Do Elsy dotarło, jak żałośnie wyglądała pogoń za uczniami Durmstrangu. Krukonka nawet nie chciała myśleć, jak prezentował się jej brawurowy skok w krzaczyska. Jednocześnie czuła się zażenowana i zadowolona, jednak gdy Jack zbiegł ze wzgórza i podszedł do niej, bardziej odczuwała wstyd niż radość.
Chłopak wyglądał na naprawdę zdumionego, przyglądał się Elsie z szeroko otwartymi oczyma, od biegu jego twarz stała się jeszcze bardziej czerwona. Dziewczyna miała ochotę powiedzieć na starcie, aby nie komentował tego, co ujrzał, ale nie umiała znaleźć odpowiednich słów.
— Masz... masz tutaj gałązkę — wymamrotał niepewnie, wskazując palcem na włosy dziewczyny.
Elsa poklepała się po głowie, ale niczego nie wyczuła. Jack, zaciskając mocno usta, sięgnął w stronę Krukonki dłonią i wyplątał z jej włosów patyczek, na końcu którego znajdował się oszroniony, ususzony listek. Elsa poczuła się jeszcze bardziej głupio, policzki ją piekły. Poprawiła szalik, starając się zakryć jak najwięcej twarzy, chociaż nie było zimno.
To przez mróz — pomyślała, czując jak pieką ją policzki.
Odkaszlnęła. Postanowiła skupić uwagę nad tym, czego się dowiedziała, a nie na jakichś idiotycznych patykach.
— Nie wiedziałem, że lubisz biegać — powiedział Jack, odzyskując zwyczajny dla niego, żartobliwy ton głosu.
— Biegać? Wiem, jak dostać się na statek — oznajmiła Elsa półgłosem pełna przejęcia. — Nie ma przy nim żadnej kładki, burty są za wysokie, aby je przeskoczyć, nie widać żadnego wejścia!
— Czekaj, czekaj, czekaj — wtrącił Jack. — Nie ma tam żadnego wejścia, ale wiesz, jak tam się dostać?
— Znaczy się... jest, ale ukryte — odpowiedziała dziewczyna.
Jack spojrzał na nią z jeszcze większym zdziwieniem niż wtedy, gdy rzuciła się biegiem w stronę pomostu. Dziewczyna postanowiła wyjść z zarośli, zanim udzieli chłopakowi wyjaśnień. Zaczepiając się o gałęzie, z trudem wydostała się z chaszczy. Spojrzała na statek Durmstrangu. Wolała profilaktycznie oddalić się od okrętu choć trochę.
— Może przejdziemy się jeszcze — zarządziła Krukonka.
Idąc ramię w ramię z Jackiem, zostawili jezioro za sobą. Niecierpliwie spoglądał na Elsę, widać było po nim, że chciał jak najszybciej usłyszeć wyjaśnienia.
Krukonka uznała, że są już wystarczająco oddalili się od statku Durmstrangu. Nieco zwolniła kroku i przeszła do rzeczy:
— Myślę, że na statek, a właściwie na wejście do niego, jest rzucony czar niewidzialności. Wejście pokazuje się dzięki zaklęciu Apparastium — oznajmiła Elsa poważnym tonem, czując, że wstyd całkowicie zniknął. — Zaklęcie nie jest trud-
— O rany, czyli tak wchodzi się na ten statek! — krzyknął Jack pełen radosnego przejęcia, przerywając dziewczynie. — Jak? Apparestiema?
— Apparastium — poprawiła go automatycznie Elsa.
— Wyobrażasz sobie ich minę, kiedy zdobędziemy te strony?! Jeśli nam się poszczęści, to może oni nawet nie zaczęli rozwiązywać swojej wskazówki! Może ich wyprzedzimy!
Elsa musiała niechętnie zgasić ten entuzjazm Gryfona.
— Nawet jeśli udałoby się nam zdobyć te strony, to nie możemy ujawnić się, że to my je ukradliś- ... odebraliśmy. Samund i Lavrans mogliby donieść na nas i mielibyśmy kłopoty. — Elsa czuła się nieswojo, mówiąc o unikaniu konsekwencji, jakby ktoś o identycznym głosie jak jej powiedział to za nią.
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...