Ian stał w szortach, miał roztrzepane blond włosy i oczy jak pięć złotych, choć można by się spodziewać, że będzie raczej zaspany. Nagle jednym krokiem pokonał dzielącą nas odległość i uwięził mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Jak dobrze, że jesteś cała, Margo - wyszeptał mi we włosy, słyszałam jak dudni mu serce.
- Ja też się cieszę - powiedziałam bez przekonania.
Poleciłam kuzynowi, by coś na siebie założył i w drodze do mojego pokoju, streściłam mu wydarzenia z nocy. Kiedy znaleźliśmy się już u mnie, wyjęłam wszystkie zgromadzone przeze mnie notatki i poprosiłam, by je uważnie przejrzał.
- Na pewno wykluczę te dotyczące jego odporności, żeby w krytycznej sytuacji nie użyli większej dawki - skomentowałam, wybierając poszczególne kartki - muszę być przygotowana na wszystko.
- Te o ziołach wspomagających regenerację też schowaj - powiedział, studiując w skupieniu notatki - i te o układzie samozapłonowym - dodał, po czym podał mi wybrane arkusze.
Układ samozapłonowy odpowiadał za zdolność miotania ogniem i regulację temperatury ciała. Emanuel Crow zbadał te części ciała, wykonując sekcję zwłok różnych gatunków. Wyróżnił też pierwiastki i minerały, których niedobór powodował poważne zaburzenia tego układu.
- Racja, dzięki - rzuciłam krótko, odbierając od Iana kartki, po czym schowałam je do szuflady biurka.
Ian zebrał wszystkie pozostałe i złożone zostawił na blacie. Usiadł ciężko na brzegu łóżka, przetarł oczy i z westchnieniem opadł na poduszkę. Oboje byliśmy wykończeni. Przycupnęłam na krześle i jeszcze raz dokładnie przeanalizowałam informacje, które miały trafić do Powella: podobieństwo do nietoperzy, przysmaki, zachowania w czasie lotu, nieszkodliwe ciekawostki dotyczące różnych części ciała; I ta jedna najważniejsza kartka, mówiącą o tym, że smoki potrafią wyczuwać nasze najgłębsze intencje; że wystarczy otworzyć umysł, być lojalnym i szanować je, by stały się wiernymi kompanami. Przekładałam kolejne strony, wsłuchując się w miarowy oddech kuzyna. Mój wzrok prześlizgiwał się po coraz to kolejnych wersach, a z każdym następnym zdaniem traciłam wątek. Arkusze wysunęły mi się z rąk, rozsypując się po podłodze wkoło mnie, kiedy moja głowa odchyliła się do tyłu. Zmęczenie przewyższyło nawet niewygodną pozycję i rażące światło lamki, a ja odpłynęłam w głęboki sen.
***
- Zaspałam! - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić, wbiegając do opustoszałej sali wykładowej, przedarłszy się uprzednio przez zatłoczony korytarz.
Obudziłam się późnym rankiem we własnym łóżku okryta kołdrą. Iana nie było, lampka już się nie paliła, a wszystkie kartki z powrotem znalazły się na biurku ułożone w stosik.
- Zdziwiłbym się, gdybyś przyszła na poranne zajęcia po tak niespokojnej nocy - uspokoił mnie Powell i ruszył ku rzędowi rozkładanych krzesełek i stolików, gestem zapraszając mnie w to samo miejsce.
Zajęliśmy sąsiednie siedziska w drugim rzędzie i rozłożyliśmy blaty, na których chwilę później znalazły się przyniesione przeze mnie notatki. Powell w ciszy i skupieniu studiował ich zawartość, a ja starałam się wyłapać każdą emocję, która pojawiała się na jego twarzy i szybko znikała, by na jej miejscu znalazła się kolejna. Wyglądał na bardzo zaciekawionego otrzymanymi informacjami, choć czasem widać było, że się z czymś nie zgadzał lub coś było dla niego zaskoczeniem. Kilkukrotnie wracał do niektórych fragmentów, czytał je po raz kolejny i porównywał z innymi. Co jakiś czas otwierał i zamykał usta, chcąc o coś zapytać lub skomentować, ale po chwili wracał do lektury. W końcu znudzona, opadłam na oparcie i przymykając oczy, odchyliłam głowę do tyłu. Odepchnęłam od siebie myśli o niepewnej i trudnej przyszłości i starałam się korzystać z chwili wytchnienia. Po kilku minutach usłyszałam ciche chrząknięcie.
- Jestem pod wrażeniem twoich zbiorów - powiedział, ostrożnie dobierając słowa, a ja wróciłam do poprzedniej pozycji, czekając w skupieniu na dalszą część wypowiedzi. - Zapewne jesteś świadoma, że mam wiele wątpliwości do zawartych tu informacji, co wynika raczej z przynależności do społeczeństwa Łowców, aniżeli z ich nieprawdziwości, ponieważ wszystko wydaje się być spójne i logiczne. Jednak bardzo odważna jest twoja teoria; zgodność z jednym osobnikiem nie potwierdza jej.
- Tak, mam tego świadomość - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - ale chcę kontynuować moje obserwacje i być spokojna o przyszłość smoka, któremu uratowałam życie oraz zawdzięczam swoje.
- Zostałem mimowolnie postawiony w bardzo trudnej sytuacji - wyjaśniał Powell - czy masz do tego zwierzęcia stuprocentowe zaufanie?
- Tak - odpowiedziałam bez zastanowienia, choćby i było to błędem, za który miałabym zapłacić życiem.
- Ale nie możesz przewidzieć, jak zachowa się w stosunku do innych osób...
- Zgodnie z moją hipotezą, zachowanie smoka jest uwarunkowane zachowaniem osoby bądź osób, z którymi ma styczność - wtrąciłam z powagą i nie dając opiekunowi szansy na komentarz, kontynuowałam - jak Pan wie, z Joey'm nie tylko ja miałam kontakt.
- Naprawdę nie wiem, co w takiej sytuacji powinienem zrobić, więc muszę cię prosić o możliwość towarzyszenia ci przy waszym spotkaniu, jeżeli tylko uznasz to za odpowiednie i o przygotowanie mnie do tego.
- Muszę to przemyśleć - odpowiedziałam z dystansem i zaczęłam zbierać swoje notatki.
- Oczywiście, to będziemy w kontakcie - odpowiedział krótko, a ja skinęłam potakująco głową, po czym wstał i oboje ruszyliśmy do wyjścia. Kiedy zamykał już salę, rzuciłam tylko "do widzenia" i udałam się do swojego pokoju.
Choć wciąż byłam zmęczona, to miałam ochotę zobaczyć się z Jasperem. Wzięłam więc szybki prysznic, założyłam wygodne ubranie i przeszłam do pokoju obok. Przez chwilę obawiałam się, że go nie zastanę, ale kiedy drzwi się wreszcie otworzyły, rzuciłam się chłopakowi na szyję. Jasper obejmując mnie w talii, wniósł mnie do środka i rzucił na łóżko. Zanim zdążyłam się podnieść, on zamknął drzwi i w jednej chwili znalazł się obok mnie.
- Wcale nie widzieliśmy się tak długo, a ja tak strasznie się za tobą stęskniłam - powiedziałam rozmarzonym głosem, wtulając się w niego.
- Martwiłem się o ciebie tej nocy - odparł, przyciskając mnie jeszcze bardziej do siebie.
Czułam zapach jego skóry, bijące od niego ciepło i słuchałam uderzeń jego serca. Było mi z nim tak dobrze, że zapomniałam o całej tej trudnej sytuacji. On też, jakby czytając w moich myślach, o nic na razie nie pytał, gładząc mnie po głowie.
CZYTASZ
Jeździec Wśród Morderców
FantasyNie ma przeznaczenia, przepowiedni ani wybrańców. Nie kierują nami bóstwa czy stare legendy. To my decydujemy o tym, kim chcemy być, podejmujemy własne decyzje, bo mamy rozum i wolną wolę. Sami kreujemy swoją drogę, wybieramy czy staniemy się tym, c...