Chapter 29

1K 121 24
                                    

Nie wiem, jak daleko od Winnger byliśmy ani która była godzina. Chmury zniknęły nam z pola widzenia już dawno, a czarne niebo rozświetlały miliony gwiazd. Joey wydawał się niewzruszony kilkugodzinnym lotem, mnie natomiast dopadło zmęczenie. Musiałam zdjąć już różowe okulary i pomyśleć o swojej bliskiej przyszłości. Po wielu nieudanych próbach wymyślenia dobrego planu, doszłam do wniosku, że to już czas, by się ujawnić. Sposób, w jaki miałam to zrobić, musiał być dokładnie przemyślany. Nie mogłam narazić nikogo na niebezpieczeństwo, a szczególnie Joey'a. On był teraz najważniejszy. Po długich rozważaniach postanowiłam wylądować w najbliższej miejscowości i spróbować dostać się do Winnger.

Joey zniżył lot, by łatwiej było nam dostrzec jakąkolwiek cywilizację. Na wybawienie nie trzeba było długo czekać, ponieważ w ciągu kilkunastu minut znaleźliśmy się przy miasteczku niewiele większym od Lower Forest. Nie chcąc robić zbędnego zamieszania, pokierowałam Joey'a na łąki za miastem. Zsunęłam się z jego grzbietu, a kiedy moje stopy dotknęły ziemi i stałam w trawie o własnych siłach, mięśnie zaczęły palić mnie żywym ogniem. Chodziłam niemalże okrakiem, a gdy próbowałam trzymać nogi jedna przy drugiej, ból wydawał się jeszcze większy.

Przy blasku gwiazd, na łące pełnej kwiatów i wysokich traw rozstałam się z Joey'm. Prosiłam go, aby wracał tam, skąd przylecieliśmy. Wierzyłam, że mnie zrozumie. Nie moje słowa, ale intencje. Kiedy patrzyłam na niego ostatni raz tej nocy, wydawał się być najmądrzejszą istotą na ziemi.

Gdy rozchodziłam choć trochę obolałe mięśnie, resztę drogi do miasteczka pokonałam w biegu. W końcu znalazłam się na jakiejś brukowej uliczce. Dookoła nie było żadnej żywej duszy, więc uznałam za zbyteczne szukać przechodniów, których mogłabym poprosić o pomoc. Zamiast tego podeszłam do drzwi przypadkowego domu i zapukałam. Otworzyły się niemal natychmiast i zastałam w nich małą dziewczynkę ze zdartymi kolanami. Mierzyła mnie przez chwilę wzrokiem, po czym uśmiechnęła się wesoło.

- Cześć, czego ci trzeba?

- Cześć - odpowiedziałam niepewnie, zaskoczona otwartością dziecka. - Możesz mi powiedzieć, co to za miasteczko?

- To nie wiesz, gdzie jesteś? - zapytała rozbawiona moją sytuacją.

- Tak się składa, że trafiłam tu przypadkiem - wyjaśniłam, czekając niecierpliwie na nazwę miejscowości.

- Doylen - odpowiedziała dziewczynka. Niestety dalej nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję. Dzieci Łowców nie orientują się pewnie w położeniu ośrodków szkoleniowych, więc nie mogłabym się dowiedzieć, jak daleko jestem.

- Lower Forest - rzuciłam nagle - wiesz, gdzie to jest?

- Jeśli się nie mylę, to bardzo daleko, ale zaraz zapytam mamę - powiedziała i odwróciła się na palcach. - Wejdź - zawołała, znikając w korytarzu.

Weszłam ochoczo do środka, ponieważ dopiero gdy poczułam ciepło wylewające się na zewnątrz, uświadomiłam sobie, jak zmarznięta byłam. Objęłam się rękami i rozcierając ramiona, rozejrzałam się dyskretnie po wnętrzu.

- Szukasz Lower Forest? - Usłyszałam nagle miły głos i szybko odszukałam jego właścicielkę.

Zobaczyłam silną kobietę ubraną w zwykłe jeansy i podkoszulek. Jej umięśnione ramiona pokryte były tatuażami, ale twarz odznaczała się spokojem i pogodą ducha. Podeszła do mnie bliżej niż powinna i objęła ramieniem.

- Przemarzłaś dziecko - powiedziała z troską, po czym odwróciła się do stojącej za nią dziewczynki ze zdartymi kolanami i poprosiła - Tina, możesz poszukać jakiegoś ciepłego swetra w mojej szafie?

Jeździec Wśród MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz