Kolejne złe rzeczy — pomyślała Elsa, gdy pojawiła się sowa z nowym numerem „Proroka".
Dziewczyna nie musiała szukać pieniędzy — zapłaciła z góry za półroczną prenumeratę. Chociaż coraz częściej myślała, że lepiej by było, gdyby jej nie zamówiła. Ostatnio czytanie gazet bardziej ją przygnębiało, niż dawało przyjemność — mimo to lektura zawsze ją ciekawiła. Artykuły skupiały się wyłącznie na złych rzeczach, w większości mocniej lub słabiej powiązanych z Mrokiem. Nieprzyjemnie było dowiadywać się, że dementorzy kogoś zaatakowali, że napadnięto kogoś w ciemnym zaułku albo że cielesne formy koszmarów pojawiły się w czyimś domu.
Ptasi listonosz odleciał czym prędzej. Odłożyła gazetę na bok, przynajmniej na razie. Jeszcze nie skończyła czytać listu od rodziców.
— Mogę? — zapytał Jack, już biorąc jej „Proroka" w dłonie.
Wzruszyła obojętnie ramionami w odpowiedzi. Uśmiechnął się szybko, zabierając gazetę.
Wczytała się w to, co napisali rodzice. Opowiedzieli krótko o tym, co dzieje się w domu. Skrzat Świecidełko zachorował — na szczęście, na łatwą do wyleczenia chorobę. Nie chce leżeć w łóżku, tylko pragnie pomagać. Tata ma dużo pracy. Wprowadzono nowe procedury sprawdzania kosztowności przyniesionych do banku. Z góry zakłada się, że wszystko jest niebezpieczne — każdy przedmiot musi zostać sprawdzony, a na końcu osobiście przez niego uznany za niegroźny. Istne urwanie głowy jak napisał pan Vintersen. Poza tym — przede wszystkim — martwili się o nią i Annę. Znowu pytali, czy daje sobie jakoś radę i jak funkcjonuje ze swoją mocą. Czy ona lub Anna doświadczyły jakichś nieprzyjemności? Czy powinni zainterweniować? Czy ma kogoś, kto ją wspiera? Na końcu zapewnili, że bardzo się o nią martwią. Zaraz poniżej napisali krótkie, ale dla niej bardzo ważne: Kochamy Cię.
— I co napisali? — zapytał Jack, składając gazetę zrezygnowany. Widocznie to, co przeczytał albo mu się nie spodobało, albo po prostu go nie zainteresowało.
— To, co zwykle. Martwią się o mnie i Annę. — odpowiedziała Elsa. — A tam? Warto zaglądać do „Proroka"?
Jack zastanowił się.
— Nic ciekawego — powiedział.
— Może to i lepiej.
— Ani złych, ani dobrych wiadomości — wtrącił Czkawka siedzący naprzeciw nich. W rękach trzymał swój egzemplarz i przegryzał Fasolki Wszystkich Smaków. — Jest jakiś artykuł o przydatnych zaklęciach, które każdy powinien znać, coś o naszej szkole — że wprowadzono te dodatkowe zajęcia, że pomocne, że efektywne... — bla, bla, bla... nieco o jakimś czarodzieju, który pracuje nad eliksirem na głupotę...
— Serio? — parsknął Jack.
— Na urodziny kupię ci cały zapas — zapewnił Czkawka. Jack zrobił urażoną minę, ale Krukon nie pozwolił sobie przerwać. — Co nieco o budowie nowego oddziału Gringotta. Hm... są te same ogłoszenia w rubryce zaginionych, ci sami poszukiwani... w sumie tyle. I reklamy. Oczywiście, mnóstwo reklam.
— Właśnie streściłeś jej całą gazetę — zauważył Jack. — Tak się nie robi. Na to powinno być jakieś specjalne słowo.
Rzucił gazetę na stół. Elsa dostrzegła na tylnej stronie reklamy, o których mówił Czkawka. Zwróciła uwagę na jedną z nich — tę promującą sklep pani Taxos. Smutna, wysuszona jak rodzynek staruszka na ilustracji smarowała twarz jakimś mazidłem. Nagle młodniała i piękniała tak, że mogłaby wystąpić w konkursie Miss quidditcha. Gdy już była ślicznotką, mrugała zalotnie i pojawiały się wokół niej napisy z dokładną nazwą i lokalizacją lokalu, gdzie można zakupić te kosmetyczne cuda.
CZYTASZ
Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfiction
FanfictionTurniej Trójmagiczny to doskonała okazja do wybicia się. Nagle stajesz się bogaty, rozpoznawalny i, oczywiście, bardziej lubiany. Nic dziwnego, że Jack nie może przepuścić nadarzającej się okazji, aby się zgłosić. Przecież uczestnictwo w tego typu z...