67

70.1K 4.3K 849
                                    

~ Harry's P.O.V ~

- Harry! - usłyszałem głośne, błagalne wrzaski, nasilające się z każdą następną sekundą. Byłem w ciemnym pomieszczeniu, zupełnie sam. Krzyki niemal raniły moje uszy. I doskonale znałem osobę, która je wydawała.

Leila.

- Harry, pomóż mi! - ponownie krzyknęła, a ten dźwięk spowodował dreszcze na moim ciele. Chciałem jej pomóc, obronić, uratować... Cokolwiek! Jednakże nie mogłem się poruszyć ani dać znaku, że jestem tuż przy niej. Czułem jej cholerny strach i panikę! Ktoś krzywdził moją Leilę, a ja nie mogłem nic z tym zrobić!

Raptownie znalazła się tuż przede mną. Całą twarz miała we krwi, która spływała strugami na jej drobne i kruche ciało. Nigdy nie widziałem tak wystraszonej Leilii.
- Harry, proszę pomóż mi! - jej głos drżał. - On zaraz...

Nie zdążyła dokończyć, bo z ciemności tuż za nią wyłoniły się długie blade ręce, które chwyciły ją i zaczęły ciągnąć ku sobie.

- Nie! - wrzasnąłem, otwierając oczy. Serce prawie wyskakiwało mi z piersi, ledwo łapałem oddech i byłem cały spocony. Odgarnąłem z siebie kołdrę i wstałem, biorąc kilka głębokich wdechów. - Ja pierdole - westchnąłem, otwierając okno. Zimne, nocne powietrze owiało moje ciało. - Co jest ze mną nie tak? - fuknąłem. Ten sen mnie przeraził, ale jednocześnie dał do myślenia.

Nie mogłem pozwolić na to, by zabrano mi Leilę na zawsze. Raz już ją straciłem przez swojego kutasa, drugi raz nie mogłem popełnić tego samego błędu.

Jednak potrzebowałem pomocy.

***

- Boże, Styles, wyglądasz jak gówno - odparła Bailey, gdy dzień później usiadłem do niej do stolika na lunchu. - A żadko Ci się to zdarza.
- Dzięki - prychnąłem. - Słuchaj, jak bardzo wścibska potrafisz być?
- Bardzo bardzo - stwierdziła.
- To... Bardzo dobrze - stwierdziłem. - Bo Twoja wścibskość jest mi teraz mocno potrzebna.
- Czyżby chodzi o Twoje rzekome ojcostwo? - zapytała ironicznie. - Wybrałeś już imię dla swojego przyszłego potomka?
- Nawet kurwa ty? - fuknąłem, wzdychając ciężko.
- Nie, po prostu się droczę - zaśmiała się. - Czego konkretnie chcesz?
- Dowodu, że nie jestem ojcem tego jej bachora.
- A co ja mam zrobić? Wejść w jej cipsko i sprawdzić?
- Boże, nie - mruknąłem z odrazą. - Musisz jak najszybciej to załatwić, bo chcę sprowadzić Leilę z powrotem do nas.
- Tak - pokiwała głową i westchnęła głośno. - Brakuje mi jej.
- Mi też - zgodziłem się z nią. - Więc, zgadzasz się?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę udupić tą sukę - powiedziała. - Co nie znaczy, że mam ochotę wykastrować Cię za to, że to przez Ciebie Leila wyjechała.
- Nie przypominaj mi o tym, czas działać - odparłem dobitnie.
- Wreszcie gadasz z sensem.

***

~ Bailey's P.O.V ~

Za cholerę nie wiedziałam jak się wziąć za sprawę Harrego.

Byłam zaskoczona, gdy mi o wszystkim powiedział. Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała. Był to dla mnie niemały szok. Jednakże widziałam, że mu strasznie zależało na odzyskaniu Leili. Wcześniej nie wierzyłam w intencje Styles'a.

Jednak widziałam błysk w jego oczach za każdym razem, gdy wymawiał imię mojej przyjaciółki i to mnie do niego przekonało.

Od ponad godziny krążyłam po centrum handlowym, główkując nad kilkoma rzeczami.

Pierwsza : Gdzie Tiffany mogła się podziewać?

Druga : Jak do kurwy nęszy miałam wyciągnąć z niej prawdę?

Może i Tiffany była głupia i tępa, lecz była też przebiegła i chwilami bystra.

- Boże, nigdy mi się to nie uda - jęknęłam cicho i weszłam do zatłoczonego McDonalda.

No tak, bo innego koryta w mieście nie było.

W drodze do kolejki przywitałam się z kilkoma osobami i zamieniłam kilka słów. Jak najszybciej przedostałam się przez tłum ludzi i stanęłam w rządku głodnych nastolatków, czekających na swoją kolej. Gdy minuty mijały, moja cierpliwość znikała.

Co oni kurwa całego Macka wykupowali?

Mając już zamiar opuścić kolejkę, usłyszałam znajomy głos, który mnie zatrzymał.
- Widziałaś ostatnio Styles'a?! Biedaczek, wygląda koszmarnie! - głośny chichot dotarł do mych uszu. Skrzywiłam się na ten dźwięk.
- Należy mu się.

Jebana Tiffany.

Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i znalazłam dyktafon w swoim menu. Przystawiłam telefon jak najbliżej Tiffany i jej zdzirowatych przyjaciółeczek. Modliłam się o to, by mnie nie zauważyły.
- Kiedy z nim ostatnio gadałaś, Tiff? - Pięć dni temu. Taki przystojny, a łyknął każde moje słowo - zaśmiała się gorzko.
- Prawdopodobnie Leila z nim zerwała - powiedział jej wafel numer 1, wtórując śmiechem. - Naiwna suka.
- Widzisz jak bardzo przekonująca jestem, Rose? A mówili mi, że nie nadaję się do teatru.
- Co teraz zrobisz? Powiesz w końcu Styles'owi, że ta ciąża to ściema?

Moje usta otworzyły się tak szeroko, że musiałam je zasłonić dłonią.

- Co za suka! - szepnęłam.
- Głupia jesteś? Jak zacznę nim jeszcze trochę mącić, to wyciągnę od niego hajs i zniknę - wyczułam w jej głosie pewność i zawiść.

Szmata.

Dziwka.

Chory pojeb.

Cały pakiet.

- Wpadłaś, skarbie - mruknęłam z lekkim uśmiechem. Zachowałam nagranie i jak najszybciej opuściłam lokal, by zadzwonić do Styles'a.
- Co jest? - usłyszałam jego poważny głos.
- Dzisiaj jest Twój szczęśliwy dzień, mamy ją.

********
Ostatni na dziś 😁😁💞

Wasza Katie 💖

Message ✉️ I H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz