Dziękuję. Ratujesz mi życie.

1.4K 79 2
                                    


Selena POV

,,Spotkamy się dzisiaj wieczorem?
Czekam na ciebie o 20.00 w parku w centrum koło fontanny. Mam nadzieję, że przyjdziesz.   XXXJustin"

Szczęśliwa na tę wiadomość pobiegłam do Taylor i pokazałam jej karteczkę.

-Nie idź!-zaprotestowała.

-Dlaczego?-zdziwiłam się.

-Pomyślałaś co zrobisz jak on chce cię ośmieszyć przed znajomymi , że głupia biedaczka myślała, że bogaty chłopak się z nią umówi?-zabolało mnie to, ale Taylor miał racje. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że Justin rzeczywiście mnie lubi. Idiotka ze mnie.

Wkurzona, że dałam się tak nabrać weszłam do klasy i usiadłam w ławce stojącej w rogu. Po chwili zauważyłam jak Bieber wchodzi do sali. Nie wiem dlaczego, ale poczułam jak łza spływa mi po policzku na jego widok. Pośpiesznie otarłam ją rękawem od bluzki i wyjęłam podręcznik z torby. Lekcje minęły mi na szczęście bardzo szybko i już o czternastej byłam w domu.

-Hej Ali. Jest mama?-spytałam moją młodszą siostrę.

-Nie. Powiedziała, że będzie późno.-odpowiedziała i weszła do kuchni.

-Robisz coś do jedzenia?

-Tak. Spagetti. Chcesz trochę?

-Jasne. Pomóc ci?-zaproponowałam.

-Nie dzięki. Leć odrabiać lekcje.-uśmiechnęła się i wstawiła wodę na makaron.

Pobiegłam na górę i zaczęłam robić zadania z matematyki. Po około dwudziestu minutach usłyszałam krzyk mojej siostry, która woła mnie na obiad.

-Dziękuję. Było pyszne.-powiedziałam kiedy wstawałam od stołu. Wsadziłam talerz do zmywarki i poszłam do holu założyć kurtkę.

-Gdzie idziesz?-spytała Alison.

-Musze podjechać do biblioteki w Rico, bo brakuje mi jednej książki z materiałami do pracy domowej.

-Nie możesz sprawdzić w necie?-zdziwiła się.

-Właśnie mi wyskoczył limit.-odpowiedziałam smutno i wyszłam z domu.

Około piętnastej trzydzieści weszłam do biblioteki. Znalazłam odpowiednią książkę i usiadłam przy stoliku. Stwierdziłam, że dokończę lekcje tutaj, tak na wszelki wypadek żebym miała dostęp do internetu i książek. Wychodząc z biblioteki zauważyłam, że na dworzu jest już ciemno i co najgorsze pada deszcz. Świetnie-pomyślałam i zdenerwowana ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Sprawdziłam rozkład i oczywiście na moje nieszczęście autobus odjechał pięć minut temu, a następny mam za godzinę.

Cała przemoczona szłam w stronę domu. Autobusem jadę zwykle pół godziny,  bo biblioteka jest całkowicie po drugiej stronie dzielnicy, więc do domu dojdę pewnie za ponad godzinę. Po chwili zatrzymał się koło mnie czarny samochód (coś ala terenówka). Kierowca otworzył okno i ujrzałam Justina.

-Może podwieźć?- zaproponował.

Nic nie odpowiedziałam tylko szybko wsiadłam do samochodu.

-Dziękuję. Ratujesz mi życie. Jeszcze chwila i byłabym chora, a do domu mam jeszcze spory kawałek. Angina jak nic.

-Co robisz tu o tej godzinie?

-Byłam w bibliotece, bo skończył mi się internet, a musiałam odrobić lekcje.

-Może podjedziemy na jakąś kawę? Rozgrzejesz się, napewno jest ci zimno.

-Nie, nie mogę. Siostry czekają na mnie w domu.-wykręciłam się.

-O ile mają lat?-podłapał nowy temat.

-Jedna 15, druga 13, a trzecia 11.-odpowiedziałam.

-O mój brat też ma 15.-uśmiechnął się.

-Wiesz co w sumie możemy podjechać na tą kawę.-zmieniłam zdanie.

-No to super.-ucieszył się.

Po chwili w całym samochodzie rozległ się dźwięk telefonu.

-Halo?-spytał Justin odbierając komórkę.-Mad nie mogę teraz po ciebie przyjechać.......bo jestem zajęty.....nie.....ale przecież dzisiaj się widzieliśmy....nie rób problemów z niczego......Madison!-krzyknął-nie.....tak. Pa.
Przepraszam to Madison.

-Zdążyłam się zorientować.

-To co kawa tak?

-Nie, nie odwieź mnie i jedź do niej.-uśmiechnęłam się sztucznie.

-Nie no przestań.

-Mówię serio. Z resztą i tak mam jeszcze lekcje do odrobienia.-skłamałam.

Po kilku minutach podjechaliśmy pod mój dom.

-Dzięki wielkie.-uśmiechnęłam się.

-Nie ma za co. Do jutra.-odpowiedział

-Cześć-powiedziałam i wysiadłam z samochodu kierując się w stronę domu.

Because I love herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz