~ LUKE ~
Siedzieliśmy na kanapie, oglądając film. Blondwłosa głowa Any leżała oparta na moim ramieniu. Wyglądała tak słodko...
— Chodźmy do klubu! — krzyknęła nagle, podrywając się z miejsca, na co drgnąłem, ha!, prawie dostałem zawału.
— Myślałem, że śpisz...
— Przestraszyłam Cię?
— Trochę... — mruknąłem obojętnie.
— Przepraszam.
— Wszystko w porządku. — wzruszyłem ramionami. — Chcesz iść do klubu? Jakiego klubu?
— Nie udawaj głupiego Luke... — Przechyliła lekko głowę i patrzyła na mnie.
— Nie udaję! — zaprotestowałem szybko. — To znaczy... Nie jestem.
— To jak?
— Jeśli tylko chcesz...
— Więc idziemy — ucieszyła się, biegnąc po drewnianych schodzach na górę. — Czekaj tu na mnie!
Minęło trzydzieści minut, a ona ciągle nie wracała. Czy się martwiłem? No halo, ja zawsze się martwię... Wszedłem na piętro, gdzie znajdował się pokój dziewczyny. Otworzyłem drzwi i stanąłem zdezorientowany.
— Hemmings! — wrzasnąła na mnie, przyciągając bluzkę przez głowę.
— Długo cię nie było, martwiłem się!
— Jest okej — przewróciła oczami. — Idziemy?
— Mhm — podałem jej rękę.
_______________________
powiedzmy, że w następnym rozdziale będzie już to, o co chodzi od początku.
CZYTASZ
yes, you're not; lrh
FanfictionO niszczeniu ideału dla ideału. tw// anoreksja, dodatkowo przedstawiona w niewłaściwy sposób