Elsa uznała, że będzie lepiej, jeśli opuści sypialnię opanowaną przez chaos porannego pakowania się. Wolała nie wchodzić w drogę koleżankom, które wywracały pomieszczenie do góry nogami, poszukując zaginionych rzeczy. Ona, dzięki temu, że pomyślała zawczasu, miała już wszystko schowane w kufrze.
Chwyciła za rączkę i pociągnęła za sobą bagaż. Wychodząc, zerknęła przez ramię na miejsce, gdzie sypiała w czasie roku szkolnego.
Część szafek została już opróżniona z osobistych przedmiotów dziewcząt. Niektóre z ogromnych plakatów poznikały ze ścian. Brakowało ogromnej sztalugi, manekinów rozmiarów człowieka, które dzięki prostemu zaklęciu potrafiły skurczyć się do wielkości otwartej dłoni, a także płócien upchanych między ścianą a ramą jednego z łóżek. Ten pokój dawno stał się niepełny: wtedy, gdy Roszpunka wyjechała z Hogwartu.
Elsa przedtem traktowała ją podobnie jak innych rówieśników — trzymała na dystans. Jednak właścicielki nienaturalnie długich włosów nie dało się nie polubić, zważywszy na jej przyjazne nastawienie i lekko szalony charakter. Inni niechętnie pomagali tej zarozumiałej Strażniczce Regulaminu, kiedy zachorowała, a Roszpunka jak najbardziej szalona psychopatka bez problemu przynosiła jej lekcje. Długowłosa była wszechstronnie utalentowana — arcydzieła dziewczyny od pierwszej klasy upiększały sypialnię, a ręcznie szyte kreacje jak ze snów zapierały dech w piersiach.
Jednak Roszpunkę zabrano do domu — jako pierwszą. Zaraz po niej wyjechało mnóstwo uczniów. Hogwart opuściło przed czasem stanowczo za dużo osób i nikt nie wiedział, czy którakolwiek z nich powróci we wrześniu.
Elsę patrzącą na pokój nawiedziła ponura wizja, że ona także nie przyjedzie tu po wakacjach.
Nie pozwoliła sobie na przykre domysły. Wytaszczyła kufer na korytarz. Przed nią w wąskim przejściu toczył się jakiś pierwszak ciągnący za sobą bagaż ze trzy razy większy od niego. Zniosła swoje rzeczy schodami do pokoju wspólnego Krukonów zaraz za młodszym uczniem.
W salonie nie było wielu osób. Uznała, że kilka z nich mogło wybrać się na śniadanie do Wielkiej Sali, a pozostałe ciągle się pakują. Przy posągu dumnej i pięknej Roweny Ravenclaw, której chłodna twarz błyszczała w promieniach czerwcowego słońca, stało już kilka kufrów czekających na przetransportowanie do Hogsmeade. Zaraz dołączył do nich bagaż należący do Elsy, która udała się do Wielkiej Sali.
— Elso! — zawołał Czkawka, machając do niej od stołu Gryfonów.
Chłopakowi towarzyszyła tylko Merida. Ona, widząc jak Elsa siada tuż naprzeciwko, spojrzała na nią przeciągle. Krukonka odpowiedziała tym samym, niechętnym spojrzeniem. Zdziwiła się, gdy Gryfonka spuściła wzrok.
— Niech zgadnę, jesteś już spakowana — rzuciła Merida do Elsy.
— Już spakowana — potwierdziła dziewczyna. Nie dała po sobie poznać, że odmienna postawa rudowłosej ją dziwiła. Nigdy nie rozmawiały ze sobą na zwyczajne tematy, odzywały się do siebie wyłącznie, jeśli musiały. — A ty?
Merida w odpowiedzi wzruszyła ramionami.
— Mniej więcej.
Czkawka chrupał płatki, a rozmowa, chociaż trudno nazwać tak tę krótką wymianę zdań, przestała się kleić.
— Nie wiesz, kiedy przyjdzie Jack? — zapytał chłopak Meridę. Chyba niespecjalnie go to interesowało, chciał jedynie uniknąć nieprzyjemnego milczenia.
— Jak ci się wydaje? Znając życie to albo jeszcze śpi, albo się obija — odparła rudowłosa. — Tylko niech nie myśli, że jak weźmie się za pakowanie w ostatniej chwili, to pomogę szukać mu tych paskudnych skarpet, które dostał od Roszpunki na urodziny!
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...