Przez ferie wiosenne myślała, że już zapomniała, jak przyjemna jest ulga. Krukonce, gdy pogodziła się z Jackiem, wydawało się, jakby po długim przebywaniu na mrozie wypiła kubek słodkiej, gorącej czekolady z bitą śmietaną i cynamonem.
Elsa ściskała chłopaka mocno. Pomyślała, że później poczuje się nieswojo i pomartwi tym uściskiem.
Usłyszała kroki i wraz z nimi niepewne kaszlnięcie. To ją skutecznie otrzeźwiło. Odskoczyła od Jacka jak oparzona. Czuła piekące policzki. Prosiła w myślach, aby to nie oznaczało tego, że się zaczerwieniła.
Roszpunka podeszła skocznym krokiem do Jacka i Elsy. Długowłosa na ich widok próbowała powstrzymać uśmiech. Wyglądała na zaaferowaną. Przeszyła analizującym wzrokiem Jacka, a potem przyjrzała się Elsie, zupełnie jakby próbowała wyobrazić sobie, co działo się przed jej przybyciem.
Frost wydawał się lekko zmieszany.
Elsa miała nadzieję, że Roszpunka nie skomentuje tego, co zobaczyła. Na szczęście, długowłosa wydawała się posiadać jakiś poważny, niecierpiący zwłoki powód, aby znaleźć Jacka.
— Ekhem... — odkaszlnęła Roszpunka. — Merida ma problemy.
— Merida? W co się znowu wpakowała? — otrząsnął się Jack.
— Mądrze gada! — odparła z przerażeniem.
Elsie nie wydawało się, aby mądre gadanie było jakimkolwiek problemem. Chociaż u Meridy wydawało się dość nietypowe.
Jack ściągnął brwi.
— Przyszłaś tu specjalnie po to, aby powiedzieć mi ten kiepski żart? — odpowiedział z zadziornością w głosie.
Roszpunka przewróciła oczami.
— Wcale nie żartuję! — odparła niecierpliwie dziewczyna. — Już, chodźcie!
Roszpunka popchnęła lekko Jacka. Elsa miała nadzieję, że Meridzie nie stało się nic poważnego. Vintersen wiedziała, że Frost bardzo martwi się o przyjaciółkę. Mimo to wolałaby jej nie odwiedzać.
— Może zobaczymy się później — zasugerowała nieśmiało Elsa w stronę Jacka.
— O, nie! — zaprotestowała Roszpunka. Złapała Jacka i Elsę za ręce. Pociągnęła ich za sobą. — Na pewno Merida poczuje się lepiej, gdy przyjdziemy do niej wszyscy razem, we troje!
Oczywiście — pomyślała z ironią Elsa. Dziewczyna nie potrafiła sobie wyobrazić pozytywnej reakcji zranionej lub chorej Meridy na jej widok.
— Czkawka? Nie idziemy po niego? — zaciekawiła się Elsa.
Roszpunka spojrzała na Jacka wyraźnie zmieszana. Nie odpowiedziała.
Elsa chciała porozmawiać z Frostem na wiele tematów, ale wiedziała, że jakiekolwiek osobiste rozmowy z chłopakiem musiały poczekać. Gryfon był zbyt zaoferowany chorą przyjaciółką.
Roszpunka nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć, co przytrafiło się Meridzie. Długowłosa bełkotała o podręcznikach, gadulstwie i nauce.
— Sami zobaczycie. — Roszpunka poddała się i nie podejmowała kolejnych prób tłumaczenia.
W przedsionku do sali chorych dreptał nerwowo rudowłosy chłopak, mamrocząc coś pod nosem. Elsie jego słowa podejrzanie przypominały dodatkowy rozdział z podręcznika od numerologii.
Elsa, Jack i Roszpunka we troje wparowali bezceremonialnie do sali chorych.
Ręce dwóch Puchonek pokrywała paskudna wysypka, na którą wystarczyło jedynie zerknąć, aby wiedzieć, że powodowała okropny ból. Jasnowłosy chłopiec wymiotował; zawartość jego żołądka miała nietypowy, różowo-niebieski kolor. Reszta pacjentów w skrzydle szpitalnym, a było ich całkiem sporo, bełkotało nieskładnie, zasłaniało usta dłońmi, przywoływało gestami krzątającą się między nimi, zestresowaną panią Kelly.
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...