Baekhyun
Był piątek. Piękny, słoneczny piątek z bezchmurnym niebem, słodkim śpiewem ptaków i tą całą radością, unoszącą się w powietrzu. Siedziałem w klasie, czekając na rozpoczęcie pierwszej lekcji, jednocześnie starając się ignorować wyzwiska, kierowane w moją stronę.
- Ej, Byun Biedak, nie kop tego - zawołał jeden z moich klasowych kolegów, kiedy ostrożnie, przesunąłem czubkiem buta jego torbę, leżącą przy mojej ławce.
- Tylko ją dotknąłem - odparłem, lecz mój głos był zbyt cichy, by ktokolwiek mnie usłyszał.
- Była droższa niż wszystko co teraz masz na sobie - usłyszałem i znów poczułem się tak paskudnie upokorzony.
Cała klasa gruchnęła głośnym śmiechem, a ja siedziałem ze spuszczoną głową, nie wiedząc co zrobić. Byłem gorszy i wiedziałem, że wszelkie próby sprzeciwienia się będą w moi wypadku samobójstwem.
Odwróciłem głowę w stronę okna, wcześniej mrucząc ciche przeprosiny skierowane do posiadacza torby. Za każdy razem, kiedy słyszałem wyzwiska, czy śmiech moich klasowych kolegów chciałem zniknąć. Zwyczajnie przestać istnieć.
- Znowu oni? - zapytał Park Chanyeol, siadając obok mnie w ławce.
Był moim jedynym przyjacielem i jako jedyny nie wyśmiewał mnie przez to jak wyglądam, czy też jakie ubrania posiadam. Był bardzo lubiany w szkole, toteż każdy czuł do niego respekt i zdarzało się, że jego autorytet ratował mnie przed niemiłymi komentarzami. Był przewodniczącym samorządu szkolnego, a przy tym był również silnym i przystojnym koszykarzem, więc każdy uczeń liczył się z jego zdaniem.
- Tak - odparłem cicho. - Ale to nic. Przyzwyczaiłem się.
Owszem, uważałem Chanyeola za przyjaciela, ale jednocześnie bałem się mu ufać, cały czas obawiając się, że lada chwila on również dołączy do grona moich oprawców, wyśmiewając mnie. Ciągle nie rozumiałem czemu ktoś taki jak on, zniża się utrzymując kontakt z kimś takim jak ja. Byliśmy zbyt różni, by móc się przyjaźnić.
Ostatni dzwonek ucieszył wszystkich uczniów z wyjątkiem mnie. Widziałem co mnie czeka. Każdego piątku po lekcjach stawałem się żywym workiem treningowym dla największych szkolnych osiłków. Tym razem nawet nie próbowałem uciekać, ani szukać Parka, który być może mógłby mnie uratować. Widziałem, że i tak mnie dopadną. To było nieuniknione.
- Baekhyunnie - zaświergotał przesłodzonym głosem jeden z nich, zachodząc mnie od tyłu i brutalnie łapiąc za ramię, by chwilę później pociągnąć za budynek szkoły, gdzie czekali pozostali oprawcy.
Nie miałem siły krzyczeć, kiedy wszyscy zaczęli brutalnie okładać mnie pięściami. I tak nikt nie przyszedłby z pomocą.
- Pokaż co masz - rzekł nagle jeden z nich, zrywając mi plecak z ramion i wyrzucając ze środka wszystkie książki i inne rzeczy, spośród których zabrał telefon i drobne pieniądze na bilet powrotny do domu.
- Zostaw - wysyczałem, jednak nie miałem siły, by go powstrzymać.
Ból paraliżował całe moje ciało i mogłem jedynie obserwować jak wysoki chłopak rzuca mój przestarzały telefon na ziemię i rozbija wyświetlacz obcasem buta. Widziałem, że matka nie kupi mi nowego. Ledwo udawało nam się płacić rachunki na czas.
- Stary grat - zaśmiał się wysoki uczeń, nadal gniotąc podeszwą resztki mojego telefonu.
- Zbierajmy się - rzucił nagle jeden z nich. - Nie mam zamiaru dać się przyłapać.
CZYTASZ
Only Whore | ChanBaek
FanficBaekhyun miał siedem lat, kiedy jego rodzina stoczyła się na dno, a dzieci w szkole zaczęły go wyśmiewać. Piętnaście lat miał, kiedy zapragnął z tym skończyć, a w wieku szesnastu zaprzyjaźnił ze światem prostytucji. Chanyeol miał czternaście lat, ki...