Chapter 3

2.2K 242 11
                                    

- Tak w ogóle, to jestem Jasper - przedstawił mi się, zamykając drzwi.

- Margo - także się przedstawiłam.

- Ile masz lat?

- Siedemnaście - odpowiedziałam, gdy szliśmy w stronę schodów - a ty?

- Dziewiętnaście - rzucił.

- Od kiedy się tu uczysz? - zapytałam, kiedy nagle skreciliśmy, a przed nami pojawiła się winda. Myślałam, że są tu tylko schody.

- Od 16 roku życia... to jest... 3 lata - powiedział, kiedy już jechaliśmy windą w dół, przyglądając mi się niedyskretnie, co swoją drogą było nieco krępujące.

- Z racji tego, że w najbliższej okolicy nie ma żadnego handlu czy usług, z przyczyn wiadomych, wszystko mieści się w tym jednym budynku - kiedy wyszliśmy na korytarz, zaczął opowiadać jak prawdziwy przewodnik, nareszcie odrywając ode mnie wzrok. - Podzielony on jest na część szkolną, treningową, akademik i część miastową, czyli tą, w której znajdują się sklepy z różnorodnym asortymentem, na przykład spożywcze, przemysłowe, odzieżowe, militarne itp. oraz usługi takie jak salon fryzjerski, dentysta, lekarz, pralnia i tak dalej. Część sportowa obejmuje baseny, saunę i wyposażone w rozmaity sprzęt sale treningowe i siłownie - opowiadał Jasper, co raz spoglądając w moją stronę - tu jest stołówka, a tutaj - wskazał na dużą kartkę wiszącą na ścianie stołówki - są podane godziny posiłków - nie zdążyłam nawet ich przeczytać, bo Jasper już poszedł dalej. - Opłata za szkołę obejmuje nauczanie, wyżywienie, czyli cztery posiłki dziennie na stołówce - choć możesz na przykład w godzinach obiadowych przyjść trzy razy albo przed śniadaniem zawsze dostaniesz chociaż kanapkę - zakwaterowanie oraz pralnie, lekarza wraz z dentystą i część sportową, reszta, czyli w sumie niewiele, jest płatna, co jest oczywiście zrozumiałe - mówił dalej, idąc korytarzem wiodącym wzdłuż stołówki. - Są też darmowe, indywidualne zajęcia, dla osób z nadwagą lub dla niezadowolonych ze swojej sylwetki bądź kondycji. Taka osoba albo zgłasza się sama, albo otrzymuje taką propozycję. Wtedy dostaje się osobistego trenera, który razem z Tobą ustala grafik zajęć i odpowiednią dietę. Ośrodek bardzo dba o swoich uczniów - podsumował.

Cały ten czas uważnie słuchałam i chodziłam za Jasperem, kiedy mnie oprowadzał. Wingger było jak nieduże miasto wciśnięte w jeden budynek. I kiedy myślałam, że to już koniec, on zaprowadził mnie przez Salę Główną drugimi schodami w dół. Pierwsze prowadziły do wyjścia na plac.

- Tu jest stajnia - oznajmił, kiedy znaleźliśmy się na dole przy jednej z bramek w tunelu. - Drugim jej końcem wychodzi się na ujeżdżalnie. Jeździłaś kiedyś?

- Trochę - powiedziałam skromnie, choć w rzeczywistości jeździłam wiele razy. Niestety przed przyjazdem do Wingger, mieszkałam w dużym mieście, gdzie nie było takiej możliwości, jak u wujostwa na wsi.

- Ja nauczyłem się dopiero tutaj - skomentował obojętnie i kontynuował wcześniejsze objaśnienia. - Idąc dalej tunelem, który przechodzi pod całym budynkiem, dojdzie się do aren, przy których są... nawet nie wiem jak to nazwać.... boksy? W każdym razie, są tam zamknięte smoki, które udało się złapać. Podaje im się środki uspokajające, żeby zmniejszyć ich szanse na ucieczkę oraz żeby lepiej było z nimi ćwiczyć. A właściwie nie z nimi, tylko na nich.

Po dziewiętnastej byliśmy już w akademiku. Tam zjadłam kanapkę, którą przyniosłam ze stołówki. Siedzieliśmy z Jasperem w moim pokoju na parapecie. Świetnie się dogadywaliśmy.

- W wakacje Wingger jest zupełnie puste, uczniowie zwykle przyjeżdżają dopiero ostatniego dnia - mówił Jasper.

- A ty? Jak długo tu jesteś? - zapytałam.

- Kilka dni, chciałem potrenować przed szkołą - wyjaśnił, patrząc przez okno, po chwili spojrzał na mnie i zapytał - dostałaś już strój na zajęcia praktyczne i podstawową broń?

- Zajęcia praktyczne? - powtórzyłam ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.

- To te na smokach, w plenerze lub na arenie.

- Nie... ale jestem pewna, że zapłaciłam - powiedziałam, zastanawiając się nad tym chwilę.

- Nie przejmuj się, mogą przyjść jeszcze dzisiaj - uśmiechnął się.

I faktycznie przyszły - godzinę później. Przyjrzeliśmy skromny komplet broni, a Jasper pokazał mi jak jej używać, a właściwie jak trzymać i do czego służy.

- Jutro zabiorę cię do sali treningowej i nauczę, jak z tego korzystać - obiecał zadowolony, kiedy wsunęłam pudło z bronią pod łóżko - jeśli w ogóle wyrazisz na to ochotę - dodał - a teraz przymierz to - rzucił mi jeszcze nieodpakowany strój.

- Okej - mruknęłam pod nosem, łapiąc pakunek i schowałam się w łazience. Były to grube skórzane spodnie z ochraniaczami i kawałkiem elastycznego materiału, który naciąga się na piętę i dopasowana kurtka która chroniła również szyję, także ze skóry, z materiałową podszewką i coś w typie motocyklowego tzw. żółwia na plecy. Całość wyglądała zgrabnie i była bardzo wygodna, uszyta tak, by nie ograniczała ruchów. Kiedy wyszłam z łazienki, Jasper podał mi jeszcze rękawice bez palców i buty, które wyglądały trochę jak motocyklowe, tyle że znacznie skromniejsze.

- Świetnie wyglądasz - skomplementował mnie ze skromnym uśmiechem, kiedy byłam już ubrana w cały komplet.

- Też tak sądzę - powiedziałam wesoło i wróciłam do łazienki się przebrać. Strój schowałam do szafy i wróciłam do Jaspera na parapet.

Rozmowy trwały do około dziesiątej wieczorem, a Jasper wychodząc, kazał mi spodziewać się go z rana, na co w ogóle nie zwróciłam uwagi.

Mam nadzieję, że rozdziały są co raz ciekawsze i mogę powiedzieć, że w każdym kolejnym będzie się działo jeszcze więcej. Do następnego!

Jeździec Wśród MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz