~ ANASTASIA ~
Zbiegłam po drewnianych schodach najszybciej jak mogłam, odczuwając lekkie zmęczenie. To było dziwne. Moja kondycja nie mogła być aż tak słaba. To wszystko było po prostu nie tak jak chciałam. Ale miałam czas, właśnie rozpoczęły się wakacje przed ostatnim rokiem szkoły. To odrobinę straszne - być odpowiedzialnym za siebie, kiedy już skończysz szkołę.
Otrząsnęłam się z myśli, kiedy przekroczyłam próg kuchni. Obrociłam się szybko, przez co Luke prawie na mnie wpadł. Widocznie był tak samo zamyślony, jak ja przed chwilą.
- Nie mam pojęcia, co zrobić na kolację - odezwałam się.
- Masz ryż? I pomarańcze?
- Mam pomarańcze, ale wątpię, żebym miała ryż - mówiłam, przeglądając szafki. - Ryż?
- To może jeszcze cynamon? I śmietana?
- Nie mam śmietany, na pewno.
- Więc skoczę do domu, okay?
- Luke, nie musisz przecież...
- Zbyt dobrze się składa, żeby brak śmietany mi przeszkodził. Znajdź cynamon i gotuj ryż.
Spełniłam polecenie Lukey'a, wysypując na podłogę wszystkie przyprawy z szuflady. Wypatrzenie torebki z cynamonem spośród niezliczonej ilości przypraw zajęło mi aż całe dwie minuty. Odłożyłam opakowanie na stół, postanawiając wypełnić drugie zadanie. W tym celu przesypałam zawartość pudełka z ryżem do garnka, który umieściłam na kuchence.
Minęło piętnaście minut od jego wyjścia, kiedy blondyn wrócił i mogliśmy zabrać się do pracy zgodnie z jego przepisem.
Wykładaliśmy właśnie wszystkie składniki do pucharków, kiedy Luke dźgnął mnie w policzek, zostawiając na nim trochę bitej śmietany. To jasne, że zrobił to celowo.
- Chyba masz coś na policzku - zaśmiał się, na co przewróciłam oczami z lekkim uśmiechem. Uniosłam rękę, żeby to zatrzeć, jednak chłopak zatrzymał moją dłoń, przysuwając się bliżej mnie. - Pozwól, że pomogę - uśmiechnął się szeroko, a jego język po chwili dotknął mojego policzka. - Po kłopocie - jego usta nadal układały się w wesołą podkówkę, a jego twarz nadal była zbyt blisko mojej. Unikałam jego wzroku, jak tylko mogłam.
W tej chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Blondyn odsunął się ode mnie, nadal uśmiechając się głupio.
~*~
- Co u Josh'a? - zapytał mój ojciec uśmiechając się delikatnie.
Nie mogłam mieć mu za złe tego, że nie wiedział, miał do tego prawo. Przecież całe dnie spędzał w pracy i nie rozmawialiśmy za dużo ostatnio.
- Zerwaliśmy - wyjaśniłam, nie pozwalając ani jedej łzie na zebranie się pod moimi powiekami. Tata uniósł głowę zdziwiony.
- Co?
- My... - spojrzałam błagalnie na Luke'a. To słowo nie przechodziło łatwo przez gardło.
- Zerwali - powiedział obojętnie, jakby to nic dla niego nie znaczyło. Pewnie rzeczywiście tak było. Albo po prostu się z tego cieszył, próbując to ukryć. W końcu nigdy nie lubił mojego byłego chłopaka.
- Jak to? Dlaczego? Byliście idealni razem - zauważyłam, jak Luke cicho prycha na te słowa.
- Widocznie nie byli - blondyn wzruszył ramionami, ratując mnie przed odpowiedzią.
- Huh, w porządku. Mimo wszystko przykro mi. A jak w szk- jak mijają wam wakacje?
- Całkiem nieźle, mimo wszystko - przyznałam, wkładając kolejną łyżeczkę naszej kolacji do ust.
To jest takie pyszne.I pewnie ma dużo kalorii.
Kilokalorii.
Czegokolwiek, co na pewno nie jest dobre dla mojego odchudzenia.
____________________________
Wiem, wiem, powinnam wysłać to do Przyślij przepis, a nie dodawać tutaj, tyle opisów.
a co ten Luke?
Ily,
Kit Kat xx
CZYTASZ
yes, you're not; lrh
FanficO niszczeniu ideału dla ideału. tw// anoreksja, dodatkowo przedstawiona w niewłaściwy sposób