Obiecuję.

805 50 3
                                    

Justin POV

-Dowiedziałeś się czegoś?-spytałem ojca, który właśnie wszedł do domu i usiadł do stołu, aby zjeść przygotowaną przeze mnie kolację.

-Rozmawiałem z nią.-odpowiedział.

-I?

-Prosiła żebyś przyjechał do niej po szkole.-kontynuował.

-A co z tymi badaniami?

-Sama wyjaśni ci to najlepiej.-spojrzał na mnie ciepło to czym poklepał mi po ramieniu.

Coś musi być na rzeczy. Ojciec nigdy się tak nie zachowuje, a dziś wyglądał jakby okazywał mi... współczucie? Może, przynajmniej dawał takie wrażenie.

Następnego dnia poszedłem do szkoły. Pierwsza była matematyka, na której siedzę z Niall'em.

-Impreza!!!-krzyknął przybijając mi piątkę, kiedy wszedłem do sali.

-Nie ma opcji.-odpowiedziałem.

-Co?-zdziwił się.

-Selena jest w szpitalu.-powiedziałem jakby to było oczywiste.

-To chyba nie powód żeby nie iść na imprezę.-zaśmiał się.

-A właśnie, że jest.-warknąłem, po czym wyszedłem z sali.

Poszedłem w stronę parkingu. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala.

Selena POV

-Witaj Seleno. Jak się czujesz?-przywitał mnie pan Bieber.

-Już lepiej.-odpowiedziałam.

-To widać. Po uśmiechu na twojej twarzy.-powiedział i usiadł na krześle obok mojego łóżka.

-Justin przyjedzie?-spytałam z nadzieją.

-Oczywiście, że tak. Będzie po szkole.-uśmiechnął się.

-Mam zamiar mu powiedzieć. Tylko boję się jego reakcji.-zasmuciłam się.

-Selena. Spójrz na mnie. Justin bardzo cię kocha. Nawet nie wiesz jak się przejął tym, że jesteś w szpitalu, a nikt nie chciał mu powiedzieć co się stało. Jestem prawie, że będzie przy tobie i że będzie cię wspierał z całych swoich sił, bo jesteś dla niego całym światem.-po tych słowach łzy naszły mi do oczu, a potem zaczęły spływać mi po policzkach.-Wszystko w porządku? Nie trzeba płakać.-tata Justina próbował mnie pocieszyć.

-A co jeśli umrę?-spytałam przez łzy.

-Nawet tak nie myśl.-usiadł na moim łóżku i mocno mnie przytulił.

To dziwne. Mimo tego, że widzę tego człowieka po raz drugi w życiu mam wrażenie, że mogę mieć do niego zaufanie i zwierzyć się ze wszystkich moich problemów. Zazdroszczę Justinowi, że ma tak świetnego ojca, którego ja nigdy nie miałam.

-Jakie mam szanse?-spytałam nagle.-Słyszałam, że większość ludzi umiera.

-Selena...nie myśl o tym. Nie należy wierzyć statystykom . Ważne jest to czy walczysz. Jeśli się nie poddasz, pokonasz raka.-pocieszał mnie.-Dobra, przepraszam cię bardzo, ale obowiązki mnie wzywają. Pamiętaj, że jedno słowo do pielęgniarki i już tu jestem. No chyba, że będę w trakcie operacji.-uśmiechnął się.

-Dziękuję.-powiedziałam to chyba po raz setny w ciągu tych dwóch spotkań z nim, ale nie potrafię nawet powiedzieć ile dla mnie zrobił.

-Nie masz za co.-puścił mi oczko, po czym wyszedł na korytarz.

Justin POV

Dojechałem do szpitala dwadzieścia minut później. Założyłem ten śmieszny zielony fartuch i poszedłem do Seleny.
Leżała tyłem do drzwi wpatrzona w okno.

-Hej.-przywitałem się.

Po moich słowach odwróciła głowę i gdy tylko mnie zobaczyła wstała z łóżka jak poparzona, podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Zdziwiłem się na ten gest, bo nie wyglądał on jak zwykle przywitanie. Uścisk był mocniejszy i bardziej czuły. Odwzajemniłam gest mocno ją obejmując.

-Cześć. Dziękuję, że przyszedłeś.-wyszeptała. Oderwała się ode mnie i złapała moją dłoń.-Musimy porozmawiać.-pociągnęła mnie w głąb pokoju i wskazała łóżko, abym usiadł obok niej. Zrobiłem jak prosiła.

-O czym chcesz porozmawiać?-zacząłem.

-Bardzo mi na tobie zależy Justin, dlatego nie chcę....nie potrafię cię dłużej okłamywać.-przełknęła ślinę i kontynuowała.-Wiesz, że ostatnio nie najlepiej się czuję...-wzięła głęboki oddech.-Ja...jestem chora.

-Sel? O czym ty mówisz?-zdziwiłem się.

-To nie jest zwykle przeziębienie, ani osłabienie organizmu tak jak ci wcześniej mówiłam. To coś poważniejszego.

Momentalnie cały się spiąłem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, dlatego czekałem, aż powie coś więcej.

-Byłam u lekarza. Zrobiłam morfologię i moje wyniki nie wyszły najlepsze. Mam zmniejszoną liczbę leukocytów we krwi.

-Kochanie damy radę.-przytuliłem ją.-Od anemii jeszcze nikt nie umarł.-po moich słowach łzy zaczęły sączyć się z jej oczu.

-To nie jest anemia Justin. Nie no już dłużej nie dam rady!! Mam raka!-wybuchła płaczem i mocno się we mnie wtuliła.

-Ciiii. Sel nie płacz. To nie jest koniec świata. Damy radę. Wyjdziesz z tego. -próbowałem ją pocieszać, ale dobrze wiedziałem, że słowa tu nie pomogą. Rak? Selena? Przecież ona jest taka młoda!!! To nie możliwe!!! Ona na to nie zasługuje. Otarłem rękawem jej łzy. Spojrzała na mnie błagalnie jakby myślała, że ją zostawię, dlatego szybko ją pocałowałem na znak, że jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu.

-Pamiętaj, że nigdy cię nie zostawię. Wyjdziemy z tego razem, bo kocham cię nad życie i nie chcę, żeby coś ci się stało. Nie darowałbym sobie tego. Obiecaj mi, że się nie poddasz Sel...

-Obiecuję.-wyszeptała i wbiła się w moje usta.

Jest rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Piszcie w komentarzach co myślicie i do następnego ;*

P.S już zabieram się do roboty, bo nagły przypływ weny 🙈😁

XxxOliwiaxxx

Because I love herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz