11. Obietnica

4.7K 549 18
                                    

Śnieżyca ustała nieco, ale ogromne zlepki płatków śniegu dalej padały z nieba. Jack szedł żwawo w stronę miejsca, gdzie odbyło się pierwsze zadanie. Przemarznięty do szpiku kości, szczękający zębami, próbował ogrzać dłonie, pocierając jedną o drugą.

Chłopaka niezbyt obchodziło teraz zimno i narastający ból gardła. Jack chciał cieszyć się tym, że czeka go świętowanie sukcesu z przyjaciółmi, ale coś odciągało go od tego. Próbował nie myśleć o Elsie Vintersen.

Przecież to nie moja sprawa — powtarzał sobie w myślach.

Tak naprawdę Jack miał przeczucie, że po zaistniałej sytuacji, to jest także jego sprawa. Czasem spoglądał na powoli znikający szron z jego szaty. Wiadomo, że zrobiła to Elsa, ale Jack nie mógł uwierzyć w tę sytuację. Może Elsa Vintersen czasem wydawała się mieć serce z lodu — szczególnie, gdy straszyła poskarżeniem się nauczycielom — ale chłopak nigdy nie przypuszczał, że ta dziewczyna potrafi tworzyć szron, lód i śnieg. Nie wydawało się, aby Anna wiedziała o zdolnościach siostry. Czy Elsa komukolwiek coś powiedziała? Czemu jej zdolności ukazały się dopiero teraz? Jack wiedział tylko, że Elsie nie podobało się to, że umiejętności wyszły na jaw. Nigdy nie widział tej Krukonki tak przerażonej. Chłopak nawet miał wrażenie, że dziewczyna niezbyt panowała nad tymi umiejętnościami.

Przeczucie, że powinien pójść za Elsą do zamku, coraz bardziej gnębiło Jacka, gdy szybkim krokiem zbliżał się ku miejscu, gdzie odbyło się pierwsze wyzwanie. Próbował uspokoić się, przecież za niedługo do zamku wrócą uczniowie i nauczyciele. Jack zastanawiał się nad tym, czy powinien opowiedzieć swoim przyjaciołom, co zrobiła Elsa Vintersen.

Chłopak szedł żwawo, zatopiony we własnych myślach. Zobaczył biegnącą ku niemu postać i dopiero po chwili zorientował się, że to Roszpunka, a za nią powiewają jej złote włosy przyprószone śniegiem. Kiedy już doszła do niego, ruszyła razem z nim w stronę jeziora.

— Jack, gdzie ty byłeś?! — spytała Roszpunka, głośno łapiąc oddech. — Uciekłeś nam! Wszyscy na ciebie czekają... za chwilę mają ogłosić wyniki!

Jack otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Roszpunka gadała jak najęta.

— No, byliście drudzy, ale mogą wam dodać punkty! Widziałeś, jak Lavrans odpędził srebrne znicze? Nie żartuj, że nie, każdy na to patrzył! — urwała nagle, przyglądając się uważnie Jackowi.

Chłopak próbował wyglądać na wyluzowanego, aby Roszpunka nie zobaczyła jego zdenerwowania. Im dłużej Krukonka bacznie obserwowała Jacka w milczeniu, tym on coraz bardziej czuł, że za chwilę oszaleje.

— Jack, coś się stało? Gdzie Elsa? — spytała wreszcie Roszpunka.

Patrzyła na Jacka takim spojrzeniem jakby chciała czytać mu w myślach. Chłopak zastanawiał się, czy opowiedzieć jej wszystko, czy nie? Przecież Roszpunka była jego przyjaciółką, a z drugiej strony instynkt podpowiadał mu, aby nie wspominał o tym, co zaszło między nim a Elsą. Jack postanowił postąpić zgodnie z intuicją.

— Coś się stało? Oczywiście, że tak! Wygraliśmy wyznawanie! — Silił się na uśmiech. — Elsa jest... no... zmęczona. No wiesz, od tego stresu... poszła do dormitorium.

— Nie chciała nawet dowiedzieć się, ile punktów zdobyliście? — spytała podejrzliwie Roszpunka. — Nie chciała, aby opatrzyli jej rany?

— Nie była ranna. Co do punktów, nie... znaczy, tak, chciała wiedzieć... ale jest naprawdę bardzo zmęczona. Prosiła mnie, abym jej potem przekazał, które miejsce zajęliśmy...

Jack czuł, że od sztucznego uśmiechu bolą go policzki. Roszpunka dalej mierzyła go podejrzliwym wzrokiem. Gryfon uznał, że najlepiej będzie zmienić temat.

Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz