Chapter 12

1.7K 170 4
                                    

Sen nie trwał długo - po ósmej byłam już z Rose w kuchni, ja siedziałam na krześle przy stole, a ona robiła dla nas śniadanie. Wspominałyśmy poprzednią noc, która była dla mnie jedną wielką zagadką. Wszystkie wspomnienia zlewały się ze sobą, a ja miałam problem z odróżnieniem rzeczywistości od wytworów mojej wyobraźni.

- Monica nie wpuszczała do lasu niedługo po tym, jak poszłaś, bo podobno blisko był jakiś smok - powiedziała Rose, wsypując płatki owsiane do gotującego się mleka, a ja wiedziałam do, czego zmierza. Zamieszała niedbale w garnku, rzuciła łyżkę obok kuchenki i odwróciła się do mnie - co ty tam robiłaś? W lesie... zaczęliśmy się martwić i poszliśmy się za tobą rozjerzeć.

- Poszłam siku - zaczęłam powoli, sama starając przypomnieć sobie jak najwięcej - odeszłam trochę za daleko i zabłądziłam, a potem wyszłam z tej strony... Z twojej strony.

Spojrzała na mnie wyczekująco.

- Niczego nie zauważyłam - skłamałam z obojętnym wyrazem twarzy.

Rose tylko wzruszyła ramionami i na powrót odwróciła się do blatu.

- No to ładny spacerek sobie zrobiłaś, to kawał drogi - zaśmiała się pod nosem, szukając czegoś na górnych półkach.

- Byłam jeszcze spizgana, więc jakoś mi zeszło - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Przyglądałam się, jak moja nowa koleżanka wsypuje do garnka po trochu różnych ziaren, które udało jej się znaleźć i co chwilę wszystko miesza.

- Faktycznie - skomentowała z rozbawieniem - ładnie z Ianem polecieliście.

***

Po śniadaniu poszłyśmy do szkoły Rose. Najpierw było oficjalne powitanie, następnie przedstawiono nam szczegółowy plan dzisiejszych zajęć. Na południe zaplanowano nam polowanie. Ja jednak często oddzielałam się od grupy, a moim celem z pewnością nie był jeleń, który notabene jest tu dużo większy niż w Krajach Ziemskich.

- Hej ty! - usłyszałam za sobą zaczepne wołanie Jaspera, kiedy wracaliśmy z polowania, a ja szłam stępa z dala od grupy.

- Tak? - mruknęłam, kiedy znalazł się przy mnie.

- Nie wyspałaś się? - zapytał w odpowiedzi na ton mojego głosu.

- Em... tak - kłamałam. - A ty jak spałeś?

- Bardzo dobrze - rzucił ożywionym głosem, uśmiechając się lekko.

Szliśmy chwilę w milczeniu, ale nie trwało to długo, ponieważ po chwili Jasper przerwał ciszę:

- Konie tutaj - zaczął, spoglądając na swojego wierzchowca - są bardziej energiczne niż w Wingger.

- Takie, jak u mojego wujka na wsi - wymamrotałam. - Tam miały dużo miejsca i swobody...

- U Iana? - zapytał szybko, kierując na mnie swoje rozpromienione spojrzenie.

- Tak, jeździłam tam nawet, jak Ian wyjechał - odpowiedziałam, gdy dotarliśmy do stajni.

Podczas czyszczenia konia po jeździe pogrążyłam się we własnych myślach. Czemu się tak bardzo zmieniłam? Gdzie mój optymizm i życiowa energia? Wszystko zaczęło trać sens i w sumie słusznie, bo jak funkcjonować w świecie morderców, jeśli twoje serduszko zmiękło, a rozum postanowił płatać ci figle, podsuwając abstrakcyjne myśli i nierealne pomysły. Postawiłam sobie trzy główne cele: dokończyć tłumaczenie obserwacji Emanuela, odnaleźć żywe lub martwe smoki, które tej nocy stoczyły na moich oczach walkę na śmierć i życie, i nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.

Jeździec Wśród MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz