64

77.9K 4.1K 996
                                    

Bałam się wrócić do domu.

Po pierwsze : musiałam przyznać się ojcu, że skłamałam.

Po drugie : zmierzyć się z jego gniewiem, gdy powiem mu powód mojego powrotu.

Po trzecie : bałam się ponownego spotkania z bólem.

To ostatnie powodowało u mnie największy lęk. Mój ból teraz, porównując go z wcześniejszym, nie był bólem.

Gdy w końcu dotarłam do domu, ścisnęło mnie z nerwów. Konfrontacja z tatą z pewnością nie miała należeć do najprzyjemniejszych. Nienawidził Styles'a.

Ale to wiedział niemal każdy.

Wyjęłam z dna swojej torby klucze i jak najciszej próbowałam otworzyć drzwi. Weszłam do środka. Powitał mnie przyjemny zapach pieczonego kurczaka, od którego zrobiłam się głodna.

Cholera, nie dość, że był tata, to jeszcze i mama.

Prawie udało mi się przez niezauważaną na piętro, lecz torba, która luźno zwisała z mojego ramienia jakimś cudem znalazła się między moimi nogami, efekcie czego  upadłam i walnęłam głową o schody.

- Kurwa - jeknęłam, szybko się podnosząc. Jednak nie na tyle, bo z kuchnii wyłonił się tata. Zaschło mi w gardle.
- Leila? - zapytał zdziwiony, krzyżując ręce. - Co ty tu robisz? Dlaczego jesteś cała zapłakana?
- Tato... - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć, bo zadrżał mi głos.
- Miałaś być w domku za miastem - powiedział. - Ale chyba najwyraźniej matka wprowadziła mnie w błąd.
- Ja...
- To znowu on, prawda? - wszedł mi w zdanie.
- Skąd wiesz? - przygryzłam wargę, schodząc na dół. Stanęłam na przeciwko niego. Widziałam, że był zły. Byłam zdziwiona, że jeszcze na mnie nie nawrzeszczał.
- Bo płaczesz tylko przez niego - powiedział z powagą.
- Przepraszam tato - szepnęłam, patrząc na swoje dłonie. - Nie chciałam Cię okłamywać, ale wiedziałam, jak to się skończy, gdy się dowiesz. Nie chciałam Ci nic m-mówić... - zaszlochałam. Wtedy maska złości taty zniknęła. Tata rozłożył ramiona, bez żadnych słów. Rzuciłam torbę i wtuliłam się w niego, mocząc jego koszulę łzami. - Nie jesteś zły?
- Jestem wściekły na niego, nie na Ciebie, skarbie - mruknął, głaszcząc moje włosy. - Wszystko się ułoży, z nim czy bez niego.
- Tym razem jest mi trudniej, tato - odparłam, łkając. - Bo tym razem on kocha mnie.
- Ten gnój znowu Cię skrzywdził? - zapytał, a w jego głosie usłyszałam pogardę.
- Nie, nie... Tym razem to dziecko.
- Boże Drogi, jesteś w ciąży? - zachłysnął się powietrzem.
- Nie! - prawie krzyknęłam. - Nie, no coś ty tato - weschnęłam. - Tiffany usiłuje wmówić Harremu, że zaszła z nim w ciążę, ale on twierdzi, że to nie prawda... A ja nie wiem w co i komu wierzyć.
- Więc, Harry nic Ci nie zrobił?
- O dziwo - parsknęłam smutnym śmiechem. - Musiałam od niego odejść, dziecko musi mieć ojca, a ja nie mogę mu stać na drodze...
- Kochanie, ty też masz prawo do szczęścia. Najpierw martw się o siebie, później o innych. Zawsze miałaś złote serce... Mimo swojego ciętego języka.
- Dlaczego to tak boli?
- Zobaczysz, będzie lepiej.
- To miały być słowa pocieszenia? - odparłam ze sztucznym uśmiechem.
- A chcesz usłyszeć, że mam ochotę obić twarz chłopakowi, który po raz kolejny zranił moją córeczkę? Polepszy Ci to nastrój?
- Troszkę.

***

Jednak nie polepszyło mi to humoru. Od dobrej godziny leżałam w łóżku i płakałam w poduszkę. Czułam się okropnie. W dodatku mając na sobie bluzę Harrego, moja tęsknota do niego była jeszcze większa. Byłam otulona jego zapachem, przez co obraz jego ponurej i zapłakanej twarzy stawał mi przed oczami. Potrzebowałam go. Chciałam jego uśmiechu, uroczych dołeczków i loków...

Cholera, moja tęsknota za nim była ogromna. Chciałam się jej pozbyć.

Ale do tego potrzebny jest mi on.

- Leila? - usłyszałam cichy głos. Podniosłam wzrok i ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Logan.
- Co ty tu robisz? - spytałam zaskoczona, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spodziewałam się każdego, nawet Styles'a, ale nie Logan'a. Długo ze sobą nie rozmawialiśmy.
- Twoja mama do mnie zadzwoniła i powiedziała, że to znowu się stało - powiedział poważnie, wchodząc do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Następnie przysiadł na moim łóżku. - Szczerze? Spodziewałem się tego.
- Nie dołuj mnie - zaśmiałam się cicho. - Harry nic mi nie zrobił.
- Ta, jasne - wzniósł oczy ku niebu.
- Naprawdę - zaoponowałam. - To Tiffany...
- Słyszałem, w szkole już chodzą plotki - wszedł mi w zdanie.
- Serio? - skinął głową. - Ludzie są okropni.
- Sam sobie zapracował na taką opinię - stwierdził.
- Wierzysz Tiffany?
- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Bardziej obchodzi mnie to, że znowu przez niego cierpisz. Nawet nie wiesz jak to jest smutny widok.
- Nikt nie kazał Ci tu przychodzić - szepnęłam.
- Chciałem - odparł i chwycił moją rękę. - Jesteś moją Leilą.
- Sporo czasu nie rozmawialiśmy.
- Nie miałaś dla mnie czasu - uśmiechnął się krzywo. - Mi też było wstyd po tej imprezie, bo poniekąd to przeze mnie o mało co...
- Nie mówmy o tym - przerwałam mu. - Teraz po prostu potrzebuje swojego przyjaciela, bo mam złamane serce - zaśmiałam się i z niewiadomego powodu do moich oczu naleciały łzy.
- Leila, czy ty będziesz... - pokiwałam głową. Logan automatycznie przyciągnął mnie do siebie. Objęłam go ramionami.
- Dzięki, że jesteś - szepnęłam słabym głosem.
- Nie ma sprawy maleńka - wyczułam, że się uśmiecha.

Harry też mówił "maleńka"

Dlaczego teraz wszysko kojarzy mi się właśnie z nim?!

- Zaproponowałbym Ci melanż, ale pewnie nie masz na to najmniejszej ochoty - zaśmiał się. Ja to też zrobiłam, szczerze, od ponad kilku godzin.
- Chcę zostać w domu, zamówić pizzę i spędzić czas z moim najlepszym przyjacielem, którego ostatnio miałam w dupie - powiedziałam, prostując się.
- Lepiej bym tego nie ujął - uśmiechnął się, patrząc w moje oczy.   Jego uśmiech trochę zbladł. Uniósł dłoń do mojej twarzy i otarł kciukiem łzy. - Nie powinnaś płakać, choć... I tak jesteś piękna.

Co?

Co?

Co do cholery?

- Logan? O czym ty mówisz? - spytałam cicho.
- Nic nie mów, tylko pieprzę bez sensu - rzekł, kręcąc głową. - Choć to prawda - dłoń Logan'a została dłużej na moim policzku. Zabrakło mi  języka w gębie. - Chciałbym, żebyś z powrotem była szczęśliwa - mruknął. 
- Też tego chcę - stwierdziłam.
- Może znam na to sposób - odparł, lekko pochylając się ku mnie.

Jasna.

Cholera.

On.

Zamierza.

Mnie.

Pocałować.

Teraz.

Zaraz!

Jednakże nie przerwałam jego czynów? Dlaczego?

Oto jest pytanie.

Usta Logan'a delikatnie musnęły moje, jakby bały się mnie dotknąć. Myślałam, że coś... Poczuję. Jakąś iskrę lub coś w tym rodzaju. Nic się takiego nie stało.

Bo tylko Harry to potrafił.

*****
Zaskoczeni? 😁 wielki powrót Logana! 😎

Wasza Katie. ❤️

P.S ---> przypominam, że City Of Death JUŻ JEST! 🔥

Message ✉️ I H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz