Nareszcie nadszedł dzień, na który Jack tak długo czekał.
Od kilku dni ciężki kamień niecierpliwości ciążył mu w sercu i żołądku. Ostatnie noce nie spał, bo upewniał się, że wszystko jest dobrze z jego dziełem – nawet jeśli każdy test wypadał poprawnie i w ciągu kilku godzin nic nie powinno zmienić tego stanu.
Gdy obudził się rano, czuł nerwowe podekscytowanie. Jego poranna rutyna została nieco zakłócona. Zamiast zjeść porządne śniadanie jak zawsze, podziubał nieco jajecznicy, przegryzł kilkoma kęsami kanapki, a na resztki rzucił czar chłodzący, aby do wieczora pozostały świeże – chociaż nie miał pewności, czy po powrocie do domu będzie w stanie cokolwiek przełknąć. Mężczyzna spędził kilkanaście minut dłużej w łazience niż zazwyczaj. Po standardowej porannej toalecie ułożył włosy na pastę Ulizus – wynalazek jego kolegi z Hogwartu, Eddiego, nad którego formułą ostatecznie porzucił pracę, ponieważ ma lepsze rzeczy do roboty w życiu niż papranie się w specyfikach do włosów. Jack dokładnie przygładził każdy kosmyk brązowych włosów i bardzo dokładnie ogolił twarz.
Bardzo się cieszył, że jakieś dwa lata temu pojawił się u niego naturalny, brązowy odrost. Mimo że białe włosy były oryginalne i podobały się mu, to jednak tęsknił nieco za brązem. Nieco żałował, że jego oczy znowu zaczęły się brązowić, bo musiał przyznać, że niebieskoszare całkiem przypadły mu do gustu, ale nie narzekał. Stawał się sobą.
Kończąc oglądać swoją twarz, przystąpił do założenia przyszykowanych już kilka dni temu ubrań. Na początku planował założyć coś bardzo eleganckiego, ale zrezygnował z tego pomysłu. Nie czułby się komfortowo, a w tak ważnym dniu chciał wypaść jak najlepiej. Nie mógł pozwolić sobie na dodatkowy stres, jakim byłyby niewygodne ubrania. Postawił więc na kompromis i ubrał się dość oficjalnie, ale na tyle, aby czuć się swobodnie.
Po wyjściu z łazienki spojrzał w lustro znajdujące się w pokoju dziennym, w którym mógł zobaczyć całą swoją postać. Poprawił mankiety, kołnierzyk, założył zegarek i uśmiechnął się sam do siebie.
Co chwilę spoglądał w odbiciu na futerał znajdujący się obok drzwi. Wykonane własnoręcznie, drewniane opakowanie z błyszczącymi metalowymi elementami lśniło lakierem i kusiło, aby zajrzeć do środka. Sama skrzyneczka była dość wąska i długa na prawie dwa metry. Na jednym boku znajdował się poręczny uchwyt. Jack założył buty, narzucił na siebie nowo kupiony płaszcz i długo przyglądał się futerału. Ten dzień miał przesądzić, czy jackowa praca ostatnich lat pójdzie na marne. Mężczyzna złapał za rączkę i podniósł skrzynkę. Ważyła tyle samo lub nieco więcej niż jego zawartość. Z tego niewielkiej wagi zawartości Jack był bardzo dumny. Długie miesiące kombinował, jak zrobić, aby miotła stworzona od podstaw przez niego była leciutka – może nie jak piórko, ale jak średniej wielkości poduszka wypełniona pierzem.
Miotła, którą dzisiaj Jack miał zaprezentować firmie produkującej miotły na skalę przemysłową, była przygotowywana przez Frosta od dawna. Zaczął pracę nad nią dosłownie kilka dni po tym, jak odbili Roszpunkę. Tamten czas dla wielu osób był wyjątkowo ciężki, w tym również dla niego. Wydarzenia z dnia, kiedy odbijali Roszpunkę (jak i Turniej Trójmagiczny oraz ogólnie ostatnie lata szkoły) zmieniły Jacka. Był świadomy tej zmiany. Gdy po odbiciu przyjaciółki miał problem z normalnym funkcjonowaniem, pomagało mu poszukiwanie odpowiedniego drewna, sznurków i metalu do budowy miotły oraz zaczytywanie się w książkach o nich. Nie mógł się skupić na niczym innym niż na tym, więc zrezygnował z ostatniego roku nauki w Hogwarcie. Wiele osób delikatnie, żeby go nie urazić w tym trudnym dla niego okresie, sugerowało, że powinien wrócić, w końcu był całkiem dobrym uczniem, nauczyciele nie będą wymagali od niego za dużo, wiedząc, co przeżył. On jednak zdecydował się na porzucenie szkoły – podobnie jak Merida. Roszpunka i Czkawka również nie wrócili do szkoły od razu, jednakże sukcesywnie nadrabiali materiał w domach, aby pierwszego września rozpocząć siódmy rok nauki. Jack również miał taką możliwość i mocno ją rozważał, jednakże nie chciał rezygnować z pracy w zakładzie renowacji mioteł, którą dostał w międzyczasie
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...