Od czasu feralnego spotkania w Hogsmeade minęły dwa tygodnie.
Elsa, chcąc nie chcąc, musiała się pogodzić się ze swoim uczestnictwem w Turnieju Trójmagicznym. Treść listu od rodziców świadczyła, że oni także przyswoili tę wiadomość. Dyrekcja zawiesiła Elsę w obowiązkach prefekta (na okres rozgrywek), dlatego dziewczyna poświęcała zyskany czas na przygotowanie do pierwszego zadania. Krukonka przesiadywała godzinami w bibliotece zawalona księgami, ręce miała pozacinane od pergaminu, czytała do późnych godzin, aż litery zaczynały się zlewać przed jej oczami. Gdy dziewczyna zasypiała, nawiedzały ją potworne koszmary, które zapominała kilka minut po przebudzeniu. Nauka po raz pierwszy zaczęła ją przytłaczać, ale przecież nie mogła odpuścić.
Już każdy w szkole uznawał Elsę za kłamczuchę i tchórza. Ludzie szeptali za jej uszami, ba!, inni mówili głośno, nie ściszając głosu! Uczniowie omijali ją, patrzyli krzywo; traktowali tak, jakby Elsa zarażała jakąś paskudną chorobą. Ania albo olewała siostrę, albo oświadczała głośno, że nie ma ochoty słuchać tłumaczeń. Elsa bała się, że relacje między nimi już zawsze będą tak wyglądać.
W tej nieznośnej, przygnębiającej atmosferze upłynęły dwa tygodnie, przybliżając termin pierwszego zadania.
— Za chwilę zamykam — warknęła bibliotekarka nieuprzejmie, siorbiąc napój.
Elsa wyszła zza regału i do stosu grubych ksiąg, które uznała za potrzebne, dorzuciła dwie małe książeczki. Dziewczyna była pewna, że mogłaby znaleźć jeszcze coś przydatnego, ale wolała nie nadwyrężać cierpliwości niemiłej bibliotekarki. Elsa wcisnęła jak najwięcej książek do torby, jednak na stole pozostało ich sporo.
— Za chwilę zamykam! — zaskrzeczała bibliotekarka.
Dziewczyna zarzuciła na ramię ciężką torbę, a pozostałe książki wzięła na ręce. Ciężar przechylił ją lekko do tyłu. Ruszyła powoli w stronę wyjścia.
— Do widzenia — powiedziała.
— Do widzenia! — fuknęła bibliotekarka.
Elsa wyszła na korytarz, słysząc dochodzące z biblioteki narzekania kobiety. Korytarz rozświetlało złote światło płonących pochodni usadzonych na uchwytach wzdłuż ścian. Dziewczyna spojrzała przez okno na ciemne niebo. Dopiero teraz Elsa uświadomiła sobie, jak bardzo jest głodna i że ominął ją obiad. Miała nadzieję, że po odniesieniu książek do dormitorium zdąży chociaż na końcówkę kolacji.
Ruszyła ostrożnie w stronę schodów. Zza węgła wyszli Czkawka, Roszpunka i Jack. Elsa nie zwróciła na nich najmniejszej uwagi, tylko dalej szła przed siebie.
~*~*~*~
— JUŻ, WRACAJ SIĘ! — zarządziła Roszpunka i popchnęła Jacka w stronę schodów.
Jack wywrócił oczami.
— Dziewczyno, jestem głodny, mogę zjeść w spokoju kolację? — odparł.
— Znowu się wymigujesz! — oskarżyła go.
— Wcale się nie wymiguję! — żachnął się Jack.
— Właśnie, że tak! Już, idź!
Jack miał już dość zachowania Roszpunki. Od dwóch tygodni przyjaciółka ciągle mu truła, aby pogadał z Elsą. Roszpunka przypominała mu o tym, ilekroć widzieli starszą z sióstr Vintersen na korytarzu, na każdej lekcji, po lekcjach; cały czas! Przecież Roszpunka nie musiała mu przypominać! Jack zawsze powtarzał, że po prostu czeka na odpowiedni moment. Nikomu o tym nie mówił, ale nie miał ochoty rozmawiać z Elsą Vintersen. Tym razem nie z niechęci do niej. Perspektywa, że będzie musiał przepraszać Elsę, niezbyt mu się podobała. Jack nie umiał przepraszać przyjaciół, a co dopiero tę zarozumiałą Vintersen. Chociaż zarozumiała coraz mniej miało się do Elsy. Od dwóch tygodni ani razu nie zgłosiła się na lekcji. Poza tym, nie męczyła innych uczniów, aby nie puszczali fajerwerków na korytarzach ani tym podobne.
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...