1. Emma Frost Gryfonką

8.2K 708 133
                                    

Gdy Jack wylądował w palenisku, przez chwilę nie poruszał się. Wydawało mu się, że za moment zwróci obiad, który jadł dość dawno.

— Co tak późno? Wszyscy już są w powozach! Roszpunka i Czkawka zajęli nam miejsca. — Usłyszał znajome gderanie.

Otrząsnął się i podniósł, kaszląc, a następnie wyszedł z paleniska. Przetarł twarz dłońmi. Otworzył oczy i zobaczył swoją przyjaciółkę, Meridę, zniecierpliwioną, ale lekko uśmiechniętą. Stała przed nim w nowiutkiej szacie ucznia Gryffindoru. Na koszuli miała czerwone plamy, prawdopodobnie z soku. Ognistorude loki zebrała w niechlujny koński ogon.

Miłe przywitanie — mruknął z kąśliwym uśmiechem — gdzie moja siostra? Dotarła na miejsce?

Merida nonszalancko włożyła ręce do obszernych kieszeni płaszcza. Jack starał się otrzepać swą podniszczoną szatę z sadzy; już raz odjął swojemu domowi kilka punktów za brudną koszulę podczas uczty powitalnej.

— Taka mała, przerażona? Tak, widziałam. Powiedziała, że jest na pierwszym roku. Chciała czekać na ciebie, ale pierwszoroczni już wyruszali w stronę jeziora. Kazałam jej iść do nich.

— To dobrze. — Jack wytaszczył z paleniska kufer Emmy i swój.

Opuścili lokal, w którym znajdował się kominek podłączony do sieci Fiuu. Wielu uczniów korzystało z niej, aby pierwszego września dostać się do Hogsmeade. Co prawda, podróżowanie tym sposobem nie było zbyt przyjemne.

Merida pomagała Jackowi zanieść kufry do miejsca, skąd miały zostać zabrane do Hogwartu.

— Powinni wymyślić jakiś lepszy środek transportu — narzekał chłopak. — Tak, aby wszyscy jednocześnie nim podróżowali. Wiesz... wszyscy zbierają się o ustalonej godzinie i razem dostają się do Hogsmeade.

— Ta... i co to niby miało być? — Merida zmrużyła niebieskie oczy.

Nie potrafił odpowiedzieć.

Zaczęli rozmawiać na swój ulubiony temat. Omawiali finał Mistrzostw Świata w Quidditchu. Jack okropnie zazdrościł Meridzie, która widziała na żywo finałowy mecz. On mógł najwyżej o tym pomarzyć.

— Nawet nie wiesz, jak wspaniale tam było! — paplała podekscytowana.

Szli przez wioskę żwawym chodem, witając się z jej mieszkańcami. Było już ciemno. Nie spotkali żadnego ucznia, Jack uznał, że wszyscy już czekają w powozach.

— Czkawka i Roszpunka na pewno zajęli nam miejsca? Nie chciałbym iść na piechotę do zamku. — Kwaśno się uśmiechnął.

— Jasne, jasne... — uspokoiła go Merida — ale nie jesteśmy w powozie sami...

— A kto jedzie z nami? Edward? Karol?

Zobaczyli już piętrzący się stos kufrów, a za nim stojące powozy. Woźny pilnujący bagaży machnął na nastolatków dłonią wyraźnie zdenerwowany. Jack i Merida przyśpieszyli. Denerwowanie woźnego jeszcze przed rozpoczęciem lekcji nie byłoby dobrym pomysłem.

— Sam zobaczysz — mruknęła tajemniczo.

Podeszli już do stosu kufrów. Woźny łypnął na nich niechętnie. Potem popatrzył na listę, którą trzymał w rękach. Znów skierował spojrzenie na Jacka i Meridę.

— Frost... znowu spóźniony. Za spóźnienia powinny być szlabany... Czyj ten drugi kufer? — warknął.

— Mojej siostry — odparł Jack bez żadnego przywitania. — Możemy już iść?

Woźny, gderając coś pod nosem o lekceważeniu zasad, machnął ręką, pozwalając im odejść. Jack chętnie pozbył się kufra, stawiając go obok bagażu swojej siostry. Ruszył z Meridą ku ostatniemu powozowi. Zastanawiał się, z kim jeszcze mieli jechać, oczywiście oprócz Roszpunki i Czkawki.

Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz