63

74.9K 4.3K 984
                                    

- Te dziecko na pewno nie jest moje - syknął Harry, głosem pełnym złości.  - Pieprzyłaś się z tyloma facetami, niż moja matka ma lat i akurat padło na mnie? Ironia losu!
- Wiem co mówię - powiedziała twardo. - Radzę Ci powiedzieć Twojej dziewczynie, że zostaniesz tatusiem w niedalekiej przyszłości. Inaczej ja to zrobię, a wątpię by ucieszyła się na mój widok.
- Nigdy nie będę ojcem tego czegoś i zacznij lepiej szukać innego naiwnego skurwysyna, który uwierzy w tą Twoją kolejną bajeczkę - usłyszałam głośnie trzaśnięcie drzwiami. Powoli wyłoniłam się zza ściany. Poważny wzrok Harrego spoczął na mnie. - Ile usłyszałaś? - zapytał ponurym głosem.
- Wystarczająco - odparłam, spuszczając wzrok na podłogę. Nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć na jego załamany wyraz twarzy.
- Leila...
- Nie, Harry - przerwałam mu. - Nie tłumacz się.
- Będę, bo to nie jest prawda! - odparł oburzony.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytałam, kierując się z powrotem do sypialnii.
- Wiem, bo zawsze się z nią zabezpieczałem! - krzyknął, idąc za mną. - Na pewno nie jest to moje, pieprzone dziecko! Ona kłamie!
- Ale jeśli tak? - odwróciłam się do niego gwałtownie. Harry zatrzymał się. - Jeśli wpadliście?  Wtedy będziesz ojcem i masz obowiązek opiekować się dzieckiem.
- Nawet tak nie mów, Leila - pokręcił głową. - Proszę, nie wierz w to, co ona opowiada! Manipuluje każdym, by tylko racja była po jej stronie!
- Tiffany jest jaka jest, ale ona będzie matką - rzekłam. - Ty spotykałeś się z nią przez cały rok, więc... Po prostu zaliczyliście wpadkę.
- Ja wiem, że to jest cholerne kłamstwo. Leila, ty wierzysz jej, a nie mi!
- Sama nie wiem, komu mam wierzyć - stwierdziłam, wzruszając ramionami. - To się nie uda.
- Co?
- My - spojrzałam na niego. Jego oczy rozszerzyły się w panice. - Nie chcę zabierać dziecku ojca.
- Leila, nie - szepnął zduszonym głosem. - Nie możesz... Kurwa, ja Cię kocham!
- Wiem, ale to nic nie zmienia. Będziesz ojcem, a Tiffany będzie Cię potrzebowała. Dziecko również.
- Dlaczego, Leila? Dlaczego do kurwy nędzy jej uwierzyłaś?
- Dopóki dziecko się nie urodzi, nikt nie zna prawdy - powiedziałam cicho. W moich oczach zbierały się łzy, a oddech ugrzązł mi w gardle. - Teraz, już nic nam nie zostaje. To koniec, Harry.
- Nie... Nie, nie, nie - mruknął, chwytając się za swoje loki. - Obiecałaś, że mnie nie zostawisz!
- Mnie też to boli, bardzo - rzekłam, przygryzając dolną wargę, by powstrzymać się od głośnego szlochu. - Ale nie widzę innego wyjścia, tak będzie lepiej.
- Gówno prawda! - prychnął. - Jesteśmy sobie pisani, a to, że los działa przeciwko nam, powinno tylko nas umocnić.
- Niestety jest na odwrót - parsknęłam, podchodząc do szafy, by wziąć swoją torbę z rzeczami. Musiałam wrócić do domu. - Tiffany wygrała, Harry.
- Nic do cholery nie wygrała - waknął. - Nie pozwolę, aby weszła między nas.
- Zrobiła to już dawno - westchnęłam, zakładając swoje czarne conversy.
- Leila, nie opuszczaj mnie - jego ton głosu był niemal błagalny. - Nie chcę by to wszystko między nami znowu zostało zniszczone.
- Jeśli mnie naprawdę kochasz, pozwolisz mi odejść, Harry - odparłam drżącym głosem. - Dla naszego dobra.
- Nie chcę takiego życia - powiedział. - Jesteś moim szczęściem i jesteś mi potrzebna.
- Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej - szepnęłam, zabierając swój telefon i zeszłam na dół.
- Udowodnię Ci, że to nie jest prawda, Leila! - Harry zatrzymał mnie na schodach. - Ale nie opuszczaj mnie. To ty sprawiasz, że gdy o Tobie myślę, uśmiecham się, nauczyłaś mnie kochać. Myślisz, że po tym wszystkim zostawię Cię i zapomnę o Tobie? - jego słowa spowodowały falę łez, których już nie potrafiłam powstrzymać. Słuchając ich czułam ciepło, jak i gorzki ból.

Bo po wyjściu z jego domu, stracę go.

- Żegnaj Harry - stanęłam na palcach aby złożyć na jego ustach krótki pocałunek, po czym zostawiłam go osłupionego na schodach, gdy ja pokierowałam się w stronę wyjścia. Moje serce biło niewyobrażalnie mocno. Mój umysł krzyczał : Wracaj do niego! Zdrowy rozsądek jednak popierał moją decyzję.

Gdy byłam już tuż przed drzwiami, zostałam gwałtownie odwrócona i przyciśnięta do nich. Moja torba spadła na ziemię po tym, jak usta Harrego złączyły się w pełnym frustracji, bólu i namiętności pocałunku. Odpychając wszystkie minione zdarzenia na bok, włożyłam w tą pieszczotę całą siebie. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam się zatracić i czuć jego miłość. Przy nim zapominałam o świecie : Byliśmy tylko ja i on.

Czy chciałam go opuszczać? Przenigdy. Jednakże, nie mogłam pozwolić na to, aby mała istotka, która rosła w ciele Tiffany wychowywała się bez ojca. Dziecko nie było niczemu winne.

Lecz dla mnie w tym zestawieniu, nie  był miejsca.

- Jeśli pragniesz odejść Leilo, to zrób to, ale wiedz, że ja zawsze Cię znajdę - wymruczał, odrywając się ode mnie. Jednocześnie poczułam pustkę, która z sekundy na sekundy zwiększała się. To był prawdopodobnie ostani raz, gdy mogłam go pocałować, przytulić, dotknąć... bądź widzieć.

To był mój ostatni raz, gdy miałam do czynienia z Harrym.

Z cichym szlochem podniosłam torbę i z ciężkim oddechem spojrzałam na Harrego po raz ostatni. Nawet wczoraj nie był tak załamany. Jego policzki były mokre od łez, a oczy opuchnięte. Czułam jego ból, tak samo jak on mój. - - Kocham Cię, Harry - mruknęłam i opuściłam jego dom. Ciałem oddalałam się od niego, ale moje serce zostało z nim.

Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, odwrócić kartkę i zaczynać na nowo, bo takie jest życie.

Lecz nie chciałam zaczynać dnia bez niego.

******
Wiem, zabijecie mnie 😅

Wasza Katie. 💞

Message ✉️ I H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz