2.52 Destroyed

7K 490 348
                                    

New York, USA

November, 14

- Jutro moich rodziców nie ma w domu, bo jadą do Waszyngtonu w jakiejś ważnej sprawie - Luke zarzucił swoją rękę na moje ramię, uśmiechając się szeroko - Więc organizujemy imprezę.

- Słucham? - spojrzałam na niego obojętnie. Ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę była impreza.

- Impreza. Jutro. U mnie w domu - powtórzył, zatrzymując się na środku szkolnego korytarza.

- Jutro nie mogę - powiedziałam, przypominając sobie o obietnicy danej Liamowi. W tym momencie byłam mu niezmiernie wdzięczna, bo naprawdę nie uśmiechało mi się pójście na imprezę do domu Williamsów. 

- Co masz takiego ważnego do zrobienia? - chłopak stanął przede mną, patrząc wprost w moje oczy jakby szukając jakichś oznak tego, że kłamię.

- Coś zdecydowanie ważniejszego od twojej imprezy - mruknęłam, starając się ominąć Luke'a.

- Jezu, dziewczyno - brunet zdążył chwycić moje ramię zanim odeszłam - Masz okres czy co?

- Przepraszam, może zbyt gwałtownie zareagowałam - westchnęłam, wzruszając ramionami.

- W porządku, wiem jak jest - Luke starał się mnie pocieszyć za każdym razem, kiedy mój nastrój nagle zmieniał się bez żadnego powodu.

- Dzięki... - Williams podszedł do mnie, po czym przyciągnął do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Uwielbiałam zapach jego perfum.

~*~

- Sama mogę tam pójść - powiedziałam, starając się zachować spokój i nie okazywać żadnych oznak rozdrażnienia.

- Powiedziałem, że cię zawiozę - Richard wziął do ręki kluczyki od swojego Mercedesa, a na ramiona zarzucił płaszcz - Nie chcę słyszeć żadnych dyskusji, skończyłem.

- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że to całe gówno nie ma sensu - prychnęłam, czekając na ojca przy drzwiach wyjściowych.

- Ja ją zawiozę! - nagle ze schodów zbiegła Mia, ubrana jakby własnie gdzieś wychodziła.

Słysząc jej słowa miałam ochotę zacząć tarzać się ze śmiechu. Co tej dziewczynie ostatnio odbija? Nie dość, że dała Niallowi swój telefon, to jest dla mnie zdecydowanie zbyt miła i musiałaby nie być sobą, gdyby nie knuła czegoś przeciwko mnie.

- Już wolę iść na pieszo - prychnęłam.

- Nie bądź opryskliwa - upomniał mnie ojciec - Na pewno to nie będzie problem, Mia?

- Nie - dziewczyna wzruszyła ramionami, zakładając buty na nogi - Właśnie jadę w tamtym kierunku, to po drodze.

Nic więcej nie powiedziałam, żeby jeszcze bardziej nie wkurzyć ojca; miał dzisiaj jakąś ważną inwestycję do sfinalizowania i cały dzień chodzi zły i zdenerwowany.

Wyszłam za Mią do jej samochodu, który stał na podjeździe.

Oczywiście, że księżniczka tego domu musiała mieć własny samochód, niech jeszcze wybudują jej własny dom i będzie święty spokój.

Czasami mam wrażenie, że razem z nauką chodzenia, ta dziewczyna uczyła się wydawania pieniędzy; bardziej rozrzutnej osoby nie spotkałam jeszcze nigdy w życiu.

Kiedy byłyśmy już w drodze na wskazane miejsce, Mia musiała się odezwać.

- Jedziesz ze mną do Amy?

- Przecież miałaś mnie zawieźć do psychiatry - mruknęła, wpatrując się w szybę.

- Richard nie dowie się jak dzisiaj nie pójdziesz do niej, a w razie czego zawsze mogę zadzwonić do tej twojej lekarki w imieniu mojej matki - powiedziała jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

Message from her// n.h part 2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz