2.48 Maybe it's better way

8.4K 634 171
                                    

New York, USA
October, 25

Ostatnie dni były okropne. Rozmowy z moim ojcem polegały na samych kłótniach i nieporozumieniach. Za każdym razem, kiedy pełna desperacji starałam się w jakikolwiek sposób załagodzić sytuację, on był nieugięty, słysząc 'Niall', natychmiastowo ucinał dyskusję, a ja nie wytrzymywałam i zaczynałam krzyczeć lub płakać.

W końcu, dzisiaj rano, ojciec postanowił odesłać mnie z powrotem do Nowego Jorku. Planowo mieliśmy wrócić dopiero za dwa dni i właśnie za dwa dni ojciec, Megan i Mia wrócą, a kiedy siłą wsadził mnie do samolotu, Amy i Luke wrócili ze mną. Jednak, kiedy Mia przyłapała mnie na tym, że próbowałam potajemnie wymknąć się z domu i powiedziała o tym ojcu stwierdził, że ma dość mojego zachowania.

Niall, właśnie.

Nie miałam nawet szansy się z nim pożegnać, ani zamienić więcej żadnego słowa. Ostatni raz widziałam go, kiedy z płaczem wybiegłam z kuchni. Żadne prośby i działania nie skutkowały, ojciec zablokował wszystkie numery, zostawiając mi możliwość komunikowania się z wszystkimi w kontaktach, oprócz Nialla, Harry'ego, Louisa i Zayna oraz obcych numerów. Nie miałam żadnej możliwości skontaktowania się z nim, ponieważ Mia musiała powiedzieć mu wszystkich moich irlandzkich znajomych, którzy byli na pogrzebie. Jedyną osobą z całej paczki, z jaką miałam kontakt, był Liam, który znajdował się aktualnie w NY.

Wchodząc do pustego domu, miałam ochotę spakować się i wyjść. Na szczęście w środku nie było ani gosposi, ani nikogo innego z tych wszystkich ludzi, którzy mieli urlop z powodu naszego wyjazdu, więc mogłam chociaż przez te dwa dni odpocząć od nich wszystkich.

Zostawiając walizki na korytarzu, udałam się do kuchni chcąc zrobić sobie kawę. Było coś około siódmej rano, przez te wszystkie strefy czasowe, które utrudniały każdemu życie.

Nie mogłam nigdzie znaleźć tego co potrzebowałam do zrobienia zwykłej kawy i nie umiałam też obsłużyć tego skomplikowanego expresu z milionem guzików, więc sfrustrowana wzięłam z lodówki butelkę wody i usiadłam na blacie.

Byłam w tej kuchni może raz czy dwa, za każdym razem to gosposia się tutaj wszystkim zajmowała.

- Bogaci ludzie - prychnęłam, pijąc wodę i przeglądając telefon. Kliknęła. kontakt Liam i z zawahaniem nacisnęłam zieloną słuchawkę.

Mimo, że była godzina siódma rano w niedzielę, Payne odebrał od razu.

- Darcy? - usłyszałam jego głos w słuchawce.

- Hej, Li - powiedziałam niepewnie - Przeszkadzam?

- Nie, właśnie się obudziłem - usłyszałam jak ziewa- Coś się dzieje, że dzwonisz?

- Masz ochotę na śniadanie? I super beznadziejną rozmowę?

- Nie powinnaś być czasem w Irlandii? - zadziwił się - Myślałem, że dzwonisz stamtąd i...

- Wyjaśnię ci jak się spotkamy, oki?

~*~

Prawie godzinę później spotkałam się z Liamem w McDonaldzie niedaleko jego aktualnego miejsca zamieszkania. Chłopak mieszka dość daleko ode mnie, w zupełnie innej dzielnicy miasta, na Manhattanie czego akurat mu zazdrościłam. Moja okolica składała się z willi i wielu nowoczesnych firm oraz biurowców znajdujących się niedaleko. Brzmi super, w praktyce już nie tak świetnie, dokładając moje stosunki z ojcem do całego obrazka pięknego i bogatego życia.

- Śniadania w McDonaldzie wcale nie są takie dobre - jęknął chłopak, kiedy dostaliśmy nasze jedzenie.

- Nie narzekaj - szturchnęłam go żartobliwie w ramię, zaczynając pić swoją kawę. Zdecydowane jej potrzebowałam.

Przez kilka kolejnych minut rozmawialiśmy o tym jak Liam zaczął swoje 'nowe życie', tutaj w Nowym Jorku. Codziennie miał kilkugodzinne zajęcia taneczne w broadwayowskiej szkole, a aktualnie szuka jakiejś pracy, żeby móc zejść z głowy rodzicom, którzy starają sie jak mogą, aby spełnić jego marzenia i wspomóc chłopaka finansowo, chociaż sami mają ograniczone możliwości.

Właśnie tego mu zazdrościłam, tak samo jak Niallowi- kochających rodziców, którzy wspierają cię w twoich wyborach, a nie ignorują cię, albo kontrolują na każdym kroku, zabraniając robić to co chcesz.

- Teraz opowiadaj o tym co się stało w Dublinie - powiedział Payne po tym jak już skończyliśmy jeść, a ja bawiłam się papierowym kubkiem po kawie.

- Ojciec całkowicie odciął mnie od Nialla, zabraniająca jakichkolwiek kontaktów z nim i wysłał z powrotem do Nowego Jorku - westchnęłam - Krótko mówiąc cały czas się z nim kłócę, skaczemy sobie do gardeł, a on na upartego odcina mnie od życia w Irlandii - westchnęłam.

- I nie masz żadnego kontaktu z Niallem? - zdziwił się - Internet, telefon... Nic?

- Dokładnie - pokiwałam głową - Powiedział, że jak nie zrozumiem tego, że teraz jestem w Ameryce i tutaj skończę liceum, studia i będę pracować w jego firmie, a najlepiej jak będę jeszcze z Lukiem, bo to syn jego najbliższego wspólnika i przyjaciela - wytłumaczyłam, opierając się plecami o szybę po mojej lewej stronie.

Miałam ochotę znowu płakać albo krzyczeć, ostatnio robiłam to na przemian.

- I kompletnie nic nie dociera do twojego ojca? - zdziwił się Liam - Wiesz, gdyby Niall miał skończone studia i stałą pracę, a ty chociaż liceum, to byłoby wam o wiele łatwiej.

- Wiem - westchnęłam - Nie mam pojęcia co robić, może mój ociec ma rację, może tak będzie lepiej teraz, po śmierci mamy.

A/N: Czyżby Darcy się poddawała? Jak wspominałam, teraz skupimy się na ich życiu osobo, rozwiniemy wszystkie wątki poboczne. Więcej Larry'ego? Ziama?

Message from her// n.h part 2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz