Rozdział 37.

2.1K 150 11
                                    


~ LUKE ~

- Masz wszystko, o co prosiłam? - Anastasia poprawiła się na łóżku, kiedy wszedłem do jej sali.

- Sprawdź - położyłem torbę obok niej. Rozsunęła suwak i zaczęła przeglądać rzeczy w środku. - Jest okej?

- Jest okej - zapewniła mnie z uśmiechem. - Co z wypisem?

- Wszystko załatwione.

- Więc jestem wolna?

- Jeśli mnie zabijesz, będziesz. Ale nie rób tego. Mamy lepsze plany.

- Skoro mamy lepsze plany na dziś, to będę musiała odłożyć to na inną okazję - posłała mi kolejny uśmiech, po czym zabierając ze sobą torbę, wyszła. Potrafiłbym patrzeć na jej uśmiechniętą twarz godzinami. Nie mogłem przestać myśleć o tym, jak bardzo szczęśliwy jestem. Wszystko się ułożyło i czułem się, jakby nie mogło być już lepsze. Ale mogło być. Każdy mój plan związany ze mną, Anastasią i naszą wspólną rodziną wreszcie był realny. A ja ciągle marzyłem o tym samym. I to marzenie zawsze do mnie powracało, mimo, że nadzieja na jego spełnienie gasła z każdym dniem. Marzyłem o własnym domu, o kominku, w którym wesoło skrzyłby się ogień, o kocie, który mrucząc wyrażałby całe swoje zadowolenie z głaskania, o śmiechach odwiedzających przyjaciół i o słodkim gaworzeniu dziecka, które także chciałoby przyłączyć się do rozmowy dorosłych, o pocałunkach na powitanie, kiedy wracałbym z pracy, o wspólnych śniadaniach, kolacjach, o wspólnym spędzaniu świąt, o codziennym zapewnieniu się o miłości. I marzyłem po prostu o niej. Nie każda rzecz z mojej listy życzeń była prosta do zrealizowania, na niektóre miałem długo czekać, ale od początku wiedziałem, że warto o to walczyć.

- Jakie plany miałeś? - dotyk chłodnej na ramieniu wybudził mnie z zamyślenia. Obróciłem głowę w jej stronę. Trzymała w ręce torbę podręczną z rzeczami, które wcześniej przywiozłem jej do szpitala. Wstałem i delikatnie wyjąłem uchwyt z jej dłoni.

- Nie powinnaś nosić ciężkich rzeczy - upomniałem ją.

- Pytałam o plany - spojrzała mi w oczy.

- Więc - odetchnąłem. - Muszę przedstawić rodzicom moją dziewczynę.

- Przecież twoi rodzice już mnie znają...

- Nie, kochanie - zaprzeczyłem. - Znają moją przyjaciółkę, Anastasię. Teraz poznają moją dziewczynę, Anastasię.

Splotłem nasze dłonie i opuściliśmy szpital. Przeszliśmy do końca parkingu, żeby zatrzymać się przy czarnym samochodzie. Wyjąłem kluczyki z kieszeni, otworzyłem bagażnik i wrzuciłem do niego torbę. Otworzyłem drzwi pasażera dla blondynki, a kiedy je za nią zamknąłem, sam wsiadłem z drugiej strony, za kierownicą.

- Kupiłeś sobie samochód? - pokręciłem głową na pytanie zadane przez dziewczynę.

- To nasze wspólne auto.

________________________________________
wróciłam, misie x

yes, you're not; lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz