~~*~~*~~*~~
Poniedziałek - chyba najbardziej znienawidzony dzień każdego ucznia. Remus obudził się o szóstej rano. Rozejrzał się po dormitorium. Wszyscy jeszcze spali. James spał owinięty kołdrą jak mumia, Peter spał zwinięty w kłębek, a Syriusz... hmm... trudno powiedzieć.
Część kołdry zwisała bezwładnie z łóżka, a drugą częścią Black był owinięty. Jedna ręka zwisała mu bezwładnie z łóżka. Jego długie do ramion, czarne włosy przykrywały mu twarz. Obok łóżka leżało mugolskie czasopismo o motorach. Remus lekko się uśmiechnął.
Wyjął z kufra szkarłatno - złoty krawat, czarne spodnie, czyste, czarne skarpetki, białą koszulę, ciemnoszary sweter oraz szatę czarodzieja z godłem Gryffindoru. Wziął również czarne buty oraz oznakę prefekta. Cicho wszedł do łazienki.
Gdy wyszedł przebrany, zauważył, że Łapy łóżko było puste. I nagle ktoś wysypał mu na głowę całą zawartość poduszki.
- SYRIUSZ! - wrzasnął Remus i odwrócił się. Za jego plecami stał szarooki z resztkami poduszki w dłoniach. Wył ze śmiechu.
- No co? - Syriusz nadal się śmiejąc strzelił go strzępkami poduszki prosto w twarz.
Chłopak nie pozostał mu dłużny. Dorwał ostatnią poduszkę w jednym kawałku poduszkę i zaczął go nią okładać. Bitwę przerwał, a raczej rozpętał na dobre James. Zakradł się do Remusa i Syriusza oraz wrzasnął:
- Aquamenti!
Po chwili obaj chłopacy byli cali mokrzy. Ale dłużni mu nie pozostali. Przy okazji śpiący Peter również oberwał wodą. Black mruknął do Lupina.
- Teraz!
Złapali niespodziewającego się niczego Jamesa za ręce i nogi oraz wnieśli go do łazienki, gdzie czekała zalana wodą do połowy wanna. Okularnik krzyknął.
- Nie! Błagam, tylko nie to!
- Sam chciałeś wojny, to teraz masz za swoje. - warknął Syriusz i wrzucili z pluskiem czarnowłosego do wanny.
James wrzeszczał w niebogłosy i wyklinał na chłopaków. Lunatyk i Łapa wybuchli głośnym śmiechem. Tylko zdziwiony Peter nie do końca rozumiał, o co chodzi.
~~*~~*~~*~~
W Wielkiej Sali panowała przyjazna atmosfera, czyli jak zazwyczaj. Na zaczarowanym suficie widniało bezchmurne niebo wraz ze słońcem, którego promienie padały na stół Gryfonów. Syriusz pił herbatę, Remus pił gorącą czekoladę, a Peter pożerał kolejną - chyba już szóstą - kanapkę. James przekomarzał się z Lily.
- Eeeevansss...
- Czeeeegoooo Potter?!
- Umówisz się ze mną?
- W twoich snach, Potter!
- Ale pomarzyć zawsze można. - wyszczerzył się chłopak.
Lily wybuchła. Miała już dość Pottera. Już chyba po raz szósty w tym dniu pytał ją o to samo.
- Wiesz co?! Nienawidzę cię! Odczep się w końcu ode mnie! - rudowłosa złapała szklankę z sokiem dyniowym i wylała jej zawartość na głowę nic niespodziewającego się Pottera.
Odstawiła szklankę z takim impetem, że pękła rozbruzgując kawałki szkła na wszystkie strony. Wszyscy wpatrywali się w nich ze zdziwieniem.
- Na co się gapicie?! - warknęła Lily i wszyscy wrócili do swoich rozmów.
James osuszył głowę zaklęciem i przywrócił oblane sokiem włosy do normalnego stanu. Nagle zleciały się sowy. Prawie wszyscy - oprócz Syriusza - dostali listy, a niektórzy gazetę czarodziejów - "Proroka Codziennego". Lily właśnie czytała nagłówek gazety, gdy końcu przyszła Minerwa McGonagall.

CZYTASZ
Dark Star
Fiksi Penggemar*W TRAKCIE KOREKTY! Prolog poprawiony* W pewnym domu o numerze dwanaście, na ulicy Grimmauld Place w Londynie, żyła pewna rodzina z dwójką dzieci. Ale nie była to zwykła rodzina. Od wieków ród Blacków przestrzegał czystości krwi, tak jak głosiło ic...