Kiedyś Jack uznałby się za szalonego, gdyby dowiedział się, że pewnego dnia odłoży świętowanie z przyjaciółmi na później, aby zjeść kolację z Elsą Vintersen. Niegdyś nie posądziłby siebie samego o wpadnięcie na taki pomysł!
Dziewczyna wyglądała na okropnie zmieszaną. Oparła się dłońmi o ławkę. Blat pokrył się szronem, szybko się odsunęła i założyła ręce na piersiach. Jack zauważył, jak Elsa wzdrygnęła się z obrzydzeniem, na widok tego, co stworzyła. Chłopak zazwyczaj nie był ciekawski, ale w tym momencie zżerała go chęć dowiedzenia się, czemu Elsa tak reaguje na swoje zdolności. Pomyślał, że zapyta o to dopiero wtedy, kiedy Krukonka chociaż trochę się uspokoi.
Elsa długo milczała.
— Pewnie w dormitorium są wszyscy Krukoni — powiedziała wreszcie. Nie wiedział, czy zwróciła się do niego, czy do samej siebie.
— Opowiem ci od razu o punktacji — wtrącił Jack.
Sam nie wiedział, czemu zależało mu na tym, aby zjeść kolację z tą dziewczyną. Mógł powiedzieć Krukonce cześć i pójść do wieży Gryffindoru z beztroskim uśmiechem na twarzy. Przecież on i Elsa nawet się nie przyjaźnili! Jack, mimo wszystko, musiał przyznać, że trochę martwił się o Vintersen. Odkąd złapał ją za ramię i poczuł to dziwne zimno, była to już jego sprawa.
Elsa nie wydawała się zbytnio przekonana, ale zgodziła się zjeść razem z nim. Jack uśmiechnął się ciepło. Pomyślał, że może uda mu się wyjaśnić kilka spraw.
Przez chwilę chłopakowi wydawało mu się, że na twarzy Krukonki pojawiło się coś, co było uśmiechem. Ten gest zniknął równie szybko, jak się pojawił. Gryfon pomyślał, że może mu się przywidziało.
Czemu ona nigdy się nie uśmiecha? — Do głowy Jacka wpadła ta dziwna myśl. — Nigdy przedtem nie widziałem, jak się uśmiecha.
Jack odpędził te głupie myśli. Czemu to nagle wpadło mu do głowy? To przecież nie miało żadnego znaczenia. Na świecie jest wielu ludzi, którzy rzadko się uśmiechają. Może po prostu nie przebywa z Elsą tak często, aby zobaczyć, jak się uśmiecha? Chłopak porzucił te idiotyczne rozmyślania i rozejrzał się po zamrożonej klasie. Stwierdził, że nawet jeśli ktoś zajrzy do sali dopiero rano, to i tak na posadzce będą ogromne kałuże z roztopionego lodu. Jack wyciągnął różdżkę z kieszeni.
— Aes...
— Czekaj — przerwała mu Elsa, zanim zdążył do końca wypowiedzieć zaklęcie. — To raczej nie pomoże.
Ręka Jacka opadła.
— Ale to zaklęcie zawsze działa...
— Nie zawsze — znowu mu przerwała. — Tutaj nie pomoże, jest za słabe.
Jack zdziwił się, bo był pewien, że zaklęcie Aestus, którego chciał użyć, rozmraża lód. Używał tego czaru tylko kilka razy, ale zawsze działał.
— To jakiego zaklęcia mam użyć? — spytał Jack.
— Jest sporo zaklęć, ale my poznajemy te łatwiejsze. Kojarzę jedno, które mogłoby pomóc, ale dość trudne. Dopiero się go uczę. Czytałam o nim w jakiejś książce z biblioteki, bo tego zaklęcia nie ma w podręczniku — wytłumaczyła Elsa.
Nie mieli teraz czasu szukać odpowiedniego czaru po książkach. Poza tym Jack wpadł już na pomysł. Może niekoniecznie było to coś mądrego.
Uniósł dłoń i machnął różdżką. Ławki i krzesła, szurając po oblodzonej posadzce, poprzesuwały się, tworząc w sali jeszcze większy bałagan.
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...