Rozdział 26.

3.1K 207 28
                                    


~ ANASTASIA ~

Drobne krople uderzały szybko o okno, przez które podziwiałam szary krajobraz płaczącego miasta. Pogoda, wczoraj idealnie dopisująca zmieniła się z dnia na dzień w deszczową, wpływając tym samym ujemnie na mój humor. Przyciskałam do ucha telefon nieco zmęczona. Rozmawiałam z Nicole i... jadłam ciastka.

- Nie odezwał się? - upewniałam się.

- Ani słowem.

- Żadnego znaku, nie odczytał nawet wiadomości?

- Nie. Po prostu nic.

- Nicky, jeszcze będzie dobrze...

- Dlaczego on mi to robi? Tak bardzo za nim tęsknię... Tęsknię za tym, jak pisał, że mnie kocha, za tym, kiedy był taki tajemniczy, kiedy przekonywał mnie, że szczerze się uśmiecha, kiedy pisał do mnie 'skarbie'... Kiedy po prostu był, zawsze, kiedy go potrzebowałam.

- Nicky...

- Ja tylko tak bardzo go kocham - przez żal wyraźnie słyszalny w jej głosie moje ciało przeszył dreszcz.

- Nicole, wszystko się ułoży rozumiesz?

- Nie ułoży się... Nie, po prostu... Mogłam wtedy nie pytać  Luke'a, mogłam mu nie mówić, nie wypytywać Michael'a, o co chodzi. Zniszczyłam nas...

- Kochanie - westchnęłam, nie wiedząc, co powiedzieć. Jej słowa szarpały mi serce. Sama chciałam potrafić kochać i mieć kogoś, kto kochałby tak mnie.

- Pamiętam to doskonale. Nie chciał mi powiedzieć, dlaczego nie możemy się naprawdę spotykać. Ale ja chciałam wszystko wiedzieć. Albo kiedy oblałam chemię, a on powiedział, że trzymał za mnie kciuki... To było tak niedawno, ale czuję się, jakbym nie rozmawiała z nim od wieków.

- Nie minął nawet miesiąc, prawda?

- Niecałe trzy tygodnie od ostatniej wiadomości. Dokładnie dwa tygodnie, pięć dni.

- Posłuchaj mnie teraz. Wierzę w was, wierzę, że wam się ułoży. I co najważniejsze - szipuję was, także.

- Dziękuję, że jesteś - szepnęła. Wyczytałam z jej tonu cień uśmiechu. - I wiesz?

- Hm?

- Napiszę do niego. Teraz.

- Więc powodzenia, uda się, pa - już całkowicie wyczerpana i przygnębiona zakończyłam rozmowę.

Zsunęłam się z parapetu, na którym siedziałam przez ostatnie trzydzieści minut, zabierając ze sobą paczkę maślanych herbatników. Nie mogłam nic zrobić z niezaspokojoną ochotą na słodycze, więc wzięłam kolejne ciastko. Odłożyłam pudełko na blat w kuchni. Nie mogłam jeść już więcej. Usiadłam na krześle, podkulając nogi i schowałam twarz w dłoniach. A było już tak dobrze - straciłam prawie trzy kilogramy i wszystko szło we właściwym kierunku.

Następną rzeczą, którą zrobiłam był trucht do łazienki, żeby zwrócić wszystko, co zjadłam. Ale tym razem nie z mojej własnej woli.

_______________________________

Miała być dalsza część rozdziału 25., ale mam ostatnio zły humor i ciężko mi się pisze, więc wyszło, że napisałam coś takiego... Może to lepiej.

Dziękuję, że sprawiacie, że się uśmiecham, jesteście kochane!

Ily, Kat x

PS. Jak dla mnie +20K wyświetleń to życiowy rekord, więc bardzo, bardzo dziękuję!

yes, you're not; lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz