Epilog

11.9K 1.3K 594
                                    

(Z powodu tych czytelników, których angielski nie jest mocną stroną zdecydowałam się dać piosenkę z tłumaczeniem, żeby każdy zobaczył jak ten utwór idealnie pasuje do Chana i Baeka:( Miłego epilogu) 


- Ach, Channie! - syknąłem, krzywiąc się. - To boli.

- Cii - odpowiedział szeptem, patrząc mi głęboko w oczy.

- Nie wytrzymam!

- Dasz radę, skarbię.

- Boże, chyba krwawię!

- Dramatyzujesz.

- To wchodzi tak głęboko, że ja... AUĆ.

- Spokojnie, kochanie. Prawie koniec.

- Channie... - zaskomlałem cicho, powstrzymując drobne łzy, napływające do oczu.

- Ściśnij moją rękę, jeżeli będzie bardzo bolało - polecił Chanyeol, wsuwając swoją dłoń pomiędzy moje place.

Niemal od razu ścisnąłem ją z całej siły.

- Gotowe - uśmiechnął się tatuażysta, wyłączając hałasującą igłę po niecałych trzydziestu minutach męczarni.

Odetchnąłem z ulgą, spoglądając na mój obolały nadgarstek i mimowolnie uśmiechnąłem się, widząc na nim czarne inicjały. P. C. Y.

- Widzisz? Już po wszystkim - powiedział Chanyeol, zgarniając niesforny kosmyk włosów z mojego czoła.

- Nie było tak źle - odparłem, kiedy tatuażysta zabezpieczał mój pierwszy tatuaż warstwą maści i folii.

- Daj spokój - zaśmiał się Yeol. - Prawie się popłakałeś.

- Ugh, to ze stresu - przewróciłem oczami, wstając z obitego czarną skórą fotela.

- Jasne - odpowiedział sarkastycznie wyższy, a ja zmroziłem go moim ostrym spojrzeniem.

- Wątpisz?

- Mógłbym powiedzieć, że tak, ale nie chcę się z tobą kłócić, więc zwyczajnie to przemilczę - wywrócił oczami, udając zmęczonego moim zachowaniem. - Co powiesz na kawę ze Starbucksa?

Uśmiechnąłem się, momentalnie zapominając o niedawno przebytych torturach i lekkim bólu prawego nadgarstka.

- Oczywiście - odpowiedziałem, żegnając się z pracownikami salonu tatuażu i nadal nie mogąc oderwać wzroku od inicjałów.

Gdybym był bardziej odważny, być może zdecydowałbym się na większy wzór. Może kiczowate serduszko z napisem Chanyeol? Albo czarno-białe anielskie skrzydła, które od zawsze mi się podobały? W każdym razie taka dawka bólu dla kogoś, kto był tak wrażliwy jak ja była wystarczająca.

Dzień był pogodny i słoneczny. Czerwcowe powietrze przesycone było zapachem samochodowych spalin i apetycznych aromatów z okolicznych restauracji. W tamtej chwili tak naprawdę dopiero dotarło do mnie to, że tego dokonałem.

Zrobiłem swój pierwszy tatuaż.

- Naprawdę tak bardzo bolało? - zapytał Yeol, kiedy siedzieliśmy już w aucie.

Na szczęście dzięki klimatyzacji nie czułem dyskomfortu, spowodowanego upałem z zewnątrz. Lata w Seulu były naprawdę ciężkie do zniesienia.

- Mhm - mruknąłem, wsuwając na nos okulary przeciwsłoneczne. - A ciebie nie bolało?

- Bolało - uśmiechnął się, prezentując mi B. B. H wytatuowane taką samą czcionką jak inicjały w moim tatuażu na swoim prawym nadgarstku. - Ale było warto.

Po wyjściu ze szpitala sporo się zmieniło. Nasza więź jeszcze bardziej się pogłębiła, choć zgodnie stwierdziliśmy, że jest jeszcze za wcześnie za oświadczyny. Byliśmy jednak pewni, co do wspólnej przyszłości.

Rehabilitacja stała się stałym elementem w życiu Chanyeola i z początku powracanie do normalnego trybu życia przychodziło mu z niemałym trudem. Efektem ubocznym naruszenia rdzenia kręgowego były drgawki i niemoc w kończynach, lecz na szczęście to wszystko ustąpiło wraz z czasem. Tymczasem ja wspierałem go od początku do końca. Dochodziło nawet do tego, że kiedy przez trzęsienie dłoni nie mógł zjeść zupy bez oblania się, siadałem mu na kolana i karmiłem łyżeczka po łyżeczce, cierpliwie czekając aż zje wszystko. Przez stan jego zdrowia spadło na mnie również większość domowych obowiązków, lecz z małą pomocą Blue udało mi się w małym stopniu opanować sztukę gotowania i sprzątania. Ogarnąłem nawet obsługę pralki i zmywarki, przez co Chanyeol był ze mnie cholernie dumny.

Sprawa Minjuna ucichła, lecz Park stale przekonywał mnie, że mężczyzna został aresztowany. Ufałem mu, więc nie miałem podstaw, by w to nie wierzyć. Obydwoje byliśmy bezpieczni, lecz mimo wszystko nadal bałem się samotnie opuszczać mieszkania wieczorami.

Podczas, gdy Chanyeol dochodził do siebie, kluczowa była również pomoc Rocketa, który zmartwiony o stan swojego wytęsknionego właściciela potulnie przynosił mu w zębach pilota do telewizora, telefon czy też inne potrzebne przedmioty, dzięki czemu Park nie musiał się męczyć wstawaniem z łóżka. Po wybudzeniu ze śpiączki nawet tak proste czynności były dla niego nie lada wyzwaniem.

Na szczęście po tym wszystkim co wspólnie przeżyliśmy, po wylanych łzach i nieprzespanych nocach, w końcu mogłem przyznać, że najgorsze już za nami. Pokonaliśmy wiele barier, utwierdzając się w przekonaniu, że jesteśmy sobie naprawdę przeznaczeni. Nie zastąpimy siebie nikim innym. Nie wyobrażałem sobie, abym teraz mógł pocałować kogoś, poza moim Chanyeolem. Temat zdrad przestał być tematem tabu. Rozmawialiśmy o wszystkim otwarcie i przestaliśmy ukrywać tajemnice. Wszystko było tak, jak powinno być od początku.

A rodzina Chanyeola?

Och, państwo Park byli mną krótko mówiąc oczarowani. Jego siostra i jej narzeczony również darzyli mnie sporą sympatią. Trudna sytuacja, związana ze stanem zdrowia Chanyeola wystarczająco nas do siebie zbliżyła, abym mógł z dumą przyznać, że stałem się niemal częścią familii. Pani Park często zapraszała nas na domowe obiady w swojej małej restauracji, a pan Park obiecał, że gdy Chan będzie już pracował w jego firmie, ustali jego grafik tak, abyśmy mieli jak najwięcej czasu dla siebie. 

Cóż, istniała jeszcze kwestia dzieci, którą często poruszała matka Chanyeola, choć ani ja, ani mój mężczyzna nie byliśmy co do tego przekonani. W prawdzie nieskromnie twierdziłem, że bylibyśmy najlepszymi rodzicami pod słońcem, ale mimo wszystko na samą myśl o małej istotce, będącą całkowicie pod moją opieką czułem dreszcz strachu. Chanyeol też nie pałał radością przy rozmowach o potomstwie. Na razie byliśmy młodzi i dopiero uczyliśmy się wspólnie żyć. Uważałem, że na wszystko przyjdzie odpowiednia pora.

Siedząc po tym wszystkim w aucie Chanyeola, tak jak wiele, wiele razy wcześniej, pijąc tę samą kawę, którą zamawiałem od wielu, wielu lat i patrząc w te same śmiejące się oczy, które pokochałem już wiele, wiele przejażdżek wcześniej, czułem dumę i nieopisane szczęście. Kochałem i byłem kochany. Nie potrzebowałem niczego więcej.

- Channie?

- Tak?

- Jedźmy już do domu.

Będąc dla niego tylko dziwką czułem się zakochany, choć nie lubiłem o tym mówić.

Tymczasem będąc dla niego tylko jego chłopakiem czułem, że mógłbym wykrzyczeć to całemu światu.


THE END    

Only Whore | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz