Oni nie mogą być razem.

1K 69 5
                                    


Justin POV
Rozluźniłem uścisk i spojrzałem prosto w jej piwne oczy. Wyglądała na smutną. Nic dziwnego. Wystawiłem ją.

-Przepraszam.-powiedziałem i pocałowałem czubek jej głowy.

-Wystawiłeś mnie.-powiedziała szorstko i odsunęła się ode mnie.

-Sel to nie tak. Ja?

-Nie tłumacz się.

-Przepraszam.

-Nie jadę do Ameryki.-powiedziała smutno.

-Co? Dlaczego?-spiąłem się. Ona musi jechać.

-Mama straciła prace. Muszę jej pomóc. Zresztą pobyt tam też kosztuję, a nie mam na kieszonkowe.

-Powiedziałem, że zapłacę.

-To za dużo.

-Stać mnie.

-Przestań!-krzyknęła.

-Co mam przestać?-zdziwiłem się jej nagłym wybuchem.

-Przestań z chwaleniem się forsą. Masz idealną rodzinę, wszystko czego zapragniesz. Nie wiesz co to jest smutek. Zawsze jesteś radosny i poukładany.-krzyczała.

-Idealną?-zaśmiałem się.-Zdziwiłabyś się.-powiedziałem słabo i usiadłem na schodach przed jej domem.

-Co jest?-przejęła się.

-Nic. Przecież jestem idealny. Nie mam uczuć. Nie mogę być smutny.

-Nie tak to miało zabrzmieć.-tłumaczyła się.

-Ale zabrzmiało.-poczułem jak jej ręce oplatają się wokół mojego brzucha. Przełożyła głowę pod moim ramieniem i oparła ją o moją pierś.

-Czasem powiem coś czego nie miałam na myśli.Przepraszam.-powiedziała szeptem.-Powiesz mi co się stało?-poprosiła.

-Moi rodzice się rozwodzą.-wydusiłem.

-Co?-zdziwiła się.

-Matka zdradza ojca od kilku miesięcy. Jak widzisz nie wszystko jest takie poukładane.

-Nie powinnam tak mówić. Naprawę jest mi przykro. Proszę nie złość się.

-Nie złoszczę się.-odpowiedziałem i podniosłem głowę, aby na nią spojrzeć. Dotknąłem kciukiem jej nosa na co się uśmiechnęła.-Jeśli sama nie wsiądziesz do samolotu wepchnę cię tam siłą.-zaśmiałem się, aby rozluźnić trochę atmosferę.

-Justin to nie jest dobry pomysł, abym tam jechała.

-Dlaczego?

-Wszyscy dobrze wiedzą, że mnie na to nie stać.

-No i?

-I to będzie dziwne jeśli tam pojadę. Będą gadać. Szeptać za moimi plecami. Nie lubię tego.

-Dlaczego się tym przejmujesz? Niech mówią co chcą. Ważne, że my wiemy jak jest.

-Tak, ale zawsze..-urwała. Przytuliła się do mnie mocniej. Podniosłem ją i posadziłem na swoich kolanach tak, że siedziała na mnie okrakiem.-Dziękuję, że jesteś. Nikt nigdy nie był dla mnie tak dobry.-powiedziała uśmiechnięta.

-To jedziemy gdzieś czy będziemy tak marznąć?-spytałem po chwili.

-Przy tobie nie da się zmarznąć.-powiedziała na co poruszałem zabawnie brwiami wyczuwając podwójne znaczenie jej ostatniej wypowiedzi.-Ej.-krzyknęła i dźgnęła mnie łokciem w brzuch.

-No co?-zaśmiałem się.

-Ty i te twoje super żarty.-zawtórowała mi i wsiadła do samochodu.

-Kino?-zaproponowałem kiedy byliśmy już w centrum.

-Jasne....yyy czekaj nie.-walnęła się ręką w twarz.

-Czemu? Coś nie tak?

-Mam na sobie dresy.-powiedziała przez zaciśnięte zęby.

-Nie przeszkadza mi to.-uśmiechnąłem się.

-Ale mi tak.

-W takim razie co chcesz robić? Gdzie jedziemy?-spytałem.

Spojrzała na mnie błagalnie.

-Mama śpi chyba w hotelu albo u przyjaciółki. Tata pewnie jest w sypialni.

Uśmiechnęła się na moją odpowiedź. Po czym owinęła ręce wokół siebie, było jej zimno.

-Jak chcesz mam bluzę z tyłu.-zaproponowałem.

-Nie dzięki. Zaraz będziemy.-odpowiedziała.

Sięgnąłem ręką na tyknie siedzenie i podałem jej bluzę.

-Dzięki.-powiedziała i założyła ją na siebie.

Wysiedliśmy z samochodu. Nikogo nie było na dole oprócz naszej kucharki i szofera taty.

-Tata gdzieś jedzie?-spytałem widząc, że Dan jest w kurtce.

-Mam go zawieść do kancelarii. Powiedział, że to ważne.-odpowiedział.

-Spoko.- poszedłem po schodach do mojego pokoju, a Sel zaraz za mną.

-Widzę, że z tym rozwodem to tak na serio.-powiedziała po chwili siadając na łóżku.

-Nie rozmawiajmy o tym.-poprosiłem.

-Powiesz mi czemu jesteś dla mnie taki dobry?-zmieniła temat.

-Bo,... sam nie wiem. Przy tobie zawsze jestem szczęśliwy. Zapomniałam o wszystkich problemach. Dlatego bardzo zależy mi na tym żebyś poleciała do Ameryki. Nie patrz na innych. Ludzie zawsze gadali, gadają i będą gadać. Nie unikniesz tego. Pamiętaj, że to ty masz być szczęśliwa, nie oni.

Taylor POV

Tego wieczoru nie miałam nic ciekawego do roboty. Wsiadłam w autobus i podjechałam do Seleny, abyśmy obejrzały kilka filmów. Drzwi otworzyła mi jej mama.

-Dobry wieczór pani Gomez. Jest Selena?

-Cześć Taylor. Niestety jej nie ma. Wyszła godzinę temu z jakimś chłopcem.

-Dziękuje. Dobranoc.-zdenerwowana poszłam na przystanek i włączyłam telefon. Napisałam na Facebooku do Niall'a wiadomość żeby spotkał się ze mną w parku, dopisałam że chodzi o Justina i Selene. Odpisał, że przyjdzie.

Kiedy dotarłam na miejsce. Chłopak już tam był. Ubrany był w czarne rurki i czarną bluzę. Klikał coś w swoim telefonie. Kiedy mnie zobaczył zaczął iść w moją stronę.

-Po co chciałaś się spotkać?-spytała.

-Oni nie mogą się spotykać.

-Szybka jesteś.-zaśmiał się.

-Musimy coś zrobić.-powiedziałam.

-Znaczy?

-Musimy coś napisać od Justina do ciebie, a ja potem pokaże to Sel.

-Mam dostęp do jego konta. Zaraz coś wymyślimy. Oni nie mogą być razem. To przeczy wszystkiemu.-odpowiedział.

*Czy Taylor chce dobrze dla Seleny? Czy tak naprawdę jest zazdrosna?
Piszcie co myślicie ;).

xxxOliwiaxxx

Because I love herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz