Październik tysiącdziewięćset siedemdziesiątego roku.
~~*~~*~~*~~
Remus stał wraz z NIĄ nad jeziorem. Jej długie, blond włosy falowały pod wpływem wiatru, co dawało efekt poruszanych przez wiatr fali na morzu. Lupin trzymał ją za jej drobną dłoń. Patrzyli na siebie. W końcu otworzył usta i wyznał jej to, co czuł do niej od dawna.
- Kocham Cię.
ONA wyszeptała mu, że ona czuje to samo. W końcu ich usta zbliżyły się do siebie. Ich usta już prawie się dotykały, gdy nagle ONA przemówiła dobrze mu znanym głosem...
- Remus? Dobrze się czujesz? - zapytał zdziwiony James.
Miodowooki otworzył oczy i zobaczył, że całuje się z... poduszką. Szybko odepchnął ją od siebie. Czuł się głupio.
- Yyy tak. A czemu pytasz?
- Nikt normalny nie całuje się z poduszką. - odparł okularnik.
- Nie całowałem poduszki! - zaperzył się Lupin.
- To czemu mówiłeś do poduszki "Kocham Cię"?
Remus zarumienił się. Było mu głupio, że James przyłapał go na tym. Coraz częściej miał takie sny a co za tym szło, coraz trudniej było mu się z tego tłumaczyć. Wszystko zaczęło się, gdy pewnego wrześniowego poranka, gdy jadł wraz z Huncwotami śniadanie, popijając od czasu do czasu sok dyniowy. I wtedy spojrzał na Annabell Vick. Wyglądała uroczo w rozpuszczonych, blond włosach... Zakochał się w niej.
Ale był krwiożerczą bestią, zdolną zabić raz w miesiącu. Z resztą, to że przyjaciele nie traktują go jak potwora (James, Syriusz i Peter dowiedzieli się o tym, że jest wilkołakiem na trzecim roku, Ann i Dor nie wiedzą o tym) to już cud.
Wstał szybko z łóżka i przebrał się w szkolne szaty. Postanowił, że mu nie odpowie na pytanie, ale Potter jakby mu czytał w myślach.
- W kim się bujasz?
- Że co?!
- W kim się zakochałeś?
- W nikim...
- Dorcas Meadowes?
-Nie.
Okularnik zmarszczył brwi.
- Lily Evans?
- Zwariowałeś?! Tylko się przyjaźnimy! - zaperzył się miodowooki.
- No to może nasza poczciwa Łapka?
- Nie! - krzyknął Remus.
- A szkoda, bo ostatnim czasem wodzi za tobą wzrokiem, jak pies za kością. - westchnął James - No to może zakochałeś się w Vick?
- Kto się zakochał? - zapytał wyrwany ze snu Syriusz.
Kto jak kto, ale Syriuszowi nie było trzeba dwa razy powtarzać. Był nieźle obcykany, jeśli chodzi o dziewczyny. Ale co się dziwić, przecież był nazywany casanovą hogwartu. Pomimo iż sam uważał się za zwykłego żartownisia, uwielbiającego wraz z przyjaciółmi doprowadzać nauczycieli do szewskiej pasji.
- Lunio się zakochał. - mruknął Potter, szczerząc się - I to w Ann Vick.
- Wcale nie! - warknął Remus, czując że jego policzki przybierają odcień szkarłatu.
Przez chwile miał wrażenie, że Black patrzy na niego dziwnie, ale po chwili uśmiechnął się sztucznie.
- No to umów się z nią, Luniaczku.

CZYTASZ
Dark Star
Fanfiction*W TRAKCIE KOREKTY! Prolog poprawiony* W pewnym domu o numerze dwanaście, na ulicy Grimmauld Place w Londynie, żyła pewna rodzina z dwójką dzieci. Ale nie była to zwykła rodzina. Od wieków ród Blacków przestrzegał czystości krwi, tak jak głosiło ic...