gościom, aby odpowiednio się nimi zajęli.
— Dzwoń do Parkera — mruknął Sędzia zdejmując maskę. Oparł się o blat mamrocząc przy tym najróżniejsze przekleństwa. — Jeżeli mają nagrania, to znaczy, że niedługo będzie na niego obława, musi się odsunąć.

CZYTASZ
Please, have mercy on me | Irondad | Spiderson
Fanfiction"- P-przepraszam m-mamo.. t-tak strasznie cię p-przepraszam.. - wyszlochał, pomiędzy uderzeniami. Jednak po paru sekundach poczuł kolejne, na które pisnął i mimowolnie podskoczył. Jego chude ciało się niewyobrażalnie trzęsło, a on nie mógł go za nic...