42. Dementorencja

2.7K 260 232
                                    

Z zaczarowanego sufitu ziała czerń nieba, którą rozpraszało złote światło świec. Dekoracje jeszcze nie poznikały, ale nie emanowały świątecznym klimatem. Wydawało się, że już nikt nie czuł atmosfery Bożego Narodzenia, które skończyło się całkiem niedawno. Nawet ozdoby chyba o nim zapomniały. Paskudne, złote i srebrne figurki elfów, które przed wyjazdem Hogwartczyków skakały po choinkach i girlandach, chowały się obecnie w gąszczu zielonych igieł i nawet nie wyściubiały ogromnych, czerwonych nosów z ukrycia — ale przynajmniej zniknęło niebezpieczeństwo, że utopią się w czyjejś misce z zupą. Malutkie, śnieżynkowe baletnice nie tańczyły wśród bombek, tylko cicho wzdychając, rozmasowywały kontuzje nabyte w ostatnim czasie. Uczniowie prawie zagłuszali huk styczniowego wiatru, paplając o tonie prac domowych, sprawdzianach, paskudnej pogodzie lub denerwującej rodzinie, z którą użerali się podczas ostatnich dni.

Panujący nastrój jednak zupełnie nie przypominał tego sprzed wolnego i nie chodziło tutaj o odejście Ducha Świąt.

W Wielkiej Sali pojawiło się znacznie więcej osób niż zazwyczaj: mole książkowe z biblioteki, samotnicy, pary, które wcześniej szukały ustronności w pustych klasach, i grupki przyjaciół, które zazwyczaj poznawały zakamarki zamku. W towarzystwie prościej było skupić się na przyjemniejszych rzeczach, na przykład opowieściach kolegi o niesprawiedliwym nauczycielu, wkurzającej ciotce lub skarpetach świątecznych, które próbowały odgryzać palce. Wszyscy chcieli słuchać o głupotach, a nie kolejnej historii o koszmarach; pragnęli recenzji jakiegoś kiepskiego romansidła od koleżanki, a nie powrotu do przykrych artykułów z gazet.

Mimo że nikt nie mówił tego na głos, to nie dało się ukryć — ostatnie wydarzenia związane z Mrokiem przybiły Hogwartczyków.

A jeszcze bardziej to, co ludzie Księcia Koszmarów zrobili Jackowi Frostowi i Roszpunce Blumen.

Elsa często myślała o tym, jak Roszpunkę brutalnie wyrwano z domu i zabrano, a wyobraźnia podpowiadała same okropne rzeczy, co podwładni Mroka mogli zrobić z porwaną. Dziewczyna tak samo nie potrafiła wyprzeć z myśli Jacka. Nie wiedziała, co dokładnie z nim się stało. Nie wiedziała, jak bardzo ucierpiał. Nie wiedziała w ogóle, kiedy go zobaczy.

Ta niewiedza ciągnęła ją w dół nawet wtedy, gdy siedziała w Wielkiej Sali otoczona przez przyjaciół, niestety, w niepełnym składzie. Kiedy tylko Krukonka zatapiała się w przykrych wyobrażeniach, niejednokrotnie kończyło się to dla niej płaczem, nieprzespaną nocą lub nieposłuszeństwem zimowych mocy. Jej zdolności na szczęście nie stały się destrukcyjne, tylko uciążliwe — Anna uznała, że w ostatnim czasie trudno jest spędzić chwilę w pobliżu jej siostry, nie dostając przeziębienia od bijącego od niej mrozu. Siedząc przy stole, Elsa czuła nieprzyjemne zimno płynące przez żyły i wypływające na blat w postaci szronu.

— Dlaczego stary dementor przechodzi przez ulicę? — zapytał Potter.

Jego spojrzenie skakało po kolei z jednej osoby na drugą. Elsa pod wpływem jego oczekującego wzroku próbowała powrócić do rzeczywistości. Dziewczyna wyczuła nadchodzący suchy dowcip Edwarda i biorąc pod uwagę to, że ostatnio ich paczka nie umiała zbytnio żartować, mogła wysłuchać żartu Pottera większą uwagą niż zazwyczaj.

— No, dajesz — odpowiedziała Merida ze średnim przekonaniem, podkładając się na blacie lekko znudzona.

Edward zrobił dramatyczną pauzę.

— Bo ma dementorencję starczą.

Wszyscy, których dotknął ten żart, poczuli lekkie zażenowanie. Mimo to kilka osób parsknęło śmiechem, raczej dlatego, aby koledze nie było przykro niż dlatego, że dementorecja ich rozbawiła. Elsa ograniczyła się tylko do uniesienia kącików ust, bo nie umiałaby bardziej zaangażować się w uśmiech.

Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz