6. Elsa Vintersen okropną kłamczuchą

4.4K 552 35
                                    

Elsa znieruchomiała, gdy usłyszała swoje nazwisko. Ogarnęło ją okropne zimno. Prawie nie docierały do niej poklepywania po plecach, głośne oklaski, wrzawa panująca w Wielkiej Sali; zupełnie jakby znajdowała się głęboko pod wodą. W głowie panował zamęt. Myśli miała tak różne, że nie potrafiła nic z nich wywnioskować.

Nie zgłosiłam się — tak brzmiała najwyraźniejsza z nich. Elsa z całej siły woli próbowała opanować swój niepokój.

Otrzeźwiała dopiero wtedy, gdy ktoś wypchnął ją oszołomioną z ławki. Stanęła w przejściu pomiędzy stołem Ravenclawu i Slytherinu. Uczniowie ciągle klaskali. Zerknęła na stół Gryffindoru. Gryfoni wręcz oszaleli z radości, wokół Jacka Frosta panowało takie poruszenie, że trudno było go zauważyć. Ona jednak chciała ujrzeć akurat jego. Znalazła Annę, która zaledwie kilka minut temu siedziała uśmiechnięta, kibicując Jackowi Frostowi. Gryfonka teraz klaskała bez przekonania, patrząc na siostrę ze zdumieniem. Jej wyraz twarzy mówił, że prędzej uwierzyłaby w przyjaźń między Gryfonami i Ślizgonami, niż w uczestnictwo Krukonki w Turnieju Trójmagicznym.

Elsa także nie chciała w to wierzyć. Pragnęła, aby nagle ktoś ogłosił, że Czara Ognia pomyliła się, popsuła, cokolwiek, co zdyskwalifikowałoby ją. Mijały sekundy, ona stała jak spetryfikowana, ale nikt nie spełnił jej nadziei. Ruszyła w stronę dyrektora, zaciskając dłonie. Nogi miała ciężkie jak z ołowiu, a gdy stawiała krok, chwiały się pod nią. Morozow czekał, dalej się uśmiechając.

Wydawało się jej, że droga do dyrektora trwała wieczność.

Jack szedł z uśmiechem, odpowiadając na zaczepki. Komuś przybił piątkę, komuś rzucił jakieś słowo przez ramię. Wybranie go przyjęto z większym entuzjazmem niż wybór Elsy. Jej to nie interesowało. Chciała tylko wyjaśnić zaistniałą sytuację, sprawić, że sędziowie uwierzą, że się nie zgłaszała, i zrobią tak, że nie weźmie udziału w niebezpiecznych zawodach. Nawet nie myślała o tym, w jaki sposób doszło do pomyłki Czary Ognia.

Jack podszedł do Morozowa. Dyrektor serdecznie uścisnął mu dłoń i mruknął coś z uśmiechem. Chłopak zniknął za stołem nauczycielskim. Elsa stanęła przed dyrektorem, czując gęsią skórkę na ramionach. Mężczyzna uścisnął jej dłoń tak mocno, że prawie ją zmiażdżył.

— Gratuluję — powiedział z nieodłącznym uśmiechem iskinął głową w stronę komnaty, gdzie mieli zebrać się zawodnicy.

Elsa przeszła wzdłuż stołu nauczycielskiego. Kilku nauczycieli uśmiechnęło się do niej, ale ona nie umiała odwzajemnić tego gestu. Twarz miała tak sztywną, jakby spędziła kilka godzin na mrozie bez żadnej ochrony.

Weszła do komnaty. Postacie z licznych obrazów pozawieszanych na ścianach zaczęły wychylać się ze swoich ram. Wybrańcy czary stali przy kominku, w którym trzaskał wesoło ogień. Reprezentanci Beauxbatons i Durmstrangu odwrócili się, gdy się pojawiła. Ich oceniające spojrzenia przewiercały ją na wskroś. Miała ochotę oznajmij im na wstępie, że zaszła jakaś pomyłka. Mimo ogromnej chęci milczała. Postanowiła, że poczeka, aż w komnacie pojawią się sędziowie Turnieju Trójmagicznego.

— Będę współpracował ze Strażniczką Regulaminu. — Kąśliwy głos Jacka sprawił, że wzdrygnęła się. Chłopak stał oparty nonszalancko o gzyms kominka. — Musiałaś robić z tego taką wielką tajemnicę?

— Nie będziesz musiał ze mną współpracować. — Elsa mierzyła go chłodnym spojrzeniem. — Nie zgłosiłam się do Turnieju Trójmagicznego.

Claudia uniosła lekko brwi, najwyraźniej zdziwiona słowami dziewczyny. Jack nie wyglądał na zdumionego; pokręcił wolno głową z łajdackim uśmiechem.

Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz