Uchylone w celu przewietrzenia pomieszczenia okno napełniało klasę historii magii mroźnym, ostrym powietrzem. Elsa wysłuchała Jacka uważnie, nawet nie poruszając się na naprawionym przed chwilą krześle. Czuła gęsią skórkę na ramionach, ale nie pomyślała o zamknięciu okna, tylko uważnie łapała każde słowo wypowiadane przez Gryfona, pilnując, aby nic jej nie umknęło. Dziewczyna musiała przyznać, że plan chłopaka był interesujący, ale nieco przerażający.
— Musimy włamać się na ten statek za niedługo... Na gacie Merlina, Elsa, chcesz nas pozamrażać? — Jack wyciągnął różdżkę zza pazuchy i machnął nią w stronę okna, które zamknęło się z trzaskiem. — Musimy włamać się na okręt, gdy będzie pusty.
Elsa podniosła się z krzesła. Nogi mimowolnie ruszyły. Dziewczyna powoli przechadzała się po klasie.
Musimy włamać się na okręt, gdy będzie pusty...
Tylko kiedy nadarzy się taka okazja? Za dnia oraz nocami na pokładzie zawsze była chociaż część delegacji Durmstrangu. Elsa zastanowiła się, kiedy widziała jak najwięcej osób z tamtąd zebranych poza statkiem. Jedyny moment, gdy większość gości z tej szkoły magii nie przebywała na okręcie to zadania turniejowe i uczty... Umysł dziewczyny zaczął pracować na zwiększonych obrotach.
Elsa przystanęła przy krześle, na którym siedziała wcześniej, dłonie wsparła na oparciu.
— Jack, kiedy ma być następna uczta? — spytała; ta błahostka całkowicie wyleciała jej z głowy.
Chłopak przez chwilę przyglądał się Krukonce ze zmarszczonymi brwiami.
— Uczta sylwestrowa — odpowiedział — masz jakiś pomysł na to, prawda?
Elsa nie odpowiedziała na pytanie Jacka. Do uczty sylwestrowej pozostały niecałe dwa dni, dla dziewczyny było to mało czasu. Krukonka powtórzyła w myślach pomysł Gryfona, jak dostać się na statek Durmstrangu. Dudniąc palcami w oparcie krzesła, dodawała kolejne punkty do planu, który został zarysowany przez chłopaka. Najgorsze było to, że musieliby złamać mnóstwo punktów regulaminu...
— Powiedziałeś, że tę twoją... — zaczęła powoli Elsa, pilnując, aby nie zboczyć z odpowiedniego toru myślenia.
— Rozdymkę — przypomniał Jack.
— Tak, Rozdymkę da się łatwo transmutować, prawda?
Jack pokiwał głową, w jego oczach rozbłysły ogniki entuzjazmu.
— Czyli coś wymyśliłaś! — powiedział, szczerze się uśmiechając.
Elsa pokiwała twierdząco głową. Nigdy nie spodziewała się, że ktoś będzie reagował tak entuzjastycznie na to, że wpadła na jakiś pomysł.
Dziewczyna przysiadła na krześle i tym razem to ona przestawiła plan, ale bardziej szczegółowy niż Jacka. Miała gęsią skórkę na ramionach na samą myśl o robieniu tylu złych rzeczy — to nie było przyjemne uczucie. Elsa wiedziała, że zrobią to w dobrej sprawie. Wolała złamać hogwarckie zasady niż ciężko poranić się lub nawet umrzeć podczas drugiego zadania turniejowego.
~*~*~*~
Następny wieczór Jack spędzał z Eliksirami dla zaawansowanych. Nawet bez przekonywań Elsy wiedział, że powinien odrobić prace domowe zanim rozpocznie się kolejny semestr nauki.
Chłopak ślęczał już kolejną godzinę w powoli wyludniającym się pokoju wspólnym Gryfonów. Zajmując miejsce przy stoliku nieopodal kominka, w którym trzaskał wesoło ogień, Jack brnął dalej w pisanie wypracowania na temat trwałych eliksirów.
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...