— Och, ty jesteś Jack Frost!
Chłopak zdziwił się, gdy usłyszał za sobą piskliwy, pełny podniecenia głos. Nie miał ochoty odwlekać pójścia na obiad, niechętnie przystanął przed drzwiami do Wielkiej Sali, z której dochodziły tak cudne zapachy potraw, że żołądek mu się skręcał.
Osobą, która wołała Jacka, była niziutka, nieznajoma dziewczyna ubrana w komicznie grube futro. Brązowe włosy związała w schludnego koczka, z haczykowatego nosa zsuwały się okulary, w dłoniach trzymała gruby notes oprawiony w skórę. Na pewno nie uczyła się w szkole ani nie nauczała Hogwartczyków.
— Tak, to ja — odparł chłopak, rzucając dyskretnie tęskne spojrzenie w stronę Wielkiej Sali.
Dziewczyna podeszła do niego powoli, rumieniąc się.
— B-bertha M-m-moore, „Czarownica" — przedstawiła się nieśmiało, robiąc się czerwoną na twarzy. — Przejęłam sprawę Turnieju T-t-trójmagicznego od mojego kolegi z r-redakcji...
Nerwowo wbiła wzrok w podłogę, a Jack poczuł się dziwnie ze świadomością, że kogoś onieśmielił. Sądząc po wieku dziewczyny i zachowaniu pewnie niedawno zajmowała się dziennikarstwem.
— Mogłabym zadać kilka pytań do artykułu odnośnie przygotowań do drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego? — spytała niepewnie Bertha, wlepiając spojrzenie w notatnik.
Jack był okropnie głodny, że nawet wywarem z ropuch by nie pogardził, ale zrobiło mu się żal nieśmiałej dziennikarki.
— No... mógłbym szybko odpowiedzieć na kilka pytań — przyznał z uśmiechem.
Bertha ożywiła się w sekundzie. Pociągnęła Jacka na ławkę przy wejściu do Wielkiej Sali, nie będąc już ani trochę speszoną. Wyciągnęła zza pazuchy pióro i różdżkę.
— Uśmiechnij się — zaszczebiotała.
— Słucham? — Zmarszczył brwi.
Bertha machnęła różdżką. Błysnęło oślepiające, białe światło. Jack zacisnął mocno powieki, a kiedy znowu otworzył oczy, widział mnóstwo kolorowych plamek i dziennikarkę gotową do notowania.
— Możemy zaczynać? — zaćwierkała, chociaż nie poczekała na jego odpowiedź. — Jack, jak oceniasz swoje przygotowanie do drugiego zadania? Czy czujesz się tak pewnie, że równie dobrze mógłbyś teraz podjąć się tego wyzwania?
— No... — Jack czuł się dziwnie, patrząc na Berthę pochłoniętą pisaniem w notatniku. — Myślę, że...
— Brak wsparcia — mruknęła pod nosem, przerywając chłopakowi. Zaprzestała notować i podniosła na niego wzrok. — Dobrze, Jack. Powiedz mi teraz, czy obawiasz się drugiego zadania?
Jack musiał się chwilę zastanowić. Pióro Berthy ciągle skrobało po notatniku, chociaż Frost nic nie mówił. Gryfon już miał sformułowaną odpowiedź
— Wydaje mi się, że...
— Przerażenie... — Dziennikarka znowu nie dała dojść Jackowi do słowa. — Jak oceniasz przygotowania drugiej reprezentantki Hogwartu? Wspólnie przygotowujecie się do drugiego zadania czy każde z osobna?
Bertha spojrzała na Jacka tak świdrującym spojrzeniem, że Jack nigdy więcej nie pomyślałby o niej jak o osobie nieśmiałej.
— Przygotowujemy się razem... — Chłopak próbował powiedzieć chociaż jedno zdanie.
— Romeo... Z pewnego źródła wiem, że spędzacie ze sobą wiele czasu. — Bertha się uśmiechnęła. — Spacerujecie wspólnie, spędzacie wspólnie czas w bibliotece, czasem siedzicie razem na lekcjach, byliście razem na Balu Bożonarodzeniowym... Czy za zaletę Turnieju Trójmagicznego uważasz to, że mogliście zacieśnić wasze relacje?
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...