30. Dementor w kapeluszu

4K 355 153
                                    

Jack, gdy nagle poczuł grunt pod stopami, ledwo utrzymał się na nogach. W głowie mu wirowało. Z marnym skutkiem walczył z mdłościami. Po jakimś czasie wyprostował się roztrzęsiony i lepki od potu. Rozluźnił uścisk obolałych palców zaciskających się na chorągiewce z herbem Hogwartu.

Chłopakowi plątały się myśli, nie miał pojęcia, co się stało. W rozpoznaniu nie pomogło nawet rozejrzenie się po okolicy.

Znajdował się w spowitej mrokiem, okrągłej grocie. Wychodziło z niej kilkanaście korytarzy, tak przynajmniej Jack uznał, czując ziąb napływający stamtąd. Niedaleko niego Elsa wyczarowywała światło; niebieski blask nadawał jej przerażonej twarzy upiorny wygląd. Dziewczyna trzymała rozłożoną mapę i patrzyła wokół.

— Gdzie my jesteśmy? — spytał chrapliwym głosem.

Elsa przeszła kilka kroków, zerkając na pergamin

— Nie wiem — odpowiedziała dziewczyna wyraźnie zdumiona. — Nic się tutaj nie zgadza.

Jak ona może nie wiedzieć, gdzie jesteśmy? — zdziwił się Jack. Zorientował się, o co chodzi, gdy spojrzał na mapę. Wśród plątaniny korytarzy i pomieszczeń nie było ich nazwisk.

— Może to dalsza część turnieju? — zasugerował Jack. Chciał robić dobrą minę do złej gry, mimo że przed chwilą wydarzyło się coś okropnie dziwnego: przenieśli się w bardzo niemiły sposób do ciemnej groty.

— N-nie. Nie wydaje mi się — odparła Elsa. Próbowała zapanować nad drżącym głosem. — Liczyłam na to, że nazwiska się pojawią, ale ich ciągle nie ma. — Rozejrzała się. — Chciałam znaleźć to miejsce na mapie, ale nie ma na niej zaznaczonego żadnego okrągłego pomieszczenia, z którego odchodziłoby trzynaście korytarzy.

Dziewczyna wzięła głębszy wdech. Widać było, że walczyła ze zdenerwowaniem.

— Ta chorągiewka to świstoklik.

Jack spojrzał na małą, niepozorną flagę, która miała zagwarantować im wygraną w turnieju, jeśli wrócą z nią na linię mety w odpowiednim czasie. Chorągiewka wyglądała tak niepozornie.

Chłopak jednak wolał wierzyć, że cała zaistniała sytuacja to wymysł sędziów i organizatorów zawodów:

— Pewnie to dalsza część zadania — stwierdził niezbyt pewnie. Nie chciał wierzyć, że coś poszło nie tak i mogli wpakować się w poważne kłopoty albo gorzej: dać wygrać ekipie Durmstrangu. — Może... może to taki test. Pewnie chcą zobaczyć, jak sobie radzimy w trudnych sytuacjach... Przyznam, sędziowie mają pomysły, chociaż na takich nie wyglądają!

Jack starał się wykrzesać choć odrobinę optymizmu i liczył, że Elsa podzieli jego zdanie. Ona jednak pokręciła przecząco głową.

— Sam w to nie wierzysz, prawda? Chciałabym tak myśleć, ale to nie jest logiczne, Jack. Organizatorzy musieliby z góry ustalić godzinę zniknięcia świstoklika. Nie mieli pojęcia, kiedy go znajdziemy, a musieliby mieć pewność, że złapiemy go w odpowiednim czasie. Nie zapominając, że powinniśmy złapać chorągiewkę jednocześnie. Mogliby go jeszcze włączyć bezpośrednio...

— Może to właśnie zrobili? — łudził się Jack.

Elsa westchnęła. Na pewno oceniała, czy może on mieć rację.

— Teoretycznie mogliby tak zrobić — powiedziała powoli Krukonka. — Wydawało mi się... że ktoś przy nas był, gdy weszliśmy do Wielkiej Sali. Ta osoba była niewidzialna. Gdy złapałeś chorągiewkę, poczułam oddech tej osoby. — Wzdrygnęła się.

— Czyli to mógł być któryś z sędziów.

— Jack, pomyśl. Ta osoba, zanim aktywowała świstoklik, popchnęła cię, abyśmy oboje dotknęli chorągiewki. Sędziowie znaleźliby inny sposób, abyśmy zrobili to jednocześnie.

Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz