Rozdział 38.

2.1K 140 4
                                    


~ ANASTASIA ~

Zbierałam wszystkie potrzebne dokumenty na wizyty do dwóch lekarzy i gotowa zeszłam na dół do Luke'a, który zasygnalizował swoją obecność. Wrócił ze szkoły prosto do mojego domu, żebyśmy mogli załatwić resztę rzeczy i wreszcie pójść na zaległą wizytę kontrolną.

- Cześć, słoneczko - uśmiechnął się, całując mnie delikatnie. - Jak się czujesz?

- Hej - odwzajemniłam uśmiech. - Wszystko w porządku. A jak w szkole?

- Jak zwykle - nudno i beznadziejnie. W końcu Ashton skończył szkołę, Nicky spędza dużo czasu z Michael'em, a Abbs uzależniła się od telefonu i w ogóle się z nim nie rozstaje, tak samo jak Calum, tyle że on czasami przerywa, żeby opowiadać o Tashie.

- Co do Abby, to się cieszę, podobałeś jej się kiedyś.

- A tobie się podobam?

- Chodźmy już - wyprzedziłam go i przeszłam korytarzem do wyjścia. - Idziesz, czy nie?

- Nie podobam ci się? - założył ramiona, stojąc ciągle w tym samym miejscu.

- Luke, możesz się nie wygłupiać? Jest już prawie trzydzieści minut po pierwszej, a my mamy dwie wizyty.

Chłopak niechętnie wyszedł za mną z domu i poczekał chwilę, aż zamknę drzwi na klucz.

- Nie rozumiem dlaczego nie możesz odpowiedzieć, to zwykłe pytanie - zaargumentował, wychodząc zaraz za mną poza podwórko do zaparkowanego tam samochodu.

Wsiadłam do środka, nawet nie czekając na pomoc z jego strony. Położyłam torebkę na desce rozdzielczej i oparłam głowę zagłówku. Odetchnęłam kilka razy, po czym otworzyłam zamknięte do tej pory oczy. Luke zajął miejsce obok mnie, zatrzaskując przy tym brutalnie drzwiczki. Z kieszeni wyjął kluczyk i włożył go do stacyjki. Zapiął pasy, a ja automatycznie powtórzyłam jego ruch.

Przez dłuższy czas jechaliśmy w nieznośnej ciszy. Kilka razy sprawdziłam, czy wszystko mam i która jest godzina.

- Luke? - zaczęłam. - Zamierzasz się nie odzywać, bo ci nie odpowiedziałam?

Przewróciłam oczami na ciszę z jego strony i westchnęłam zrezygnowana.

- Podobasz mi się. Słyszysz? Możemy już porozmawiać?

Blondyn uśmiechnął się, ciągle skupiając się na drodze.

- Zaraz będziemy - odezwał się w końcu. - Co masz najpierw?

- Na początek mamy ginekologa.

- W porządku. Jeszcze co najwyżej pięć minut i będziemy pod szpitalem.

Luke miał rację, nie minęło nawet pięć minut i zaparkowaliśmy pod budynkiem. Wysiadłam z auta, zabierając torebkę, do której spakowałam teczkę z ważnymi dokumentami. Chłopak podszedł do mnie i razem poszliśmy w stronę dużych, szklanych drzwi. Odpowiednimi, znanymi Luke'owi korytarzami dotarliśmy pod salę tysiąc sto osiemnaście. Usiedliśmy na ławce i czekaliśmy na swoją kolej. Ja cierpliwie, blondyn nie. Wreszcie mogliśmy wejść do środka.

Po krótkiej wymianie zdań z lekarzem, wypełnieniu karty i innych najprawdopodobniej potrzebnych rzeczy, nadeszła chwila na badanie. Zajęłam miejsce na leżance, a chłopak usiadł obok, trzymając mnie za rękę.

- Możecie być spokojni, nie spodziewałbym się niczego niepokojącego, tak przynajmniej wynika z naszej rozmowy - zaznaczył, a ja pokiwałam głową, poprawiając się. - Dobrze, więc zaczynamy. Tak, jak mówiłem, wszystko jest w porządku, rozwój jest prawidłowy. Myślę, że wasz maluszek ma już z dziesięć centymetrów - uśmiechał się, mówiąc nam to wszystko. - Poza tym, to już początek czwartego miesiąca, może chcieliby państwo poznać płeć dziecka?

Wymieniliśmy spojrzenia. Luke energicznie pokiwał głową i tak właśnie decyzja została podjęta. Ścisnął mocniej moją rękę i posłał mi promienny uśmiech. W tej samej chwili, kiedy doktor zaczął mówić, spojrzeliśmy na niego.

- Na dziewiedziesiąt dziewięć procent będziecie mieli córeczkę - oznajmił. - Teraz tylko sprawdzę tętno dziecka i po badaniu.

Luke pochylił się nade mną, kiedy wszystko było skończone i mogłam wstać.

- Nazwijmy ją Chelsea - poprosił.

- Chelsea... Hemmings? - zawahałam się.

- Właśnie tak - podał mi rękę, dzięki czemu mogłam wstać.

- Czemu nie? Chelsea Hemmings. Chelsea - powtórzyłam. - Będziemy mieli małą księżniczkę.  

yes, you're not; lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz